Im więcej NATO, tym bezpieczniej. Felieton Miłosza Manasterskiego

Rozszerzenie Sojuszu Północnoatlantyckiego o Finlandię i Szwecję oznacza ożywienie paktu, ale i początek głębszych zmian w układach geopolitycznych wywołane agresją Federacji Rosyjskiej na Ukrainę.

2022-07-05, 14:40

Im więcej NATO, tym bezpieczniej. Felieton Miłosza Manasterskiego

"Prognozy są bardzo trudne, zwłaszcza w odniesieniu do przyszłości" - żartował Woody Allen, ale słowa amerykańskiego reżysera doskonale pasują do sytuacji, w której strategiczne plany najważniejszych rządów i koncepcje najmądrzejszych think-thanków okazały się nie przystawać do rzeczywistości. Większość europejskich rządów prowadziła w ostatnich dekadach politykę opartą o założenia, że w naszej części świata wojny już nie będzie. Bezpieczeństwo miała zapewnić nie uzbrojone po zęby NATO, ale Unia Europejska, która żadnej, nawet najmniejszej armii nie posiada.

Samo istnienie UE miało wystarczyć do tego, żeby załagodzić wszystkie konflikty wokół Europy. Spokojne życie miał nam zapewnić handel, nie armia. Stworzenie silnych więzi gospodarczych pomiędzy stronami potencjalnych konfliktów miało je wykluczyć. Nikt nie zauważył faktu, że ludzkość handluje od zarania dziejów i nigdy jeszcze "pomysł na wspólny biznes" nie okazał się atrakcyjniejszy od planów agresji na sąsiada. Za to strategia osiągania zysków za wszelką cenę, wielokrotnie już pomagała agresorom zapewnić odpowiednie uzbrojenie, za pomocą którego mogli później napaść na swoich partnerów handlowych.

Oczywiście nikt oficjalnie nie był stanie całkowicie wykluczyć ryzyka wojny. W Europie uważano je za zerowe, ale do konfliktu zbrojnego mogło dojść na obszarach peryferyjnych z punktu widzenia Berlina i Paryża. Sahel, Kaukaz, Azja Środkowa, Bliski Wschód - mogły stać się zarzewiem ograniczonego, lokalnego konfliktu. Ewentualnie zaangażowanie militarne Europy polegałoby na wykorzystaniu lotnictwa i komandosów. Wojny XXI wieku miały być krótkie, opierające się na przewadze technologicznej: cyfrowym rozpoznaniu, precyzyjnej amunicji i pojazdach bezzałogowych - w powietrzu, wodzie i na lądzie. Udział bezpośredni żołnierzy miał być coraz bardziej ograniczony a liczba cywilnych ofiar działań zbrojnych minimalizowana.

To, że wojny w Europie nie będzie uwierzyło nawet samo NATO. Zaniechanie zaproszenia do Sojuszu dla Ukrainy i Gruzji w 2008 r. było tłumaczone właśnie brakiem realnego ryzyka wybuchu wojny. Prawie nikt nie wierzył, że Rosja może napaść na jeden i drugi kraj. Według geostrategów prawdopodobieństwo takiego ataku pojawiało się dopiero w efekcie ich przystąpienia do NATO! Aby więc zapewnić im bezpieczeństwo i spokój, odmówiono im wejścia do paktu (stali za tym przede wszystkim Niemcy i Francuzi). Tej naiwnej logice na próżno próbował przeciwdziałać śp. prezydent Lech Kaczyński, ale do wielu jego słowa dotarły tak naprawdę dopiero w lutym 2022 r.

REKLAMA

Wojna na Ukrainie sprowadziła wszystkich na ziemię. Może jeszcze nie wszystkich, ale powrót jest masowy i powszechny. Najtrudniej wrócić zachodnim politykom przywiązanym do tego, że ich największym problemem jest ocieplenie klimatu i wpuszczenie do Europy jak największej liczby ludności nie mającej z nią żadnych związków. Trudno jest zachodnim społeczeństwom, które kłopotały się ostatnio głównie jak troszczyć się o mniejszości seksualne i etniczne, tak, żeby nikt nie poczuł się urażony widokiem choinki w okresie Zimowych Wakacji (bo już nie Bożego Narodzenia). Nie jest łatwo także temu, który rozpętał piekło na Ukrainie - Władimir Putin także był przekonany, że szybka operacja specjalna obezwładni w kilka dni całe państwo. Takie przecież miały być wojny XXI wieku.

