Sztuka narzędziem propagandy. Rosyjscy artyści murem za Putinem
"My, pracownicy kultury, deklarujemy nasze poparcie dla stanowiska prezydenta naszego kraju. (…) Przywódcy Federacji Rosyjskiej podjęli jedyną słuszną decyzję, jednogłośnie popartą przez Dumę Państwową, Radę Federacji i większość naszego narodu" - z oświadczenia przedstawicieli świata kultury w sprawie "operacji specjalnej" na Ukrainie, z 4 marca 2022 roku.
2022-05-13, 09:56
- Kreml podziwia celebrytów, którym nie jest obcy temat Ukrainy, operacji specjalnych i Donbasu. Ci ludzie są godni podziwu. Robią absolutnie wszystko, jak należy. Robią to z potrzeby serca, kontynuując chwalebne tradycje, które zawsze były w naszym kraju - powiedział Dmitrij Pieskow, rzecznik prasowy Kremla.
Jeden z ostatnich rozdziałów owych chwalebnych tradycji to podobny w tonie "Apel działaczy kultury Federacji Rosyjskiej o wsparcie polityki zagranicznej Rosji i prezydenta Rosji W.W. Putina na Ukrainie", opublikowany po aneksji Krymu w 2014 roku. Pomysł narodził się podobno spontanicznie podczas posiedzenia jednej z sekcji Rady Społecznej przy Ministerstwie Kultury Federacji Rosyjskiej. Oświadczenie z 4 marca 2022 to też własna inicjatywa ludzi kultury.
Bardzo odczuwalna potrzeba
Ci, których podpisy widnieją pod jednym czy drugim dokumentem, zachowali się, nie tylko według Pieskowa, ale i w opinii większości Rosjan, słusznie. Więcej - to był ich patriotyczny obowiązek. "Osoby związane z kulturą są liderami opinii publicznej, mają znaczną wagę moralną i wpływ. A są takie momenty w historii kraju, kiedy ich zdanie jest niezwykle ważne. Im ostrzejszy moment polityczny, tym bardziej odczuwalna jest ta potrzeba" - mówił 2014 roku ówczesny minister kultury FR Władimir Miedinski. A jeśli z tego powodu utracili lukratywne kontrakty i stanowiska na Zachodzie, Rosja im to wynagrodzi. Nie tylko werbalnie. Siergiej Kirijenko, pierwszy zastępca szefa administracji prezydenckiej Federacji Rosyjskiej zapowiedział, że Rosja przeznaczy ok. 1 mld rubli "na projekty związane z rosyjską tożsamością kulturową oraz tradycyjnymi wartościami duchowymi i moralnymi, a także dla artystów, którzy zostali objęci sankcjami ze strony państw obcych".
Dyrygent krezus
Najsłynniejszy z nich to dyrygent Walerij Giergijew, przez niektórych krytyków osobowość porównywalna do Herberta von Karajana (który zresztą należał do NSDAP i figurował na "Liście obdarzonych łaską Bożą w III Rzeszy"; chociaż on akurat żadnego wsparcia finansowego nie potrzebuje).
REKLAMA
Giergijew, według magazynu "Forbes", w 2015 r. znajdował się w pierwszej trójce najzamożniejszych rosyjskich przedstawicieli świata kultury. A w raporcie z tego roku przygotowanym przez zespół Nawalnego można przeczytać o mieszkaniu w Nowym Jorku, niedaleko Lincoln Center, które sławny dyrygent kupił za 2,5 mln dolarów, nieruchomościach w ośmiu włoskich miastach o wartości ponad 100 mln euro (grunty rolne, grunty komercyjne, zabytkowe budynki w Wenecji: na placu św. Marka, dwa pałace nad Canal Grande - Palazzo Barbarigo i część sąsiedniego Palazzo da Mula Morosini). W deklaracjach podatkowych Giergijewa nie ma o tym słowa - zresztą ostatni taki dokument został opublikowany w 2017 roku - chociaż jako dyrektor Teatru Maryjskiego, federalnej instytucji kultury finansowanej z budżetu państwa, ma obowiązek poinformować o tym fiskusa. Ten sam raport oskarża go o to, że pieniądze z funduszu jego imienia, pochodzące z wpłat firm państwowych (oficjalnie przeznaczonego na wspieranie młodych artystów), wydaje na własne potrzeby.
Ale przecież nie z powodu machinacji finansowych z dyrygentem zerwała współpracę La Scala, Orkiestra Filharmonii Monachijskiej czy Vienna Philharmonic Orchestra. Powodem było to, że Giergijew to znany i długoletni zwolennik Putina.
Rosja ma szczęście
Znają się od 1992 roku. Giergijew był wówczas dyrektorem artystycznym petersburskiego Teatru Kirowa (potem przemianowanego z powrotem na Maryjski), a Putin pierwszym zastępcą burmistrza miasta. I to z nim biznesmeni różnej maści - i dyrektorzy, załatwiali swoje interesy. A kiedy w 2008 roku wojska rosyjskie weszły do Gruzji, popierając separatystów z Osetii Południowej, Giergijew, Osetyjczyk z pochodzenia, przed występem Orkiestry Teatru Maryjskiego w Cchinwali, im za to podziękował: "Jako Osetyjczyk jestem bardzo wdzięczny mojemu wspaniałemu krajowi, Rosji, za tę pomoc".
REKLAMA
W 2012 roku (i w 2018) był mężem zaufania Putina w wyborach prezydenckich. W telewizyjnej reklamie tak chwalił swojego faworyta: "Trzeba umieć utrzymać się na stanowisku prezydenta, żeby ludzie mogli liczyć się z krajem. Nie wiem, czy to strach? Szacunek? Rozrachunek". Dwa lat później, po zajęciu przez Rosjan Krymu, podpisał wspomniany już apel. Mówił wtedy: "Prezydent potrafi wszystko wyjaśnić, przekonać ludzi do wszystkiego. Rosja ma szczęście, bo posiada mocnego przywódcę".
Giergijew doskonale rozumie, że sztuka jest też narzędziem propagandy. "W Związku Radzieckim nomenklatura - czyli kadra rządząca - nie była głupia. Zirytowali Prokofiewa i Szostakowicza bardziej niż innych, ale wiedzieli, że to numer 1 i 2. Wiedzieli, że to potężny głos i chcieli, aby nie był zbyt krytyczny. Szostakowicz i Prokofiew byli najlepszą odpowiedzią dla Zachodu" - powiedział w rozmowie z dziennikarzem "The Guardian".
Gdy dyrygent powrócił na dłużej do Rosji, po tym, jak wymówiono mu zachodnie kontrakty, Putin "zaproponował" mu, by połączył Teatr Bolszoj i Teatr Maryjski i stanął na ich czele.
Nie pozwolimy, by ktokolwiek nas skłócił
Apel popierający agresję w 2014 roku podpisał również często występujący z orkiestrą prowadzoną przez Giergijewa pianista Denis Matsujew. Tłumaczył to tak: "Głównym przesłaniem tego listu jest to, że nasze narody [rosyjski i ukraiński - red.] powinny być przyjaciółmi i że w żadnym wypadku nie pozwolimy, aby ktokolwiek skłócił nas ze sobą".
REKLAMA
Lecz jego związki z prezydentem Rosji nie kończą się na owym apelu. W 2020 roku agitował w telewizji za przyjęciem zaproponowanych przez Kreml poprawek do konstytucji. "Dużo podróżuję po całym świecie. Gdziekolwiek pojadę, Rosja jest znana z naszych dzieł - arcydzieł muzycznych, literackich. Myślę, że nie ma takiego miejsca na ziemi, gdzie nasze legendarne postaci kultury nie byłyby znane" - mówił. Po tym neutralnym wstępie dodał: "Obowiązkiem państwa jest dbanie o rozwój naszej kultury, a zmiany w konstytucji mogą zapewnić staranną ochronę naszego unikalnego kodu kulturowego".
Nie powiedział oczywiście o najistotniejszym: jedna z poprawek wprowadzała zakaz sprawowania urzędu prezydenta przez tę samą osobę przez więcej niż dwie kadencje (było "więcej niż dwie kadencje z rzędu"). Ale to nie dotyczy Putina, bowiem kadencje sprawowane przed wejściem w życie nowej wersji konstytucji nie są brane pod uwagę (zostają "wyzerowane"). O tych poprawkach pianista nie mógł nie wiedzieć, bo był członkiem grupy roboczej przygotowującej propozycje poprawek.
Tak jak Giergijew ma swój teatr (a nawet dwa), tak Matsujew ma swój festiwal "Gwiazdy nad Bajkałem", finansowany przez państwo. Oficjalnie za wszystko, co w związku z festiwalem robi, płaci Zagórski Irkucki Teatr Regionalny.
REKLAMA
Do czego Rosja ma prawo
O ile dyrygent i pianista obecnie są bardziej powściągliwi w publicznych wypowiedziach, tak Nikołaj Baskow, śpiewak operowy i estradowy, a także prezenter i showman, nie widzi takiej potrzeby. Oświadczył np. w telewizji, że wyrzucił ze swojego życia tych, którzy "pozwolili sobie na krytykę i obrażanie Rosji, a także jej obywateli". "Po takich wypowiedziach ci ludzie nie istnieją już dla mnie jako koledzy" - zadeklarował. Jest przekonany, że celem Zachodu jest "najpierw upokorzenie nas swoimi sankcjami, kradzież naszych pieniędzy i mienia, a następnie deptanie i niszczenie wszystkiego, co rosyjskie", a "operacja rosyjska [napaść na Ukrainę - red.] jest w pełni zgodna z prawem międzynarodowym. Decyzję o przeprowadzeniu specjalnej operacji wojskowej podjęto zgodnie z art. 51 części 7 Karty Narodów Zjednoczonych, która przewiduje niezbywalne prawo do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony. Dotyczy to nie tylko Rosji jako członka ONZ, ale także jej sojuszników - uznanych przez Rosję niepodległych republik DRL i ŁRL. Rosja ma pełne prawo wziąć na siebie obronę tych republik".
Murem za Putinem stoi też reżyser popularnego i w Polsce filmu "9 kompania" Fiodor Bondarczuk. Do partii Putina "Jedna Rosja" wstąpił w 2005 roku, a w 2009 został członkiem jej Rady Najwyższej. Gdy stanął na czele zarządu studia filmowego Lenfilm, w 2012 roku, po wygranych przez Putina wyborach, w których reżyser był jego mężem zaufania, prezydent zdecydował, że państwo będzie gwarantem kredytu, niezbędnego do odbudowy Lenfilmu. Wysokość gwarantowanej pożyczki to 1,5 mld rubli.
Obecnie rosyjskie media śledzą bacznie, która z gwiazd odwiedziła rannych żołnierzy rosyjskich w szpitalach lub pojechała na występy do Donbasu. A przedstawiciele władzy informują, że ministerstwa obrony i kultury uginają się od zgłoszeń wybitnych postaci rosyjskiej kultury, które chciałyby wystąpić na froncie. Wojskowi tłumaczą, że to niebezpieczne, ale "ludzie i tak się upierają".
REKLAMA
Zdrajczyni
Światowej sławy sopranistka Anna Netrebko na froncie nie wystąpi. Nie tylko dlatego, że żołnierze zapewne wolą koncert piosenkarki Julii Cziczeriny, która świętowała w Doniecku "niepodległość" DRL, czy rapera Husky, który też tam pojechał. Netrebko bowiem, zdaniem przeważającej większości Rosjan, zdradziła swój kraj.
Po 24 lutego dyrektor nowojorskiej Metropolitan Opera, gdzie diwa występowała, niedwuznacznie dał jej do zrozumienia, iż oczekuje jasnego potępienia przez gwiazdę wojny w Ukrainie. Nie z racji pochodzenia słynnej śpiewaczki, lecz dlatego, że w 2014 roku Netrebko została sfilmowana w towarzystwie szefa parlamentu konfederacji samozwańczych republik ludowych Doniecka i Ługańska, z niebiesko-czerwoną flagą Noworosji w ręku.
Śpiewaczka najpierw ogłosiła, że wycofuje się z życia koncertowego, bo to nie jest właściwy czas na występy i tworzenie muzyki, potem opublikowała na Facebooku, że jest przeciwna wojnie, ale "zmuszanie artystów lub jakiejkolwiek osoby publicznej do publicznego wypowiadania swoich opinii politycznych i do potępienia ojczyzny nie jest właściwe". Wtedy w Rosji została uznana za kolejną ofiarę represji Zachodu. Jednak ona 30 marca opublikowała kolejny post: "Wyraźnie potępiam wojnę na Ukrainie, a moje myśli są z ofiarami tej wojny i ich rodzinami. Moje stanowisko jest jasne. Nie jestem członkiem żadnej partii politycznej ani sojusznikiem żadnego przywódcy Rosji. Przyznaję i żałuję, że moje przeszłe działania lub oświadczenia mogły zostać błędnie zinterpretowane" - napisała.
To wystarczyło, by niektóre zachodnie teatry operowe wznowiły z nią współpracę. A rosyjskie - jej występy odwołały. Opera w Nowosybirsku wydała przy tym komunikat, w którym napisano, iż "możliwość występów na europejskich scenach jest dla niej ważniejsza niż losy jej Ojczyzny". I dodano: "Nie wolno nam się obawiać ludzi kultury, którzy odrzucają swoją Ojczyznę. Nasz kraj jest bogaty w talenty, a miejsce wczorajszych gwiazd zajmą nowi artyści o jednoznacznych postawach obywatelskich".
REKLAMA
Do potępień przyłączył się przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin, nazwawszy postępowanie Netrebko zdradą. "Jest głos, ale nie ma sumienia. Pragnienie wzbogacenia i chwały przeważyło nad miłością do Ojczyzny" - skomentował.
Odwieczni miłośnicy pokoju
Rosyjscy artyści - patrioci, czyli ci, którzy popierają prezydenta FR, powtarzają, jak Swietłana Bezrodnaja, skrzypaczka, że Rosjanie teraz, w Donbasie, "jak zawsze", walczą "o większą sprawiedliwość, o teraźniejszość i przyszłość bez wojen i nazizmu, który znów dał o sobie znać". A muzyk Nikołaj Rastorguev, jak piszą rosyjskie media: "legenda sceny narodowej", poświęcił "operacji specjalnej" na Ukrainie wiersz z tym samym motywem:
"Rosja nie zaczyna wojen,
Ona je kończy
Osiągnąwszy koniec w cierpieniu
Zarówno dla siebie, jak i dla innych".
Ewa Zarzycka
REKLAMA
REKLAMA