Oscary 2020. Ekspert: Oscar dla "Parasite" to sukces soft power Korei Płd. i efekt pracy całego pokolenia

- Sukces filmu "Parasite" to konsekwencja rozwoju kinematografii południowokoreańskiej w ciągu ostatnich 20 lat, poszukiwania sposobów dotarcia do zachodnich odbiorców ze swoimi prawdami. To sukces całego pokolenia twórców – mówi portalowi PolskieRadio24.pl dr Oskar Pietrewicz (Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, PISM). Ekspert zaznacza, że to kino uniwersalne, zwraca uwagę na obecne w skali globalnej podziały społeczne i nieodpowiedzialność elit.

2020-02-10, 19:06

Oscary 2020. Ekspert: Oscar dla "Parasite" to sukces soft power Korei Płd. i efekt pracy całego pokolenia
Zespół filmu "Parasite". Foto: PAP/EPA/YONHAP SOUTH KOREA

Powiązany Artykuł

Art-1200x660--Oacary--04-02-2020.jpg
Oscary 2020 - serwis specjalny

Ekspert PISM i znawca kultury i polityki Korei Południowej i Północnej dr Oskar Pietrewicz ocenia, że Oscary dla filmu „Parasite” były możliwe dzięki dziesięcioleciom inwestowania w kulturę Korei Południowej i fenomenowi tzw. koreańskiej fali, która obejmuje nie tylko filmy, lecz także muzykę (k-pop) czy seriale. Ekspert zaznacza, że kinematografia od lat starała się znaleźć sposób na dotarcie ze swoim przesłaniem do zachodniego odbiorcy, wykorzystując środki formalne znane z zachodniego kina gatunkowego – i teraz się to udało.

Bong Joon-ho, jak mówi ekspert, niesie w swoich obrazach uniwersalny przekaz o społeczeństwie naszych czasów. Wskazuje na niepewność jutra, groźbę chaosu, samosądów, egoizm i nepotyzm elit.

- Bong Joon-ho nie ukrywa, że jego filmy są ilustracją bardzo brutalnej rzeczywistości – podziałów klasowych, rozwarstwienia materialnego, niepokoju, co nas dalej czeka. Tworzy w „Parasite” obraz dystopijny. Daje sygnał, że bez zmian może być tylko gorzej – zauważa dr Oskar Pietrewicz (PISM).

Opisując rzeczywistość południowokoreańską, wysyła sygnał, że dzieje się coś złego nie tyle z Koreą Południową, co z globalnym kapitalizmem – zauważa ekspert.

REKLAMA

Siłą filmu Bonga jest to, że przedstawiona w nim rzeczywistość nie jest czarno-biała. – Film nie daje nam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, kto jest tytułowym pasożytem – bogaci czy biedni? A może jedni i drudzy? – mówi ekspert PISM.

Zapraszamy do lektury wywiadu.

PolskieRadio24.pl: To pierwszy raz w historii, gdy obraz nieamerykański zdobył Oscara dla najlepszego filmu. Czym tłumaczyć sukces południowokoreańskiego filmu "Parasite”? Czym wyróżnił się jego twórca?

Ekspert PISM dr Oskar Pietrewicz: Reżyser Bong Joon-ho jest jednym z wielu wielkich twórców kina Korei Południowej. Kinomani z całego świata znają doskonałych południowokoreańskich reżyserów, takich jak Kim Ki-duk, Park Chan-wook czy Kim Jee-woon. Jednak dopiero Bong Joon-ho w tak spektakularny sposób trafił do globalnego odbiorcy.

Powiązany Artykuł

Boże Ciało 1200.jpg
"Polskie kino jest jednym z potencjalnie najważniejszych narzędzi promocyjnych naszego kraju"

Wcześniej filmy artystyczne z Korei Południowej, doceniane na festiwalach międzynarodowych, nie trafiały do globalnego odbiorcy popkultury, w tym przede wszystkim widza amerykańskiego. Okazywały się za bardzo artystyczne, orientalne, egzotyczne.

REKLAMA

Bong Joon-ho przełamał tę niemoc. Zrobił film bardzo koreański, opisujący rzeczywistość południowokoreańską, ale w sposób atrakcyjny dla widza zachodniego. Wykorzystał sprawdzone zabiegi formalne z kina gatunkowego, czerpiąc z komedii, satyry, horroru, thrillera czy kryminału, które połączył w zaskakująco spójną całość. Pokazał tym samym, że współczesna kultura Korei Płd. to miks tego, co atrakcyjne na Zachodzie i na Wschodzie.

Chodzi zatem o koncepcję, która przemówiła do Zachodu?

Nie tylko. Z pewnością sukces „Parasite” nie byłby możliwy bez ram organizacyjno-finansowych, w których funkcjonuje kultura w Korei Południowej. Na kulturze w tym państwie się nie oszczędza i widzimy to od lat 90.

Dzięki przemyślanej polityce kulturalnej kolejnych rządów w Korei Płd. istnieją sprzyjające warunki do finansowania filmów. W efekcie powstał mecenat państwowo-prywatny nad kinematografią. Wiele koncernów południowokoreańskich, tzw. czeboli, od lat angażuje się w produkcje filmowe, wiedząc że opłaca się inwestować w kulturę. Jest ona traktowana jako tak samo istotny element gospodarki jak przemysł, nowe technologie czy obronność. Do tego jest to towar eksportowy.

Filmy to tylko część zjawiska tzw. koreańskiej fali, której jednym z najwyraźniejszych przejawów jest rosnąca popularność koreańskiej muzyki pop, tzw. k-popu, który ma rzesze fanów na całym świecie.

REKLAMA

Zatem „Parasite” to ogromny sukces podejścia łączącego ducha twórczego Koreańczyków z korzystnymi ramami organizacyjno-finansowymi stworzonymi przez politykę kulturalną kolejnych rządów. To również przykład, że można robić kino zarówno ambitne, jak i rozrywkowe. Atrakcyjna forma pozwala nam dowiedzieć się czegoś o rzeczywistości innego państwa, która nie jest tak daleka od naszych realiów.

To jednak pierwszy tego rodzaju południowokoreański sukces.

Sukces po latach pracy. Koreańska fala, dzięki której na popularności zyskały filmy, seriale, muzyka, moda czy kuchnia z Korei Południowej, od końca lat 90. zakotwiczała się z sukcesami w Azji Wschodniej. Aż w końcu dotarła na Zachód, do innego kręgu kulturowego.

Od początku XXI wieku mamy do czynienia z nowym kinem południowokoreańskim, które spotkało się z coraz większym uznaniem wśród zachodnich odbiorców. Można wymienić m.in. tzw. trylogię zemsty Park Chan-wooka („Pan Zemsta”, „Oldboy”, „Pani Zemsta”). Filmy te, będące powiew świeżości, spodobały się wyrafinowanym znawcom kina na całym świecie, ale nie trafiły do masowego odbiorcy. Był to jednak sygnał, że kinematografia Korei Południowej w oryginalny sposób wykorzystuje wynalazek Zachodu, jakim jest kino, do przekazania czegoś swojego. Wpisała się tym samym w dorobek kinematografii azjatyckiej, na którą składają się m.in. filmy chińskie, japońskie, hongkońskie czy wietnamskie.

Kinematografia południowokoreańska od 10 lat wydaje się szczególnie trafiać do odbiorców na Zachodzie. Niewykluczone, że źródłem sukcesu jest twórcze korzystanie z kina gatunkowego. Sam Bong Joon-ho jest jego fanem, czemu dał wyraz choćby w przemówieniu oscarowym, gdzie z uznaniem wypowiedział się o wielkich twórcach kina amerykańskiego, takich jak Martin Scorsese czy Quentin Tarantino. Czerpie z ich dorobku, ale przede wszystkim tworzy coś bardzo koreańskiego.

REKLAMA

I to jest przepis na sukces?

W wywiadach Bong Joon-ho podkreśla, że jego filmy na ogół zawierają trzy elementy: strach, niepokój i absurdalne, zaskakujące poczucie humoru. Łączenie tak różnych żywiołów dla nas jest często nie do pomyślenia. Tymczasem Bong Joon-ho umiejętnie je łączy. W jednym z wywiadów powiedział: „humor bierze się z niepokoju, ale kiedy się śmiejemy, to przynajmniej mamy wrażenie, że pokonujemy coś strasznego”. W rezultacie tworzy filmy, które wzbudzają w nas sprzeczne emocje.

Bong nie ukrywa, że jego filmy są ilustracją bardzo trudnej, wręcz brutalnej rzeczywistości – podziałów klasowych, rozwarstwienia materialnego i niepokoju co do przyszłości. Tworzy w „Parasite” obraz dystopijny, sygnalizując, że może być tylko gorzej. Nie tyle więc opisuje bieżącą sytuację Korei Południowej, co bardziej dzieli się swoimi obawami, w którą stronę zmierza społeczeństwo.