Kto szybciej "urealni się" w niezmiennych zasadach tego świata, ten zdobędzie nad innymi znaczącą przewagę. Będzie mógł zatrzymać procesy prowadzące do rozkładu naszej cywilizacji. Warunkiem jest odrzucenie ideologii postępu jako wszechogarniającego, jednokierunkowego procesu. Postęp miał zawsze zwyciężać, jego efektem miał być wieczny pokój, demokracja i prawa kobiet, a do ciemnej przeszłości miało nie być powrotu.

Drogę w drugą stronę jednak znalazła Federacja Rosyjska, wycofując się z postępu społecznego, cywilizacyjnego a nawet technicznego. To w Rosji produkuje się samochody bez poduszek powietrznych, wyciąga z magazynów czołgi z lat 50. ubiegłego wieku, lotnictwo wykorzystuje się do nalotów dywanowych jak podczas II wojny światowej, a żołnierzom pozwala się gwałcić i rabować jak średniowiecznym hordom mongolskim. I prawie nikomu nad Moską, Wołgą i Oką to nie przeszkadza.

Choć wojna prowadzona przez Federację Rosyjską jest tragedią ukraińskiego narodu i państwa, dla pozostałych narodów Europy i świata jest szansą na przypomnienie sobie kim jesteśmy i kim byli nasi przodkowie. Przyszedł czas na zrozumienie, że demokracja i wolność nie powstają w wyniku zakupów gazu i ropy, a niepodległość państw wykuwała się na frontach, a nie w trakcie obrad Parlamentu Europejskiego.

REKLAMA

Dobra wiadomość jest taka, że jako pierwszy obudził się Sojusz Północnoatlantycki. Najważniejsi jego członkowie uznali, że NATO nie powinno być klubem dyskusyjnym, w którym cywile powtarzają wojskowym, że ich oczekiwania wobec budżetu są nadmierne, a zagrożenia przesadzone. Władimir Putin testując reakcję NATO na swoją wojnę widzi dzisiaj, że poniósł ogromną strategiczną porażkę. Zamiast pogrążać się w debatach, NATO się zmienia, odzyskuje kły i pazury. NATO, pomimo osłabienia w ostatnich latach, jest nadal atrakcyjne dla sąsiadów Rosji zagrożonych kolejnymi "operacjami specjalnymi". Skierowanie się w stronę NATO Szwecji i Finlandii jest najlepszą deklaracją wiary w siłę i zdolności Sojuszu Północnoatlantyckiego. Po cóż bowiem przyłączać się do paktu, który nie może nam pomóc, a samo wejście do niego niebywale drażni Kreml.

Przyjęcie Finlandii i Szwecji zmienia się też sam Pakt Północnoatlantycki, który staje się potrzebny nie tylko w Europie, ale w innych częściach świata. Szybkie poszerzenie NATO jest sygnałem dla innych krajów, że NATO nie zastygło, nie opiera się na założeniu, że podział stref geopolityczno-cywilizacyjnych jest już zamknięty. Poszerzenie NATO o dwa ważne europejskie kraje otwiera na nowo rywalizację o wpływy cywilizacji zachodniej na świecie. Choć dzisiaj wydaje się to jeszcze nieprawdopodobne, w kolejnej dekadzie NATO może stać się sojuszem globalnym, nie tylko amerykańsko-europejskim, z członkami na wszystkich kontynentach.

Drugie życie NATO to szansa na uzyskanie trwałego pokoju. Nie ma wątpliwości, że osłabienie NATO oznacza wojny w Europie i Azji. Brak reakcji Sojuszu Północnoatlantyckiego zachęciłby Rosję do kolejnych aneksji. Jeśli jeden tyran bezkarnie przesuwa sobie granice, inni tyrani myślą, ja też mogę. Cisza wokół Ukrainy oznaczałaby w kolejnych miesiącach wojny na wszystkich kontynentach. Nie bez powodu po 24 lutego oczy całego świata skierowały się na Tajwan. Stąd poszerzenie NATO i pozostałe decyzje, które zapadły w Madrycie są nadzieją nie tylko dla Ukrainy, Polski i Europy, ale całego świata. Im więcej NATO, tym po prostu bezpieczniej.

Czytaj także:

Miłosz Manasterski


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej