Chaos, przyspieszone wybory i brak sprawczości rządu. Szerokie koalicje w parlamentach nie przynoszą nic dobrego
Wybory w kraju, który przechodzi dekompozycję społeczną i polityczną, mogą przynieść chaos i wymusić kolejne wybory. Co gorsza, wprowadzenie wielu mniejszych partii może spowodować utworzenie tzw. jałowej koalicji, której rząd, w obawie o jej rozpad, nie będzie umiał sprawnie zarządzać państwem. We współczesnej polityce o tym jak to jest bolesne, przekonały się takie kraje jak: Belgia, Holandia, czy Bułgaria.
2023-10-07, 12:10
Niezwykle interesująca sytuacja polityczna miała miejsce w Belgii. We Flandrii wybory 26 maja 2019 r. wygrał Nowy Sojusz Flamandzki (N-VA), uzyskując jedną czwartą głosów. Podobne poparcie dostała na południu kraju Partia Socjalistyczna (PS) byłego premiera Elio di Rupo. Uwzględniając populację całego kraju N-VA dostała jednak tylko 16 proc. głosów, a Socjaliści 9,46 proc. W tamtym czasie partie te ze sobą nie współpracowały ze względu na ogromne różnice programowe.
Nowy rząd tego kraju został zaprzysiężony 1 października 2020. Jego szefem został 44-letni Alexander De Croo wywodzący się z partii flamandzkich liberałów. Rząd De Croo został stworzony z koalicji aż siedmiu partii z dwóch wspólnot etnicznych tworzących społeczeństwo Belgii. W koalicji znaleźli się socjaliści, liberałowie i zieloni flamandzcy oraz walońscy, a także flamandzcy chrześcijańscy demokraci.
O utworzenie rządu apelował nawet sam król Belgii - Filip. - Liczymy, że stanie się to bez zbędnych ceregieli - powiedział król. Zwracając się do swoich rodaków, zadeklarował, że wierzy w ogromny potencjał kraju i jego zdolność do sprostania wyzwaniom. Jak zaznaczył, warunkiem jest jednak połączenie sił i dążenie do jedności w różnorodności, przy poszanowaniu wrażliwości wszystkich.
Co ważne, rząd udało się utworzyć przez marginalizację nacjonalistów flamandzkich. Nie tylko tych radykalnych z Interesu Flamandzkiego, ale też Nowego Sojuszu Flamandzkiego, który był częścią koalicji rządzącej w poprzedniej.
REKLAMA
Negocjacje w sprawie utworzenia nowego rządu trwały 493 dni co pokazuje coraz większą dekompozycję społeczną Belgii, a za nią rozdrobnienie parlamentu. W belgijskiej Izbie Reprezentantów zasiadają parlamentarzyści aż z 11 partii i koalicji, a dodatkowo deputowani niezależni. Nowi koalicjanci uzgodnili środki antykryzysowe wobec spowolnienia wywołanego pandemią koronawirusa oraz program inwestycji w sferze bezpieczeństwa, cyfryzacji, kolei oraz dofinansowanie służby zdrowia.
Zobacz na i.pl: Nowy spot PiS. Jak powstrzymać "koalicję chaosu"?
Kłopoty rządu Holandii przez imigrantów
Kraje Beneluksu nie mają szczęścia do władz centralnych. W lipcu 2022 r. premier Holandii Mark Rutte złożył pisemną rezygnację na ręce króla Wilhelma Aleksandra - poinformowały w sobotę rano służby prasowe niderlandzkiego rządu. Czwarty gabinet, na którego czele stał lider liberalnej Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), przetrwał 543 dni.
REKLAMA
Przedterminowe wybory do izby niższej parlamentu (Tweede kamer) odbędą się 22 listopada br., zdecydował w piątek ustępujący rząd.
W ubiegłym tygodniu gabinet premiera Marka Ruttego podał się do dymisji z powodu różnic w koalicji w sprawie przyjmowania uchodźców. Upadek gabinetu oznaczał rozwiązanie izby niższej parlamentu i zarządzenie nowych wyborów.
Ustępujący rząd zdecydował, iż odbędą się one w środę 22 listopada i tego dnia Holendrzy wybiorą 150-osobową Tweede kamer. Ostatnie badania preferencji politycznych wskazują, że największe szanse na zwycięstwo mają partia ustępującego premiera liberalna VVD i farmerskie ugrupowanie BBB, które wygrało tegoroczne wybory regionalne.
Czytaj więcej na i.pl: To liczba hańby Donalda Tuska. Prawo i Sprawiedliwość opublikowało najnowszy spot dotyczący wieku emerytalnego
REKLAMA
Jeszcze bardziej skomplikowana sytuacja była w Bułgarii
2 kwietnia 2023 r. w Bułgarii odbyły się przedterminowe wybory, które po raz kolejny nie przyniosły jednoznacznego rozstrzygnięcia. Były to piąte wybory od kwietnia 2021 r. Jak przypomina Ośrodek Studiów Wschodnich w swojej analizie bułgarskiej sceny politycznej bezpośrednia przyczyna ich rozpisania to niemożność wyłonienia gabinetu dysponującego poparciem większości posłów po elekcji z 2 października 2022 r.
Zarówno jej zwycięzca – GERB–SDS – jak i drugi co do wielkości klub parlamentarny (PP) i trzeci (BSP) nie potrafiły sformować rządu większościowego. Żadna siła w poprzedniej kadencji Zgromadzenia Narodowego nie chciała też poprzeć gabinetu mniejszościowego.
Jak informuje OSW "umowa GERB–SDS i PP–DB zakłada rotacyjny model sprawowania władzy w najbliższych 18 miesiącach. Przez pierwsze dziewięć miesięcy premierem pozostanie Denkow, 61-letni profesor chemii, pełniący w kilku poprzednich gabinetach funkcję ministra edukacji i szkolnictwa wyższego, a wicepremierem i ministrem spraw zagranicznych – Marija Gabriel z GERB–SDS, 44-letnia była europosłanka, od 2019 r. komisarz UE ds. innowacji, badań, młodzieży i kultury. Następnie, na kolejne dziewięć miesięcy, rolę szefa rządu przejmie Gabriel. Oprócz należących do PP–DB Asena Wasilewa, który obejmie resort finansów i nadzór nad wykorzystaniem funduszy europejskich, oraz Atanasa Sławowa, nowego ministra sprawiedliwości, pozostali członkowie rządu nie są politykami partyjnymi, ale mają opinię ekspertów."
REKLAMA
Negocjacje w sprawie wyłonienia gabinetu były kilkukrotnie zrywane, a pierwsza misja utworzenia rządu pod kierownictwem Gabriel zakończyła się fiaskiem. Do ostatniej chwili pojawiały się napięcia między oboma ugrupowaniami. Pod koniec maja jeden z posłów PP–DB ujawnił kilkugodzinne nagranie z posiedzenia władz partii, na którym jej przywódcy wypowiadali się lekceważąco o rywalach politycznych, jak również snuli wizję porozumienia z instytucjami UE w sprawie zmian politycznych w kraju po dojściu do władzy.
- Szef MSZ: Niemcy chcą przerzucić konsekwencje własnych błędów na pozostałych w UE. Temu służy mechanizm relokacji
- "Nie wierzcie opozycji ws. migracji". Prezes PiS: przymusowa relokacja to najgorsza z możliwych decyzji
PAP/IAR/OSW/mn
REKLAMA