Walka na ulicach, protesty w Gruzji przybierają na sile. "Rewolucja fajerwerków"?

- Protesty będą trwały. Rozwinęły się i zdywersyfikowały. Na przykład manifestacja wymusiła na państwowym kanale telewizyjnym, że dopuści na antenę społeczeństwo obywatelskie - przekazał portalowi polskieradio24.pl Kakha Gogolaszwili, były dyplomata z Tbilisi. W stolicy Gruzji protestujący bronią się przed armatkami wodnymi, używając fajerwerków. Manifestacje są też w innych miejscach w kraju. Czy to nowa rewolucja, rewolucja fajerwerków? Zdaniem dyplomaty, nie można tego wykluczyć.

2024-12-02, 08:00

Walka na ulicach, protesty w Gruzji przybierają na sile. "Rewolucja fajerwerków"?
Bitwa na ulicach Tbilisi. Foto: PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI

W Gruzji czwartą noc protestowali zwolennicy integracji z Unią Europejską. - Manifestacje stale się poszerzają, pojawiają się też nowe formy oporu - wskazuje Kakha Gogolaszwili, były dyplomata z Tbilisi, który negocjował zawartą w 2014 roku umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską. Dlatego jego zdaniem protesty w Gruzji nie wygasną. 

Przed parlamentem w Tbilisi i tej nocy zgromadziły się tysiące ludzi. Policja usiłowała rozpędzić protest. Niektórzy demonstranci w Tbilisi używali fajerwerków, by bronić się przeciwko armatkom wodnym, używanym przez funkcjonariuszy.

Gruzini walczą o europejską przyszłość

Co spowodowało taki społeczny, ogólnokrajowy zryw? Prozachodnie protesty wybuchły z nową siłą, gdy 28 listopada władze Gruzji zatrzymały negocjacje akcesyjne z UE do 2028 roku. Gruziński rząd zrezygnował też z unijnej pomocy finansowej. A wszystko to miało miejsce po wyborach parlamentarnych 26 października, w których doszło do wielu naruszeń. O zorganizowanie nowych wyborów w ciągu roku zaapelował w czwartek w rezolucji Parlament Europejski. Jest to także postulat opozycji w Gruzji i zapewne wielu manifestujących.

REKLAMA

- W wielu miastach ludzie wyszli na ulice i domagali się nowych wyborów. Liczba protestujących rośnie każdego dnia, każdego dnia dochodzi do starć z policją - zauważa nasz rozmówca, były dyplomata.

Formy protestu są różne. Dyplomata zaznaczył, że w Tbilisi manifestanci domagali się rezygnacji kierownictwa stacji i "oddania TV ludziom". Jak mówi, zablokowano ulicę przed siedzibą nadawcy i wymuszono w ten sposób deklaracje o dopuszczeniu na antenę przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego.

Pytany, czy będzie to kolejne rewolucja, "rewolucja fajerwerków", Kakha Gogolaszwili odpowiada, że "nie można wykluczyć".- "Kto to wie?".

REKLAMA

Protesty nie tylko w Tbilisi

Jednak duże protesty mają miejsce nie tylko w Tbilisi. Także w Kutaisi, trzecim największym mieście Gruzji, położonym na zachodzie kraju.

Internauci komentują, że to najpewniej największy tego rodzaju protest, jaki miał miejsce w Kutaisi.

Czytaj więcej:

Demonstracje odbywały się w Batumi, Rustawi, Zugdidi. Według mediów zablokowano drogę do miasta portowego Poti (nad Morzem Czarnym).

Ważna decyzja prezydent Gruzji

Dyplomata w rozmowie z portalem polskieradio24.pl wskazał także na decyzję prezydent Salome Zurabiszwili.

Prezydent oświadczyła, że nie uznaje legalności  nowego parlamentu i pozostanie w parlamencie do czasu przeprowadzenia nowych wyborów.

14 grudnia specjalne kolegium ma wybrać nowego prezydenta - jest ono zdominowane przez partię rządzącą, Gruzińskie Marzenie. Sytuacja jest zatem napięta.

REKLAMA

Jednocześnie setki dyplomatów i urzędników podpisało otwarte listy, w których stwierdzili, że zawieszenie rozmów z UE jest niezgodne z prawem, ponieważ cel przystąpienia do niej jest zapisany w konstytucji Gruzji.

Opozycja zaczyna się znów jednoczyć, Zachód reaguje

Jak zauważył Gogolaszwili, ważną decyzję podjęła opozycja. - Partie polityczne utworzyły radę koordynacyjną i obiecały podejmować decyzje tylko wspólnie - wskazuje nasz rozmówca.

W reakcji na wydarzenia w Gruzji, w sobotę rząd USA wstrzymał Dialog Strategiczny z Tbilisi i potępił brutalne represje wobec protestujących.

REKLAMA

Solidarność z protestującymi i żal z powodu wyboru władz Gruzji wyraziła w pierwszym dniu urzędowania szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas. Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej wraz z komisarz ds. rozszerzenia Martą Kos wydały 1 grudnia oświadczenie w sprawie deklaracji premiera Gruzji. "UE ponownie wyraża swoje poważne obawy dotyczące dalszego pogorszenia się stanu demokracji w kraju, w tym naruszeń, do których doszło w okresie przedwyborczym i w wyborach parlamentarnych. W tym kontekście UE oczekuje końcowego raportu OBWE/ODIHR i jego zaleceń. Unia Europejska stoi po stronie narodu gruzińskiego i jego wyboru europejskiej przyszłości. Drzwi Unii Europejskiej pozostają otwarte, a powrót Gruzji do europejskich wartości i droga do przystąpienia do Unii Europejskiej leży w rękach gruzińskiego kierownictwa” - czytamy w oświadczeniu.

Także nowy szef Rady  Europejskiej Antonio Costa wyraził solidarność z Gruzinami. Poinformował, że wraz z Kają Kallas brał udział w rozmowie telefonicznej z prezydent Gruzji.

Pod koniec grudnia KE w poprzednim składzie zawiesiła proces akcesyjny Gruzji, domagając się wyjaśnienia nieprawidłowości w procesie wyborczym i tego, by Gruzja zaczęła przestrzegąć unijnych zasad.

REKLAMA


Także w niedzielę państwa bałtyckie zdecydowały się wprowadzić sankcje przeciwko odpowiedzialnym za represje w Gruzji. Taką informację podał na platformie X szef litewskiego resortu spraw zagranicznych Gabrielus Landsbergis.


Wcześniej w sobotę doszło do rozmowy telefonicznej prezydent Gruzji z polskim prezydentem Andrzejem Dudą. 

REKLAMA


Parlament Europejski w czwartek uchwalił wspomnianą wyżej rezolucję, wzywającą do powtórzenia wyborów parlamentarnych 26 października.

Sytuację bacznie obserwuje Rosja. Dyżurny propagandysta Kremla Dmitrij Miedwiediew, wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, w skandalicznych słowach groził protestującym w Gruzji ("to się źle kończy"), i gruzińskiej prezydent.

REKLAMA

***

W czasie protestów w Gruzji policja działa bardzo brutalnie. Dziesiątki osób zostały rannych, w tym także dziennikarze. 

***

Więcej na ten temat: O co chodzi demonstrującym? Jaki plan mają władze Gruzji?>>>

REKLAMA

PolskieRadio24.pl/in./Agnieszka Kamińska


PAP PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej