Od morderstwa Politkowskiej do wojny na Ukrainie. Czego śmierć dziennikarki powinna była nauczyć Niemcy i Elona Muska?

2022-10-07, 05:00

Od morderstwa Politkowskiej do wojny na Ukrainie. Czego śmierć dziennikarki powinna była nauczyć Niemcy i Elona Muska?
Mężczyzna składający kwiaty przed fotografią Anny Politkowskiej. Foto: PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV

Morderstwo Anny Politkowskiej to jedno z wielu dramatycznych ostrzeżeń o naturze Rosji putinowskiej, które Zachód zlekceważył. Wielu nie nauczyło się niczego także po wojnie w Gruzji czy aneksji Krymu. Niestety nawet wojna na Ukrainie nie sprawia, że rozumienie zagrożenia stało się powszechne, co widać choćby po polityce Niemiec, Francji, wypowiedziach Elona Muska.

16 lat temu, 7 października 2006 roku, w dniu urodzin Władimira Putina, przy windzie w bloku przy ulicy Leśnej w Moskwie zastrzelona została Anna Politkowska.

Dziennikarka piętnowała m.in. działania Rosji w Czeczenii - ludobójstwo Czeczenów i dążenie do ich eksterminacji, zbrodnie na ludności cywilnej, przemoc, tortury. Jej głos był słyszalny na świecie, książki tłumaczone na obce języki. Wyjawiała światu zbrodnie sygnowane przez prezydenta Rosji Władimira Putina i Ramzana Kadyrowa, który, wraz ojcem Achmatem Kadyrowem, w II wojnie czeczeńskiej przeszedł na stronę Kremla. Jak informowała już ponad 20 lat temu Politkowska, stworzył on w swoim domu katownię, w której torturował przeciwników politycznych, dopuszczał się wielu zbrodniczych działań i zarabiał, m.in. dokonując porwań i pobierając okup.

Morderstwo Politkowskiej to tylko jedna ze zbrodni, które powinny były ostrzec Zachód. Reakcja na nie nie była właściwa i dlatego historia po części się powtarza.

Czytaj także:

Zachód zlekceważył także, i za jej życia, i po śmierci, ostrzeżenia Politkowskiej na temat tego, dokąd zmierza Rosja dokonująca zbrodni w ramach "operacji kontrterrorystycznej" w Czeczenii.

Wspomnienie morderstwa Politkowskiej pozwala na dokonanie rachunku sumienia i wyciągnięcie co najmniej kilku wniosków, które w kontekście wojny na Ukrainie nie tylko są bardzo aktualne, ale powinny pociągnąć za sobą odpowiednie działania.

Kreml, dokonując zbrodni, likwidując niekorzystne dla siebie postaci, wciąż uzyskuje korzystny dla siebie bilans zysków i strat

Zleceniodawcy morderstwa Anny Politkowskiej nie zostali wykryci. Kreml, który ma za sobą długą listę zbrodni, popełnianych na swoich przeciwnikach, zawsze za wszelką cenę stara się, by jego sprawstwo pozostało teoretycznie nieudowodnione, by pozostała niepewność co do jego winy albo choć cień wątpliwości. Wówczas zbrodnia przysparza Kremlowi samych korzyści. W takiej sytuacji po pierwsze krytycy Kremla, pokazujący jego prawdziwą twarz, są eliminowani, nie ma potrzeby rozliczania się ze zbrodni, które te niewygodne osoby ujawniają światu, po drugie można zbrodnie popełniać nadal i z niczego nie trzeba się tłumaczyć, a jednocześnie współpraca z Zachodem i generowanie wpływów gospodarczych z niej wynikających mogą być kontynuowane.

Zachód wyrażał oburzenie w przypadku morderstw przeciwników Kremla, jednak odpowiednie konsekwencje wobec Moskwy nie były w takich wypadkach wyciągane.

