Tajemnicza śmierć grindwali. Utknęły na plaży, bo chciały pomóc
2024-07-11, 19:25
Co najmniej 65 grindwali długopłetwych zginęło na brzegu jednej z wysp szkockiego archipelagu Orkadów. Prawdopodobnie jeden z osobników wpadł w tarapaty, a reszta stada próbowała mu pomóc. To jeden z największych takich wypadków w ostatnich latach.
O zdarzeniu poinformowała zajmująca się ratowaniem morskich zwierząt organizacja charytatywna British Divers Marine Life Rescue.
BDMLR przekazała, że w czwartek przed południem otrzymała informację o stadzie 77 grindwali, które utknęły na plaży na brzegu wyspy Sanday, a po przybyciu na miejsce weterynarze stwierdzili, że tylko 12 z nich jeszcze żyje, ale nie wiadomo, czy uda się je uratować. Ocenili, że zwierzęta - wśród których były samce, samice i młode - znajdowały się na brzegu od co najmniej kilku godzin.
Eksperci mówią, że na razie nie wiadomo, co spowodowało, że całe stado znalazło się na brzegu, ale prawdopodobnie jeden z osobników wpadł w tarapaty, a reszta stada próbowała pomóc. Grindwale długopłetwe (Globicephala melas), ssaki z rodziny delfinowatych, mają bliskie więzi społeczne i kiedy jeden z członków stada wpada w kłopoty, inne często podążają za nimi, co prowadzi do tego typu wypadków.
Grindwale na brzegu. Jak je uratować?
Możliwe jest także, że znalazły się zbyt blisko brzegu w czasie przypływu, a gdy morze zaczęło się cofać w czasie odpływu, utknęły na brzegu.
REKLAMA
Według wstępnych ocen to najtragiczniejszy wypadek tego rodzaju w Szkocji od co najmniej 1995 roku, choć w ostatnich latach odnotowano kilka podobnych zdarzeń o nieco mniejszej skali. Prawie dokładnie rok temu na brzegu wyspy Lewis w archipelagu Hebrydów utknęło stado 55 grindwali długopłetwych. Z 15 żywych zwierząt udało się uratować tylko jedno, pozostałe trzeba było uśpić. W 2011 roku na płycizny w regionie Sutherland w północnej Szkocji wpłynęło 60-70 osobników.
Skuteczny ratunek wymaga szybkiego przywrócenia zwierząt do naturalnej pozycji grzbietem do góry i natychmiastowego wypuszczenia ich z powrotem do wody.
PAP/bartos
REKLAMA
REKLAMA