Strącony przez Rosjan dron nie był uzbrojony. "Rosyjscy piloci pokazali amatorkę"
We wtorek "New York Times", powołując się na urzędnika Pentagonu, podał, że "strącony przez rosyjski myśliwiec dron MQ-9 Reaper nie był uzbrojony, a do zderzenia doszło ok. 120 km od Krymu". Według reportera telewizji PBS rosyjski pilot uderzył w dron w sposób niekontrolowany wykazując się amatorstwem. Do sprawy odniósł się także minister obrony Wielkiej Brytanii.
2023-03-15, 05:12
Jak podał "New York Times", MQ-9 odbywał we wtorek rutynową i zaplanowaną wcześniej misję rozpoznawczą, wyruszając z bazy w Rumunii i był w odległości ok. 120 km od wybrzeża Krymu, kiedy przechwyciły go dwa myśliwce Su-27. Rosyjskie samoloty miały śledzić go przez 30-40 minut, wykonywać niebezpieczne manewry wokół bezzałogowca i zrzucać na niego paliwo. Według cytowanego przez dziennik anonimowego przedstawiciela Pentagonu, prawdopodobnie robiły to, by "oślepić" drona lub uszkodzić jego czujniki.
"To amatorka"
Według reportera telewizji PBS Nicka Schifrina, który powołuje się na przedstawiciela Pentagonu, który z kolei widział nagranie wideo incydentu, Su-27 uderzył w MQ-9 w "niekontrolowany sposób" i próbował uniknąć zderzenia, kiedy uderzył w śmigło drona. - To nie jest coś, co widziałbyś u profesjonalnego pilota. To była amatorka - stwierdził rozmówca PBS.
Po zderzeniu maszyna nie była zdolna do kontrolowanego lotu i została sprowadzona do morza, gdzie się rozbiła. Rzecznik Pentagonu generał Pat Ryder nie wykluczył opublikowania wideo ze zdarzenia.
Według "Washington Post", który również powołuje się na anonimowego przedstawiciela resortu obrony, odzyskanie szczątków drona przez USA byłoby bardzo trudne ze względu na brak amerykańskich statków w pobliżu miejsca rozbicia MQ-9. Amerykańskie okręty ani razu nie wpłynęły na teren Morza Czarnego od czasu rosyjskiej inwazji na pełną skalę, choć amerykańskie samoloty i drony stale latają w jego okolicach. Ryder powiedział wcześniej, że do tej pory wraku nie wydobyli także Rosjanie.
REKLAMA
"Rosja nie chce konfrontacji z USA"
Jak informuje CNN, wezwany w we wtorek do Departamentu Stanu rosyjski ambasador Anatolij Antonow powiedział stacji, że Rosja nie chce konfrontacji z USA i woli "nie kreować sytuacji, gdzie możemy stanąć w obliczu niezamierzonych spięć lub niezamierzonych incydentów między Federacją Rosyjską i Stanami Zjednoczonymi". Dodał też, że odbył "konstruktywną" rozmowę na ten temat z asystent sekretarza stanu ds. europejskich Karen Donfried.
"WP" zauważa, że incydent wywołał różne reakcje republikańskich polityków w Kongresie. Senator Roger Wicker, czołowy przedstawiciel partii w komisji ds. sił zbrojnych, stwierdził, że sprawa powinna "posłużyć jako pobudka dla izolacjonistów w Stanach Zjednoczonych, że w naszym narodowym interesie jest traktowanie Putina jako zagrożenia, jakim rzeczywiście jest".
Poczynił w ten sposób aluzję do wcześniejszych słów potencjalnego kandydata partii na prezydenta, gubernatora Rona DeSantisa, który stwierdził, że sprzeciwianie się Rosji na Ukrainie i angażowanie w "spór terytorialny" tych państw nie leży w żywotnym interesie USA.
- Ukraina zmaga się z migracją wewnętrzną. 5 mln uchodźców uciekło przed wojną
- Wiceprezes BGK: wspieramy biznesy ukraińskie i polskie, aby działały i uczestniczyły już po wojnie w odbudowie Ukrainy
Komentarz ministra obrony Wielkiej Brytanii
Brytyjski sekretarz obrony Ben Wallace wezwał Moskwę do poszanowania międzynarodowej przestrzeni powietrznej po tym, jak USA poinformowały, że Rosja spowodowała strącenie amerykańskiego drona nad Morze Czarnym.
- Kluczowe w tej kwestii jest to, że wszystkie strony szanują międzynarodową przestrzeń powietrzną i namawiamy Rosjan do tego - powiedział Wallace podczas międzynarodowych targów sektora zbrojeniowego DSEI Japan w prefekturze Chiba, niedaleko Tokio.
"Pierwsze tak bezpośrednie starcie"
Jak podkreśla agencja Reutera, incydent z udziałem rosyjskiego myśliwca Su-27 i amerykańskiego drona wojskowego MQ-9 jest pierwszym tak bezpośrednim starciem między dwoma mocarstwami od czasu inwazji Rosji na Ukrainę ponad rok temu i grozi pogłębieniem napięć między Waszyngtonem a Moskwą.
Jak dodaje Reuters, "Rosja uznała incydent za prowokację".
REKLAMA
PAP/jb
REKLAMA