Ci, którzy domagali się zdecydowanych działań przeciwko Rosji w związku z popełnianymi zbrodniami, często nie byli traktowani zbyt poważnie, czasem, stawiając słuszne tezy, ryzykowali utratę autorytetu jako osoby jakoby nieoperujące faktami.

Niestety, zabrakło refleksji, że dyskusja o tym, czy sprawstwo Kremla można uznać za udowodnione, przysłania niektóre inne ważniejsze pytania. Co należy zrobić, jeśli zbrodni dokonała Rosja, a takie jest wszelkie prawdopodobieństwo, i co z tego wynika dla mieszkańców cywilizowanego świata? Refleksji na ten temat często brakowało.

Część ekspertów postuluje, by ustanowić międzynarodowy trybunał do spraw badania zbrodni Kremla, i mógłby on rozpatrywać także skrytobójstwa dokonane na przeciwnikach politycznych Władimira Putina i osób z jego kręgu. Zbadanie tych morderstw byłoby istotnym wkładem w proces rozliczenia putinowskiej Rosji.

Kreml w sposób systemowy prowadzi politykę ludobójczą wobec podbijanych narodów

Z dzisiejszej perspektywy widać, jak słuszne były ostrzeżenia Anny Politkowskiej, dotyczące rosyjskich działań w Czeczenii i tego, w którą stronę ewoluuje Rosja.

Podczas gdy Rosji udało się przedstawić tę wojnę jako walkę z terroryzmem islamskim, Anna Politkowska raportowała o zbrodniach na ludności cywilnej, ludobójstwie i eksterminacji, które miały tam miejsce.

Po tegorocznych oświadczeniach rosyjskich polityków, propagandystów, artykułach programowych w czasie "operacji specjalnej na Ukrainie", widać, że w 2022 roku, kilkanaście lat po wojnie w Czeczenii, ludobójstwo i eksterminacja są znów celem rosyjskich działań, znów torturuje się i gwałci dzieci, kobiety, cywilów, tyle że tym razem Moskwa chce zetrzeć z powierzchni ziemi państwo Ukraińców, odmawia uznania ich odrębności narodowej.

Z punktu widzenia Zachodu w systemowo stosowaną eksterminację trudno jest uwierzyć, trudno jest przyjąć, że jakieś państwo świadomie się tego dopuszcza i odrzuca fundamenty obecnego ładu międzynarodowego i moralnego - dlatego być może wielu nie przyjmuje do wiadomości tego, że taka właśnie jest polityka Kremla, uznając, że to wyolbrzymienie i przesada. Brak właściwej oceny rzeczywistości ma jednak swoje konsekwencje. Z punktu widzenia Moskwy oznacza przyzwolenie na zaostrzanie kursu Kremla.

W przypadku Rosji stosowanie tortur, mordowanie ludności cywilnej nie jest wynaturzeniem czy przypadkiem, ale świadomie stosowanym narzędziem.

Anna Politkowska informowała o tym, ale nie uczyniono właściwego użytku z jej ostrzeżenia.

16 lat po jej zamordowaniu, w czasie gdy Rosja zaczęła kolejną wojnę, zagrożenia ze strony Kremla należy zacząć traktować adekwatnie i wyciągnąć z nich wnioski.

Dlaczego wiedza i analizy Politkowskiej były tak niebezpieczne dla Kremla?

Wiedza o tym, kim naprawdę jest Putin i jakie metody stosuje Rosja, była bardzo niebezpieczna dla Kremla z szeregu powodów.

Taką wiedzę miała Europa Środkowo-Wschodnia - jednak wielu polityków zachodnich nie miało świadomości zagrożeń płynących ze strony Rosji. Ostrzeżenia płynące ze strony m.in. Polski deprecjonowano, ignorowano - nie bez przyczyny zapewne, bo szkodziły interesom np. pewnych grup gospodarczo-politycznym w Niemczech.

Putin z jednej strony krok po kroku starał się osiągać imperialne cele, z drugiej strony był świadomy, że na ich realizację potrzebuje czasu, dotyczyło to między innymi zbrojeń, potrzebował także pieniędzy, które płynęły z Zachodu. Głosy krytyków, które mogły zmniejszyć zyski, zwiększyć konsekwencje popełnianych zbrodni, były niebezpieczne. Mogły pojawić się przeszkody: prześwietlanie korupcji, którą Rosja posługuje się często także za swoimi granicami, dywersyfikacja energetyczna, stwarzanie skutecznych odpowiedzi na rosyjskie zagrożenia. Karkołomny plan Putina, by zbroić się przeciw Zachodowi za zachodnie pieniądze, mógł nagle lec w gruzach. Osoby takie jak Politkowska, czy Borys Niemcow, z punktu widzenia Kremla przedstawiały sobą ogromne ryzyko.

Putin starał się prezentować jako przywódca państwa niewiele różniącego się od swoich partnerów. Na Zachodzie królowała teza, że współpraca z Rosją jest bardzo ważna, bo zwiększa poziom bezpieczeństwa, a tolerancja wobec rosyjskich zbrodni de facto rosła. Społeczeństwa zachodnie wciąż dysponują bardzo małą wiedzą na ten temat, co daje większą swobodę decyzyjną politykom.

Wydawać by się mogło, że wojna na Ukrainie pogłębiła wiedzę o Rosji, ale widzimy, że wiele wpływowych osób wciąż myśli o Federacji Rosyjskiej mierząc ją swoją miarą, traktując ją jak cywilizowane państwo. To może doprowadzić do katastrofalnych skutków. Jak przykłady można przytoczyć wypowiedzi Elona Muska i papieża Franciszka. Wynikają one właśnie w dużej mierze z braku rozumienia Rosji. Niestety konsekwencje takiego myślenia u osób decyzyjnych mogą oznaczać kolejne setki, tysiące zabitych, torturowanych, gwałconych, a zagrożenie to wbrew pozorom dotyczy w nieco dłuższej perspektywie także państw zachodnioeuropejskich.

Elon Musk zaproponował Ukraińcom ustępstwa terytorialne wobec Rosji w związku z szantażem atomowym Kremla. Papież, który przecież ma do dyspozycji szereg doradców, instytutów, nie potępia agresora, tylko zaleca zaatakowanej ofierze, rozważać "poważne rozwiązania pokojowe" - tak jakby nie rozumiał, że takie nie są wysuwane, a Moskwa otwarcie deklaruje, że dąży do zniszczenia Ukrainy i ukraińskości.

Co chciała nam przekazać Anna Politkowska?

Politkowska nie miała złudzeń co d­o tego, czym kieruje się Władimir Putin i kierowany przez niego Kreml, w jaką stronę prowadzi Rosję.

Nie wszyscy jednak z jej obserwacji korzystali. Na tej niewiedzy Putin przez lata budował swoje zasoby militarne, finansowe, polityczne, wpływy w państwach zachodnich.

Wniosek? Należy zdać sobie sprawę, że błędy popełnione w ocenie działań Rosji mogą doprowadzić do katastrofalnych skutków, śmierci tysięcy i cierpień milionów ludzi, tak jak ma to miejsce podczas obecnej wojny na Ukrainie.

Dlatego należy szerzyć wiedzę o Rosji, wyjaśniać, do czego mogą prowadzić próby wybielania jej zbrodniczych działań. Społeczeństwa zachodnie muszą wiedzieć więcej na temat rosyjskich zbrodni - ich niewiedza wystawia naszą cywilizację na ryzyko zniszczenia przez zbrodniczy reżim Władimira Putina.

Putin, Kreml zobaczyli, że zbrodnie opisane przez Politkowską zostały zapomniane, nikt nie poniósł kary. Nawet krytycy Putina zapominali o nich, a były przecież zbrodnie świeższe, aktualniejsze. Między innymi dlatego możliwa była i wojna na Ukrainie.

Nie da się wysunąć innego wniosku niż ten, że dziennikarze, eksperci, publicyści, opinia społeczna nie dość poważnie traktowali zagrożenia płynące ze strony Rosji. Decydenci na Zachodzie często ich nie rozumieli.

Ten sam wniosek dotyczy także Białorusi: gdzie Łukaszenka jest obecnie de facto przedłużeniem dominacji i zbrodniczej polityki Władimira Putina.

Łatwo w przypadku Rosji popaść w rutynę: stwierdzić, że przecież i tak wszystko wiadomo. Jednak, jak widzieliśmy choćby w przypadku przykładów przytoczonych wyżej, choć Rosja stanowi rosnące zagrożenie dla państw Europy Środkowej i Zachodu, nie wszyscy wyciągają z tego wnioski. Błędna polityka Berlina wobec Moskwy, z nie do końca jasnych przyczyn oparta na błędnych założeniach, umożliwiła w dużym stopniu rozpętanie wojny przeciwko Ukrainie. Trzeba pamiętać, że dla Rosji milczenie, brak jasnych ocen, brak osądu, brak wykazywania jasnych standardów oznacza, że polityka dokonywania zbrodni jest kierunkiem jak najbardziej słusznym.

Warto podjąć zdecydowane działania w związku z nierównowagą między wschodem a zachodem Europy, jeśli chodzi o znajomość Rosji. Misją Europy Środkowej może być wyrównanie tych różnic.

Kim była Anna Politkowska?

Anna Politkowska była postacią znaną, jej oceny i analizy Rosji ustanawiały pewien standard, do którego odnosili się inni komentatorzy.

Obecnie nie ma takiego silnego, słyszalnego wpływowego głosu, krytykującego Rosję, zwłaszcza wewnątrz Federacji Rosyjskiej.

Zakładając nie wiedzieć czemu, że prawda zawsze leży pośrodku dwóch opinii, wielu dziennikarzy, komentatorów, hołdowało takiemu podejściu. Cierpiała na tym ocena rzeczywistości.

Ostrze debaty zostało znacznie stępione - o to także chodziło Kremlowi przy eliminacji Anny Politkowskiej.

Jak niebezpieczne dla Kremla były tak jasno oceniające rzeczywistość umysły, widać także na przykładzie Garetha Jonesa. Choć Kreml kontrolował przekaz informacji na Zachód, za pośrednictwem choćby takich "dziennikarzy" jak Walter Duranty, i Jones, świadek Wielkiego Głodu, niewiele mu zaszkodził, w 1935 rok Walijczyk zginął w zagadkowych i niewyjaśnionych okolicznościach.

***
Anna Politkowska była dziennikarką, obrońcą praw człowieka, rzecznikiem "Nowoj Gaziety". Krytykowała działania prezydenta Rosji Władimira Putina i Ramzana Kadyrowa, obecnego prezydenta Czeczenii.

W 2002 roku wydała książkę "Druga wojna czeczeńska", w 2004 roku w Londynie "Rosję Putina".

Urodziła się w 1958 roku w Nowym Jorku. Miała korzenie ukraińskie: rodzice byli pracownikami misji przy ONZ, ojciec wywodził się z Czernihowa, matka była pół-Rosjanką, pół-Ukrainką.

Obnażała prawdę o torturach, zbrodniach, popełnianych przez oddziały Rosji i Kadyrowa na ludności cywilnej w Czeczenii. Kreml często twierdził, że oskarżenia są nieweryfikowalne, co niestety okazało się korzystną dla niego taktyką - nigdy za te zbrodnie nie odpowiedział.
W 2002 roku pisała: "W przeważającej większości w żaden sposób nie cierpimy z racji tego, co tworzy się w naszym kraju. Uspokajamy się tym, że to tylko "czeczeński 1937 rok", że do nas się nie dobiorą. Nadaremnie i lekkomyślnie: historia dowodziła tego niejednokrotnie".


Opracowała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl/kor


Polecane

Wróć do strony głównej