Rosyjski działacz: historyczny zryw Białorusi wynika z logiki zdarzeń. Przyszłość jest przesądzona, jak na Ukrainie

2020-08-25, 13:23

Rosyjski działacz:  historyczny zryw Białorusi wynika z logiki zdarzeń. Przyszłość jest przesądzona, jak na Ukrainie
Protest w Mińsku - 22 sierpnia. Uczestniczyło w nim ponad 250 tysięcy osób - podają niezależne źródła. Foto: PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH

- Bieg wypadków może być nie do końca konsekwentny, na tej drodze mogą być przystanki. Niemniej jednak na Białorusi wyrosło pokolenie, które chce żyć wedle zrozumiałych zasad, według zasad demokracji. I to jest fakt, to naturalna kolej rzeczy. Białorusini uważają się za część Europy, a nie Azji albo Eurazji – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Siergiej Aleksaszenko z Fundacji im. Borysa Niemcowa.

PolskieRadio24.pl: Jak pana zdaniem będzie rozwijać się sytuacja na Białorusi? W ostatnich dniach, tygodniach wszyscy zobaczyli jakby zupełnie nową Białoruś. Dziesiątki tysięcy ludzi na ulicach, strajki. Ludzie żądają odejścia Aleksandra Łukaszenki, wolnych wyborów.

Siergiej Aleksaszenko, Fundacja im. Borysa Niemcowa: To prawda. Trzeba jednak patrzeć szerzej. W 2013 roku podniosła się Ukraina, kilka lat później Armenia. Trzeba widzieć ten proces w szerokim kontekście. Co więcej: widać, że Białoruś jest państwem europejskim – Białorusini nie uważają się za część Azji czy Eurazji, chcą żyć tak, jak w Europie.

Ich historyczny zryw jest zatem absolutnie logiczny. Logiczne jest także to, że zryw Ukrainy i Białorusi i ku Europie będzie miał swoją kontynuację.

Bieg wypadków może być nie do końca konsekwentny, na tej drodze mogą być przystanki. Niemniej jednak na Białorusi wyrosło pokolenie, które chce żyć wedle zrozumiałych zasad, według zasad demokracji. I to jest fakt, to naturalna kolej rzeczy.

Trzeba powiedzieć, że na Białorusi jest oczywiście specyficzna sytuacja. Łukaszenka jest już 24 lata u władzy.  Wcześniej wiele osób na Białorusi uznawało go za ojca narodu. Jednak gdy pobito, pokaleczono, nawet zgwałcono tak wiele osób, które niczemu nie były winne, to silnie wstrząsnęło Białorusinami. To sprowokowało protest. Ludzie nigdy już nie będą w stanie traktować go tak jak wcześniej, po tym co się stało.

Powiązany Artykuł

 Cichanouska 1200
"Łukaszenka nie wierzył, że Cichanouska będzie jego końcem"

Trudno mi w tym momencie powiedzieć, czy protestujący zmuszą Łukaszenkę, by odszedł za dwa tygodnie czy za miesiąc, czy też nie za miesiąc… Ale teraz wiadomo jedno: Łukaszenka nie będzie już nigdy "ojcem narodu" w oczach białoruskiego społeczeństwa.

Jeśli uda mu się zachować władzę, to będzie żył w państwie, którego społeczeństwo w dużej części go nienawidzi. I to będzie bardzo ciężka próba dla niego, i dla białoruskiego państwa także.

Jak podchodzi do tego Kreml?

Kreml oczywiście chce, by Białoruś pozostała strefą wpływów Rosji. Nie jest tak ważne, kto będzie prezydentem, byleby słuchał Kremla, był przez niego wspierany. Wydaje mi się, że w tym momencie Kreml jeszcze boi się otwarcie ingerować w sprawy Białorusi.

Kreml wie, że otwarte poparcie dla Łukaszenki może rozeźlić białoruskie społeczeństwo, jego gniew skieruje się też na Władimira Putina. Z drugiej strony jeśli Kreml miałby wesprzeć któregoś z oponentów Aleksandra Łukaszenki, to też nie do końca może być pewny, co przyniesie jutro – i czy ta osoba na pewno będzie posłuszna Kremlowi w nowej politycznej rzeczywistości.

Wydaje mi się, że obecnie Kreml naciska na Łukaszenkę, by był bardziej brutalny i bardziej konsekwentny w tej brutalności. Po początkowej fali przemocy Łukaszenka wycofał funkcjonariuszy z ulic, jednak, jak się wydaje, po rozmowach z Putinem znowu wraca powoli do twardego podejścia do demonstracji.


Powiązany Artykuł

EW NAWALNY TRANSPORT  1200.jpg
Otrucie Nawalnego. Siergiej Aleksaszenko: Nawalny ostatnio mało podróżował, Kreml czekał na okazję. Decyzja zapadła dawno

Na razie bardziej w sferze gróźb i zapowiedzi.

Mówi o tym, że przedsiębiorstwa, które protestują, trzeba zamykać… i  tak dalej.

A Kreml może najbardziej życzy sobie, by Aleksander Łukaszenka pozostał u władzy, ale by był jak najsłabszy.

Rosja chce grać na czas: by jeszcze przez pewien czas mieć na czele Białorusi Łukaszenkę, i słabszego niż zwykle – mówi wielu ekspertów.

Dyktatorzy zazwyczaj próbują grać na czas w takich sytuacjach. Chcieliby wierzyć, że za dwa tygodnie, trzy tygodnie, dwa miesiące – protest wygaśnie. Tak podchodzą władze na Kremlu do Chabarowska: protesty mają tam miejsce, ale nie rosną w szybkim tempie, protestujący nie podejmują żadnych działań, które podnoszą jakościowo formę protestu, jego siłę.

Gdy protest wygaśnie, tak myślą władze, wówczas przejmiemy inicjatywę. Myślę, że pomysł Kremla i Łukaszenki zasadza się na tym, by przeczekać, przetrwać protesty i doczekać czasu, gdy ten ruch zacznie słabnąć.

Potem Władimir Putin mógłby rozmawiać o ważnych dla siebie sprawach ze słabym Aleksandrem Łukaszenką, który nie miałby już możliwości, by otrzymać wsparcie z Zachodu. Ale czy widać szanse na to, by jednak społeczeństwo zwyciężyło, osiągnęło swoje cele?

Powiązany Artykuł

Karetka Nawalny 1200 PAP.jpg
Siergiej Dawidis: to złożona operacja, jak otrucie Litwinienki czy Skripala. Nawalny jest najgroźniejszym przeciwnikiem Kremla

Trudno przewidzieć, co będzie dalej. Wydaje mi się, że impulsem do masowych strajków, tak wielkich protestów była nie tyle falsyfikacja, ile brutalność reżimu. Niemnie jednak społeczeństwo Białorusi nigdy nie będzie traktować Łukaszenki jak dawniej. Łukaszenka zapewne ma nadzieję, że znajdzie się jakieś dobre dla niego wyjście z sytuacji.

Ale jednocześnie Łukaszenka rozumie, tak jak i Putin, że każde polityczne osłabienie będzie oznaczać krach reżimu. Nie sądzę zatem, że zgodzi się na stopniowe przeobrażenie kraju. Po dwudziestu kilku latach przy władzy to zresztą mało prawdopodobne. Mało który dyktator decyduje się na liberalizację. To praktycznie się nie zdarza.

Według wielu osób jednym z kluczowych czynników będą strajki. Jednak na robotników wielu zakładów władze obecnie starają się wywrzeć presję.

Strajki to ważny element protestu, ale ruch protestu ma też inne instrumenty działania. Strajk pozwala, by protest wszedł w nową, poważniejszą fazę.

Widzimy, że Łukaszenka nie ma wielkich zasobów, by wzmocnić swoją pozycję. Społeczeństwo obywatelskie, demonstrujący muszą poszukać dodatkowych instrumentów, by wzmocnić wymowę protestu, by wprowadzić nową jakość, przenieść go na wyższy poziom.

 

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

Polecane

Wróć do strony głównej