Chiny eskalują konflikty z państwami swojego regionu. "Najgorsze dopiero przed nami"

Sabina Treffler

Sabina Treffler

2021-10-14, 12:32

Chiny eskalują konflikty z państwami swojego regionu. "Najgorsze dopiero przed nami"
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Forum/TASS/Sergei Fadeichev

Rośnie napięcie w i tak już niespokojnych relacjach Chin i Tajwanu. Pekin stosuje coraz śmielsze prowokacje i agresywniej demonstruje swoją siłę. Zagrożenie odczuwają już nie tylko Tajpej i Hongkong, ale także Canberra. Zdaniem ekspertów jesteśmy dopiero przed prawdziwą eskalacją konfliktu.

Na początku października rekordowa liczba chińskich samolotów zwiadowczych naruszyła wojskową strefę identyfikacji powietrznej Tajwanu, co rząd w Tajpej uznaje za demonstrację siły.

Powiązany Artykuł

1200 Xi Jinping pap.jpg
"Historyczne dzieło zjednoczenia narodu jest nieuchronne". XI Jinping o relacjach chińsko-tajwańskich

W opinii tajwańskiego MON wielokrotne naruszanie przestrzeni powietrznej doprowadziło do największych napięć w Cieśninie Tajwańskiej od ponad 40 lat. Rekordowe przeloty chińskich myśliwców odbywały się w symbolicznym momencie, gdy w Chińskiej Republice Ludowej świętowano rocznicę powstania państwa.

Strefa identyfikacji obrony powietrznej (ADIZ) Tajwanu od początku października została naruszona przez wojskowe samoloty ChAL-W już 150 razy. W poniedziałek został pobity dotychczasowy rekord dziennych rajdów - w ciągu jednego dnia do ADIZ wleciało 56 samolotów z Chin kontynentalnych, w tym - myśliwce Shenyang J-16 i SU-30 oraz samoloty bombowe Xian H-6, zdolne do przenoszenia głowic nuklearnych.

Czytaj także:

"Zbuntowana prowincja"

Chiny uznają Tajwan za część własnego terytorium, jednakże de facto nie mają żadnej kontroli nad wyspą. Tajwan zachowuje odrębność polityczną od 1949 r., gdy po przejęciu władzy przez komunistów w Chinach kontynentalnych na wyspę wycofały się siły Republiki Chińskiej i jej rząd. Komunistyczny Pekin nigdy nie pogodził się z tym stanem rzeczy i niezmiennie uważa Tajwan za prowincję Chin.

Na początku października tajwański minister obrony Chiu Kuo-cheng ostrzegł, że armia Chin w 2025 r. będzie już w stanie dokonać inwazji na Tajwan na pełną skalę. Ocenił, że eskalacja napięć w relacjach z Pekinem to najpoważniejsze zaognienie sytuacji od dekad.

Czytaj także:

Pogorszenie relacji

Powiązany Artykuł

mid-epa Tajwan 1200.jpg
"Może rozlać się na całą Azję Wschodnią". Dr Bogusz o narastającym konflikcie na linii Chiny-Tajwan

Relacje Pekinu i Tajpej ulegały pogorszeniu od 2016 roku, kiedy urząd prezydenta objęła na Tajwanie wywodząca się ze środowiska proniepodległościowego Tsai Ing-wen. Rok wcześniej poprzedni prezydent Ma Ying-jeou w Singapurze spotkał się z prezydentem Chin Xi Jinpingiem.

Obecna przywódczyni podczas obchodów 110-lecia rewolucji xinhaiskiej w przemówieniu podkreśliła, że liczy na poprawę stosunków w Cieśninie Tajwańskiej. - Nie będziemy działać pochopnie, ale nikt nie powinien żywić złudzeń: Tajwańczycy nie ugną się pod naciskiem - podkreśliła Ing-wen.

Przypadająca 10 października rocznica rozpoczęcia rewolucji obchodzona jest na Tajwanie jako święto narodowe. Jest to rocznica, która uznawana jest zarówno na Tajwanie, jak i w Chinach kontynentalnych. Uznaje się ją za początek nowożytnych, współczesnych Chin i koniec cesarstwa. Dlatego też uroczystości odbyły się również w Pekinie, gdzie swoje wystąpienie wygłosił prezydent ChRL i przywódca Komunistycznej Partii Chin. Xi, odnosząc się do relacji z Tajwanem, powiedział, że "kwestia tajwańska to wyłącznie wewnętrzny problem Chin i żadna ingerencja z zewnątrz jest niedopuszczalna". - Nikt nie powinien lekceważyć twardej determinacji, niewzruszonej woli i wielkich możliwości narodu chińskiego, jeśli chodzi o obronę swej suwerenności oraz integralności terytorialnej - powiedział.

Manewry na granicy

Powiązany Artykuł

Polskie Radio Hanna Shen 1200.jpg
Wzrost napięcia na linii Chiny - Tajwan. Shen: świat wie, że do inwazji nie dojdzie jutro

Armia Chin poinformowała na początku tygodnia o przeprowadzeniu ćwiczeń lądowania na plaży w prowincji znajdującej się na drugim brzegu Cieśniny Tajwańskiej. O przeprowadzeniu manewrów "w ostatnich dniach" w południowej części prowincji Fujian poinformował dziennik Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.

Gazeta dodała, że w ćwiczeniach udział wzięły oddziały szturmowe, saperzy i specjaliści zajmujący się łodziami wojskowymi. Żołnierze zostali "podzieleni na wiele grup, aby stopniowo zajmować plażę i wykonywać zadania bojowe na różnych etapach" - sprecyzowało pismo chińskiej armii.

Czytaj także:

Na opublikowanym nagraniu manewrów żołnierze atakują plażę w małych łodziach wojskowych, rzucają granaty dymne, przedostają się przez zasieki z drutu kolczastego oraz kopią umocnienia w piasku. Widoczne na nagraniu spokojne morze sugeruje, że ćwiczenia nie mogły odbyć się w poniedziałek. Prowincja Fujian zmaga się obecnie z burzą tropikalną przechodzącą przez Filipiny i Tajwan.

Fujian, ze względu na swoje położenie, byłby kluczowym elementem każdego ataku na Tajwan.

Nie tylko Tajwan

Powiązany Artykuł

shutterstock_ Wang Yi free 1200.jpg
Spór o Morze Południowochińskie. Szef MSZ Chin ostrzegł Wietnam przed "pogłębianiem konfliktów"

Drugim kłopotliwym dla Chin miejscem jest Hongkong. Na początku września policja zatrzymała tam czworo wpływowych członków prodemokratycznej grupy, która organizowała czuwania w intencji ofiar masakry na placu Tiananmen z 1989 r. Hongkong był jedynym miejscem w ChRL, gdzie obchody rocznicy odbywały się otwarcie na dużą skalę. W Chinach kontynentalnych jest to temat objęty całkowitą cenzurą.

Z powodu pandemii uroczystości upamiętniające zostały ograniczone przez obostrzenia. Komunistyczne władze zaostrzyły przy tej okazji również kampanię przeciwko opozycji. Za złamanie przepisów bezpieczeństwa państwowego, narzuconych Hongkongowi przez komunistyczne władze ChRL, może grozić nawet dożywocie. Wielu działaczy demokratycznych wsadzono do więzień, wielu innych wyjechało z miasta w obawie przed prześladowaniami. Dziesiątki osób oskarżono o działalność wywrotową.

Czytaj także:

Powiązany Artykuł

submarine 1200 free.jpg
USA, Wielka Brytania i Australia ogłaszają współpracę obronną na Indo-Pacyfiku. Jest zdecydowana reakcja Chin

Solą w oku Chin jest również podpisany w połowie września przez Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i Australię pakt AUKUS, który przewiduje bliską współpracę militarną i dyplomatyczną, a także wymianę informacji i technologii. W Europie głośno o porozumieniu stało się dzięki kluczowemu elementowi porozumienia, czyli wyposażeniu australijskiej floty w okręty podwodne o napędzie atomowym. Według ekspertów pakt jest odpowiedzią na rosnące wpływy Chin w regionie Indo-Pacyfiku. 

ChRL zareagowała groźbami nawet na wizytę byłego premiera Australii Tony'ego Abbotta na Tajwanie. Chińskie media państwowe oceniły, że w napiętych już od dawna stosunkach Pekinu i Canberry "najgorsze dopiero nastąpi".

Czytaj także:

Abbott, który spotkał się z prezydent Tajwanu, powiedział podczas wizyty, że Tajwańczycy muszą "przygotować się do walki" z Chinami i oskarżył Pekin o zastraszanie wyspy. Ostrzegł, że wchłonięcie Tajwanu przez Chiny oznaczałoby "podporządkowanie wolnych ludzi tyranii", a zatem jedynym wyjściem dla wyspy jest stać się "Izraelem Wschodu" - czyli narodem małym, ale na tyle potężnym, by zniechęcało to do podjęcia przeciw niemu operacji militarnych.

"China Daily" obwinia za złe relacje australijsko-chińskie Canberrę. "Począwszy od utworzenia nowego sojuszu obronnego z USA i Wielką Brytanią (AUKUS) wymierzonego w Chiny, po mieszanie się Abbotta w kwestię tajwańską, Australia - kraj poważnie uzależniony od handlu z Chinami - uporczywie naciska na najbardziej wrażliwy nerw swego największego partnera handlowego" - głosi artykuł redakcyjny.

"Global Times" napisał, że Abbott "właściwie zażądał od Tajwanu, »by powstał i zginął« w imię interesów Zachodu i stał się mięsem armatnim w wojnie, którą musi przegrać".

"Racjonalni Tajwańczycy powinni mu powiedzieć: lepiej, by Australijczycy sami przygotowali się do walki. Australia może rozlokować większość swoich okrętów wojennych wokół kontynentalnych Chin i podarować młodym australijskim żołnierzom »śmierć godną obrońców demokracji«" - głosi komentarz w "Global Times".

IAR/PAP

Oprac. Sabina Treffler

Polecane

Wróć do strony głównej