Ogromną siłą filmu jest to, że nie ogranicza się do rzeczywistości Korei Południowej. „Parasite” to intrygująca przypowieść o jej modelu gospodarczym i społecznym, ale także metafora o uniwersalnych zjawiskach, problemach, które narosły w rożnych częściach świata. Bong wysyła sygnał, że dzieje się coś złego nie tyle z Koreą Południową, co z globalnym kapitalizmem. Dzięki temu nie mamy problemów, by zrozumieć przesłanie filmu i zastanowić się nad tym, kto jest pasożytem w naszym otoczeniu.

Czego jeszcze, na przykład, dowiadujemy się o Korei Południowej?

Ciekawie przedstawione są elity – w dużej mierze zamerykanizowane. Wytykając m.in. językowe naleciałości wyższych warstw społeczeństwa, Bong Joon-ho ponownie uderza w antyamerykańskie tony, widoczne m.in. w filmie „Potwór” („The Host”) z 2006 roku. W tym monster movie Bong obarczył winą Amerykanów za pojawienie się tytułowego potwora w rzece Han przepływającej przez Seul.

REKLAMA

W „Parasite” elity są jednak przede wszystkim oderwane od rzeczywistości. A do tego funkcjonujące w warunkach nepotyzmu i kolesiostwa. Dla takich elit nie są ważne kompetencje pracowników, lecz to, z czyjego polecenia przychodzą.

Elity nepotyzmu, nie merytokracji, nieodpowiedzialne, chcące tylko przetrwać…

Ponadto dystansujące się od biedniejszych, wręcz nimi pogardzające. Bogata rodzina Parków w „Parasite” nie interesuje się społeczeństwem, skupia się na pomnażaniu swojego majątku. Biedni nie są jednak bez winy.

Do kogo więc odnosi się tytuł filmu?

Bong nie daje nam gotowych odpowiedzi. Jako uważny obserwator rzeczywistości społecznej dzieli się z nami swoimi lękami, pozostawiając nam swobodę interpretacji – czy „pasożytami” są bardziej biedni starający się do dobrać do skóry bogatym, czy bogaci żerujący na biednych? Bong Joon-ho nie tworzy czarno-białego obrazu winnych i ofiar. Sugeruje, że niekiedy dużo większe podziały mogą mieć miejsce między różnymi warstwami biednych, a nie między biednymi a bogatymi. Co ważne, Bong zerka w przyszłość, wskazuje na obawy nowego pokolenia w Korei Południowej, które powątpiewa, czy uda się mu żyć na poziomie rodziców. W ten sposób południowokoreański reżyser pozostawia widzów z przesłaniem, wobec którego nie można pozostać obojętnym.

REKLAMA

Jeśli coś źle się dzieje, warto to pokazać, nie zamalowywać na różowo - lepiej naprawiać, póki czas. Mówiono jednak w opisach tego obrazu, że w filmie nie istnieje w ogóle wojna z Koreą Północną. A bezpieczeństwo, jak się często podkreśla, jest czymś, co leży u podstaw wszelkich innych poziomów rozwoju, gospodarczego, kulturalnego.

Tematyka międzykoreańska i konfliktu jest często podejmowana w kinematografii Korei Południowej. W „Parasite” wojna jest ukazana w subtelny sposób. Dom bogatych, wzorowany na wielu tego typu budynkach w Korei Południowej, posiada schron na wypadek wybuchu wojny. W filmie jest też moment, kiedy jedna z bohaterek parodiuje prezenterkę telewizji z Korei Północnej.

Wydźwięk „Parasite” pokazuje, że obecnie mieszkańców Korei Południowej interesuje bardziej ich rzeczywistość społeczno-gospodarcza niż zagrożenie ze strony Korei Północnej. Z tym drugim nauczyli się żyć, a pierwsze dotyka ich każdego dnia.

Korea Południowa wyszła tej nocy z cienia.

Koreańczycy z Południa często skarżą się, że pozostają w cieniu informacji o Korei Północnej. Rozwój kinematografii i globalny sukces „Parasite” pokazuje, że dbałość o bezpieczeństwo nie musi odbywać się kosztem kultury. Za pomocą sztuki filmowej Korea Południowa pokazuje światu swoją nowoczesną tożsamość narodową. Łącząc poszanowanie własnej tradycji z atrakcyjną formą i uniwersalnym przesłaniem, trafia do odbiorców niekoniecznie zaznajomionych z koreańską kulturą.

***

REKLAMA

Z dr. Oskarem Pietrewiczem (PISM) rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej