"Byliśmy żywymi tarczami". Wstrząsająca relacja cywila, który uciekał z okupowanego Chersonia
- Rosjanie, żeby odwrócić uwagę naszych wojsk, puszczali nas masowo i kryli między naszymi samochodami swoje wozy bojowe - powiedział Ihor, uciekinier z okupowanego Chersonia. - Byliśmy ich żywymi tarczami - dodał.
2022-07-30, 09:30
Kontrolę nad położonym na południu Ukrainy Chersoniem Rosjanie przejęli na początku marca; jest to dotąd największe miasto zajęte przez wojska okupacyjne po rozpoczętej 24 lutego inwazji. Ihor próbował wydostać się z niego sześć razy, ale dopiero za siódmym udało mu się przedostać na tereny kontrolowane przez ukraińskie władze.
- Ewakuacja była niesamowicie niebezpieczna. Ludzie ginęli na drogach. Byli ostrzeliwani z czołgów, karabinów i artylerii. Życie pod rosyjską okupacją byłoby jednak jeszcze groźniejsze, a najbardziej bałem się przymusowej mobilizacji do rosyjskiego wojska - mówi mężczyzna.
"Byli brudni i przypominali bezdomnych"
Przyznaje, że razem z byłą żoną podjął decyzję o rozdzieleniu się i zostawieniu pod jej opieką syna. - Ustaliliśmy, że tak będzie bezpieczniej. Jeśli zostalibyśmy razem, sprowadziłbym na nich niebezpieczeństwo. Jestem byłym żołnierzem i Rosjanie - gdyby się o tym dowiedzieli - mogliby się również mścić na nich - wyjaśnia Ihor. Kobieta wraz z dzieckiem opuściła miasto w marcu, Ihorowi udało się to dopiero w połowie maja.
- Przed wyjazdem zniszczyłem książeczkę wojskową i usunąłem wszystkie konta w mediach społecznościowych. Miałem tam wiele artykułów i zdjęć, które mogłyby mnie narazić na niebezpieczeństwo, jak np. zdjęcia z demonstracji sprzeciwiających się rosyjskiej okupacji - mówi.
REKLAMA
Zauważa, że sprawdzający go na pierwszym punkcie kontrolnym wojskowi pochodzili w dużej mierze z tzw. separatystycznych republik ludowych na wschodzie Ukrainy. - Wyglądali na bardzo wystraszonych i zaniedbanych. Wielu z nich nie miało zębów, byli brudni i przypominali bezdomnych, i osoby z nizin społecznych. Do tego byli naprawdę brutalni, chamscy i wyprani przez rosyjską propagandę. Szczerze wierzyli w to, co mówią im kremlowskie władze - tłumaczył.
- Zadawali mnóstwo pytań: o wojnę, o ukraiński rząd, o to, czy mógłbym służyć w rosyjskiej armii i co wiem o ukraińskich pozycjach. Zawsze odpowiadałem, że nic nie wiem, że nie interesuję się polityką i chcę po prostu wyjechać - dodaje. - Następnie wypytywali mnie o to, co robiłem przed ośmioma laty, gdy wojna wybuchła na wschodzie kraju i rozbierali, by sprawdzić, czy mam tatuaże wskazujące na obecność w wojsku lub przywiązanie do Ukrainy - wyjaśnia.
- Rosja państwem sponsorującym terroryzm? Jest rezolucja amerykańskiego Senatu
- W trakcie rosyjskiego ataku osłoniła syna własnym ciałem. Teraz jest sparaliżowana
- Ilu rosyjskich żołnierzy zginęło na Ukrainie? Kongres USA wskazuje na "ogromną liczbę"
"Szukali byłych wojskowych"
Obsługujący kolejne punkty kontrolne kadyrowcy, czyli walczący po stronie rosyjskiej Czeczeni, byli zdaniem Ihora "zdecydowanie bardziej profesjonalni". - Sprawdzali nas dokładniej: przeszukiwali nasze telefony i laptopy, konta na mediach społecznościowych. Szukali zdjęć z wojska lub proukraińskich demonstracji - wyjaśnia.
REKLAMA
Chociaż przyznaje, że nigdy nie znaleziono śladów świadczących o jego służbie wojskowej, sprzęt tych, których o to podejrzewano, niszczony był na miejscu. - Chcieli ich zastraszyć; zazwyczaj później ich puszczali, ale słyszałem też o przypadkach zaginięć niektórych z tych osób. Okupanci szukali przede wszystkim byłych wojskowych i osób, które podejrzewali o przynależność do działającej w Chersoniu partyzantki - tłumaczy.
Zapytany o to, jak uzasadniano odmowę wypuszczenia go z miasta, mówi, że Rosjanie zasłaniali się "troską o bezpieczeństwo cywili". - Mówili, że to dla nas niebezpieczne, bo trwają walki. Tak naprawdę chowali się za nami, gdy w wielkich kolejkach opuszczaliśmy miasto. Żeby odwrócić uwagę Ukraińców, puszczali nas masowo i kryli między naszymi samochodami swoje wozy bojowe. O wypuszczaniu nas informowali wojsko ukraińskie i wtedy sami się przemieszczali, żeby uniknąć ostrzału - wyjaśnia Ihor.
Odpowiadając na pytanie o to, jak widzi swoją najbliższą przyszłość, Ihor zapewnia: "Gdy tylko uporam się z przejściowym problemem ze wzrokiem, wstąpię do armii Ukrainy".
Zobacz także: Mariusz Błaszczak w "Sygnały dnia"
REKLAMA
nj
REKLAMA