Najwyższy czas już podziękować za dalsze niemieckie "przywództwo" w Europie. Felieton Miłosza Manasterskiego

Kanclerz Olaf Scholz zapowiedział, że w związku z wojną na Ukrainie Niemcy jeszcze mocniej przejmą odpowiedzialność za Europę i świat. Biorąc pod uwagę dotychczasowe "sukcesy" Niemiec w przewodzeniu Europie szykuje się potężna katastrofa - pisze w swoim nowym felietonie Miłosz Manasterski.

2022-07-20, 15:47

Najwyższy czas już podziękować za dalsze niemieckie "przywództwo" w Europie. Felieton Miłosza Manasterskiego
Olaf Scholz again under fire for breaking promises to Ukraine. Foto: PAP/EPA/FILIP SINGER

Jak wygląda niemiecka odpowiedzialność za Europę dowiedzieliśmy się wiele razy w historii. Niemieccy politycy swoje egoistyczne interesy nazywają europejskimi wartościami, a kiedy ich projekty okazują się chybione, przerzucają odpowiedzialność za nie na sąsiadów, którzy wcześniej ich ostrzegali. Tak zrobiła była kanclerz Angela Merkel wykorzystując wojnę w Syrii jako pretekst do ściągnięcia migrantów z Afryki z przeznaczeniem na tanią siłę roboczą do niemieckich fabryk. Pojęcie "uchodźca" zostało rozciągnięte wówczas na większość nieeuropejskich ludów ziemi, których przedstawiciele zapragnęli z pomocą przemytników opuścić swoje mniej rozwinięte ojczyzny.

Sukces przerósł jednak możliwości państwa niemieckiego. Do RFN postanowiło się wybrać więcej migrantów niż sobie Merkel marzyła. Odwołała się więc do "europejskiej solidarności" i zaczęła razem z Komisją Europejską organizować obowiązkowe przydziały migrantów do innych krajów, w tym Polski. Wspierał ją w tym zarówno ówczesny przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, jak i rząd Platformy Obywatelskiej. Tylko politycy PiS sygnalizowali, że system redystrybucji migrantów jest naruszeniem ich praw, ale przede wszystkim fantastycznym układem z przemytnikami, którzy dzięki niemu mogą zwiększyć transporty zaludniając kolejne kraje przybyszami z Afryki i Bliskiego Wschodu.

Inny doskonały przykład niemieckiej odpowiedzialność to oparcie własnej energetyki na gazie ściąganym z Rosji po preferencyjnej cenie przez omijające wszystkich sąsiadów podmorskie gazociągi. Nie pomagały prośby i groźby Polski, Szwecji, ani nawet ostrzeżenia USA, że uruchomienie obydwu nitek Nord Stream zagraża egzystencji Ukrainy czy Państw Bałtyckich. To nie Niemcy rozpętali wojnę na Ukrainie, ale swoimi pieniędzmi i układami z Rosją stworzyli do niej dogodne warunki. W efekcie wpakowali w kłopoty także samych siebie.

Dzisiaj to nie Niemcy "deputinizują" energetykę, ale robi to osobiście Władimir Putin, który bawi się zakręcając kurek w Nord Stream 1. Niemców straszy widno zimy bez gazu. Na szczęście jest na to metoda - jak pojawiają się problemy, to trzeba przerzucić je na sąsiadów. RFN pozbawiona możliwości czerpania gazu z innych kierunków niż rosyjski i z pustymi magazynami gazu teraz odwołuje się do "europejskiej solidarności" żeby sięgnąć po zgromadzone przez Polskę zasoby błękitnego paliwa.

REKLAMA

Przypomina to bajkę o koniku polnym i mrówce, który spędziwszy lato na zabawie postanowił się dobrać do spiżarni zapobiegliwej sąsiadki. To bajka, rzeczywistość jest dużo gorsza, bo nasz prawdziwy konik robił wszystko, żeby mrówka sama też nie miała co jeść na zimę.

Nasi zachodni sąsiedzi sprawują też "odpowiedzialne przywództwo" w Unii Europejskiej w kwestii pomocy militarnej dla perfidnie zaatakowanej Ukrainy. Gdyby polski rząd słuchał się Berlina Ukraina by już upadła. To mocna teza, ale możliwa do udowodnienia. Niemcy, zwłaszcza w pierwszych tygodniach wojny uważały, że nie można przekazywać broni Ukrainie i uniemożliwiały to także innym krajom, które dysponowały bronią niemiecką! Lotnicze transporty broni z Wielkiej Brytanii musiały omijać RFN, bo "odpowiedzialne Niemcy" nie chciały być odpowiedzialne za rozlew krwi rosyjskiej. Bardzo to niedobrze, kiedy na wojnie ginie napastnik - zdają się nam mówić do tej pory niemieccy politycy, sięgający chyba wspomnieniami do narodowych doświadczeń II wojny światowej.

Gdyby anulować cały pakiet polskiej pomocy militarnej dla Ukrainy (największy po USA, blisko 2 mld USD), niemożliwe do wycenienia potężne polskie wsparcie dyplomatyczne i humanitarne, a do tego uniemożliwić transporty broni z innych krajów przez polskie terytorium, mielibyśmy pewne zwycięstwo Federacji Rosyjskiej.

Czytaj także:

Jest bardziej niż pewne, że gdyby na czele polskiego rządu stali politycy pokroju Donalda Tuska, dla których "niemieckie przywództwo" jest oczywistością, tak właśnie potoczyłaby się historia. A jednak silne i polskie przywództwo prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego jako szefa komitetu ds. bezpieczeństwa, oznaczało robienie dokładnie na przekór "niemieckiemu przywództwu". Od przyjmowania uchodźców, przez dostarczanie broni, po wizyty w bombardowanym Kijowie. Oczywiście Ukraina broni się determinacją swoich żołnierzy. Kiedy jednak kończy się amunicja, pozostaje zwycięstwo moralne. Przekonali się o tym m.in. legendarni polscy obrońcy Westerplatte. Jednak nie o takie zwycięstwo Ukrainy nam chodzi.

Kanclerz Olaf Scholz nie tylko nie przeprasza, za wojnę i kryzys, za który współodpowiedzialni są Niemcy. Kanclerz bezczelnie twierdzi, że teraz to już zdecydowanie potrzeba jeszcze więcej integracji Europy wokół Niemiec i jeszcze więcej niemieckiego przywództwa. Inaczej bowiem przepadniemy. W Berlinie coraz więcej uwagi poświęca się teraz wspólnej europejskiej armii pod niemieckim (nie amerykańskim) przywództwem. Jak dzisiaj wygląda niemieckie przywództwo w tym obszarze?

Aktem wyjątkowego cynizmu pomieszanego z tchórzostwem jest tzw. Ringtausch. Niemcy bali się przekazywać swoją broń na front przeciwko Rosji. Pod presją USA zaproponowali, że oni przekażą sąsiadom z NATO swoją broń w rekompensacie, jeśli ci coś oddadzą walczącej Ukrainie. Polska przekazała Ukrainie blisko 250 swoich zmodernizowanych czołgów T-72, licząc na zasoby czwartego na świecie producenta broni jakim jest RFN. Niemcy jednak nie wywiązali się ze swojej obietnicy. Polityk partii CDU Roderich Kiesewetter dowiedział się, że w zamian za ćwierć tysiąca polskich czołgów rząd niemiecki chciał przekazać nam… 20 starych czołgów Leopard. I to nie od razu! Dostawy miały obejmować jeden czołg miesięcznie od kwietnia 2023 r., a od października 2023 r. "przyśpieszyć" do trzech miesięcznie.

Niemieckie przywództwo kolejny raz pokazało się z najlepszej strony. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji wicepremier Błaszczak poprosił o pomoc Waszyngton i zorganizował 116 dodatkowych, starszych wersji czołgów Abrams, przy okazji ujawniając jak niepoważna jest postawa Niemiec w sprawach bezpieczeństwa.

REKLAMA

A jak może wyglądać w przyszłości "silne niemieckie przywództwo", którego domagał się niegdyś Radosław Sikorski, wówczas będący ministrem spraw zagranicznych rządu PO? Szczegóły zdradził nam premier Saksonii Michael Kretschmer i słowo "zdradził" ma tu wieloraki wymiar. Polityk optuje za jak najszybszym przerwaniem konfliktu, co oznacza w praktyce przyjęcie warunków stawianych przez agresora. - Niemcy i Francja ze swoimi wpływami mają do odegrania główną rolę jako mediatorzy, a w obliczu śmierci i chaosu, w którym pogrąża się świat, musi to być jakaś opcja - powiedział Kretschmer w rozmowie z dziennikiem "Bild". Jeśli zaś chodzi o rosyjskie surowce energetyczne, to według chadeka będą potrzebne Niemcom jeszcze przez 5 lat, więc "sprzedaż" Ukrainy ma służyć po prostu interesom Berlina!

- Z sąsiadami, w tym z Rosją, trzeba się dogadywać - przekonuje były szef MSW Niemiec Otto Schily w wywiadzie opublikowanym na portalu RedaktionsNetzwerk Deutschland (RND). Ta powtarzana ciągle potrzeba "dogadywania się" Niemców jest dziwna, podobnie jak definicja sąsiada. Za wszelką cenę chcą dochodzić do porozumienia z autokratycznym państwem prowadzącym brutalną wojnę, z którym nie mają nawet wspólnej granicy. Natomiast o "dogadywaniu się" z prawdziwym i dobrym sąsiadem - Polską jakoś mowy nie ma.

"Ja wam znów włączę gaz, a wy mi dajcie Ukrainę" - komunikat Władimira Putina wysłany do Berlina jest jasny, a zawarcie układu ponad głowami sąsiadów dla Niemców bardzo kuszące. Można powiedzieć z perspektywy historii, że to już ich specjalność. Dlatego czas najwyższy podziękować już Niemcom za europejskie przywództwo, chyba, że komuś zależy na doprowadzeniu naszego kontynentu do totalnej katastrofy.

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej