Więcej migrantów oznacza więcej zamachów? Przykłady z zachodniej Europy nie pozostawiają wątpliwości

Dramatyczny wzrost zamachów i działań terrorystycznych w Europie w ostatnich dwóch dziesięcioleciach jest bezpośrednio związany z napływem islamskich migrantów do krajów na południu Starego Kontynentu. Ofiarami tych ataków padali, niestety, także obywatele Polski.

2023-06-23, 16:58

Więcej migrantów oznacza więcej zamachów? Przykłady z zachodniej Europy nie pozostawiają wątpliwości
Policja wyprowadza rannych z klubu Bataclan, gdzie doszło do ataku terrorystycznego.Foto: YOAN VALAT/PAP/EPA

W latach po zakończeniu II wojny światowej pojęcie zamachu terrorystycznego w Europie Zachodniej wiązano głównie ze zdarzeniami związanymi z wojną domową w Irlandii i działaniami tamtejszej Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Odnoszono je także do działań lewicowych ugrupowań ekstremistycznych takich jak np. Rote Amree Fraktion, siejącej postrach w Niemczech w latach 60. i 70.

Na terenie Francji z kolei do takich ugrupowań zaliczano grupę Akcja Bezpośrednia (Action directe), której głównym celem była walka z "międzynarodowym imperializmem". A walkę tą rozpoczęła ona od ostrzelania związku francuskich pracodawców. Z kolei Hiszpania zmagała się z problemem baskijskiej organizacji ETA, która terroryzm stosowała w walce o uzyskanie niepodległości swojego regionu

O początkach terroryzmu stosowanego przez podmioty związane ze światem islamskim mówi się od 2001 roku i zamachu przeprowadzonego na World Trade Center we wrześniu tego roku. Była to pierwsza tak poważna próba zastraszenia państwa zachodniego, której sprawstwo przypisano szeroko pojętemu światowi arabskiemu. 

Najpierw były Madryt i Londyn

Z kolei w Europie za wydarzenie, od którego mówi się o terroryzmie islamskim, uznaje się ataki w Madrycie w 2004 roku oraz w Londynie w 2005 roku. 11 marca w stolicy Hiszpanii doszło bowiem do serii zamachów bombowych na pociągi osobowe. Użyto wówczas trzynastu ładunków wybuchowych, z czego dziesięć eksplodowało. W wyniku ataku zginęło 191 osób, a 1858 zostało rannych, co czyni ten zamach najkrwawszym aktem terroryzmu w Europie od czasów zamachu z Lockerbie 21 grudnia 1988 roku. W wyniku przeprowadzonego śledztwa zebrano dowody wskazujące na zaangażowanie fanatyków islamskich, parę związanych z nimi grup przyznało się do dokonania zamachów.

REKLAMA

Nieco ponad rok później, 7 lipca 2005 roku, islamscy terroryści dokonali serii zamachów bombowych w londyńskiej komunikacji miejskiej. Trzy samobójcze ataki w metrze i jeden w autobusie wstrząsnęły opinią publiczną Wielkiej Brytanii. W sumie w ataku tym zginęły 52 osoby, a 784 zostały ranne. Zamachowcami okazali się młodzi mężczyźni, w większości urodzeni na terenie Wielkiej Brytanii w rodzinach islamskich, lub tacy, którzy niedawno przeszli na islam. Żaden ze sprawców nie był wcześniej zaangażowany w aktywność terrorystyczną, nie byli więc znani policji ani służbom specjalnym.

Skala problemu rośnie

Liczba muzułmanów w Europie od tego czasu stale się zwiększa. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że w rodzinach islamskich rodzi się więcej dzieci, ale także ze względu na prowadzoną przez Unię Europejską politykę polegającą na zapraszaniu na teren Starego Kontynentu przybyszów z tzw. Maghrebu, którzy według zamierzeń Brukseli i Berlina mieli stanowić tanią siłę roboczą. 

Większa liczba islamskich przybyszów oznacza także łatwiejsze przenikanie na Stary Kontynent osób o poglądach skrajnych i ekstremistycznych, którym z kolei w wyniku takiego rozwoju sytuacji jeszcze łatwiej pozyskiwać ludzi do współpracy. Statystyki z tamtych lat pokazują stały wzrost liczby zamachów terrorystycznych na całym świecie, w tym także w Europie.

I choć rosnąca liczba zamachów dotyczy głównie Afryki, to jednak dochodzi do nich także w miejscach od takich wydarzeń dotychczas wolnych. Do pierwszego zamachu samobójczego z wykorzystaniem samochodu pułapki na terenie Skandynawii doszło w Sztokholmie w grudniu 2010 roku. Tam zamachowcem samobójcą również okazał się młody mężczyzna, który urodził się w Szwecji i miał obywatelstwo tego kraju. 

REKLAMA

Krwawy rok 2015 we Francji

Kolejnym atakiem, o którym swego czasu informowały media na całym świecie, było wtargnięcie terrorystów do siedziby francuskiego tygodnika "Charlie Hebdo”. W zamachu na redakcję zginęło 12 osób. Ponadto rozpoczął on serię kilku podobnych wydarzeń o podłożu terrorystycznym, które miały miejsce we Francji do 9 stycznia. Styczniowe zamachy były jasnym odzwierciedleniem problemu, jaki od pewnego czasu narastał nad Sekwaną. 

Jeszcze bardziej krwawy dla Paryża okazał się 13 listopada tego samego roku, kiedy to w różnych częściach stolicy Francji  doszło do serii strzelanin i eksplozji. Tragicznym symbolem tego dnia jest do dziś atak na teatr Bataclan, gdzie zamachowcy wzięli zakładników i starli się z policją. Funkcjonariusze przypuścili szturm na teatr, w wyniku którego zabili siedmiu spośród ośmiu sprawców zamachu. Niestety zginęło wówczas 87 osób uczestniczących w koncercie. Przez cały tragiczny wieczór życie straciło w sumie 130 osób, a ponad 300 zostało rannych, z czego 99 było w ciężkim stanie.

Celem skupiska ludzi

Zaledwie cztery miesiące później wybuchy wstrząsają Brukselą. W stolicy Belgii dochodzi do serii trzech skoordynowanych zamachów bombowych: dwóch na lotnisku w Zaventem i jednego przy stacji metra Maelbeek. W atakach zginęły 32 osoby i trzech zamachowców samobójców, a ponad 316 osób zostało rannych. Zamachy były wówczas najkrwawszym aktem terroryzmu w historii Belgii. Belgijski rząd ogłosił trzy dni żałoby narodowej.

W lipcu 2016 strach znów sparaliżował Francję. W Nicei terrorysta jako narzędzie masowego mordu wykorzystał ciężarówkę. Pochodzący z Tunezji 31-letni imigrant wjechał w tłum świętujący Dzień Bastylii. Zginęło wówczas 87 osób, ciężko rannych było ponad 300. Wśród ofiar zamachowca imigranta znalazło się wówczas dwóch obywateli Polski, siostry Małgorzata i Magdalena, na co dzień mieszkanki powiatu myślenickiego.

REKLAMA

Zamachy nie tylko w metropoliach

Zaledwie dziesięć dni później islamiści wzięli na cel kościół w Saint-Étienne-du-Rouvray. Napastnicy wtargnęli do świątyni w czasie porannych nabożeństw. Uzbrojeni w noże zamachowcy, obywatele francuscy, wzięli pięcioro zakładników: księdza, dwie siostry zakonne i dwóch wiernych. Jednej z sióstr udało się uciec i zaalarmować policję. W wyniku akcji specjalnego oddziału policji udało się uratować także pozostałe siostry zakonne. Niestety islamiści pozbawili życia 86-letnieego proboszcza Jacquesa Hamela. Atak na Saint-Étienne-du-Rouvray pokazał, że terroryzm nie jest problemem wyłącznie metropolii, ale może dotykać także mniejszych miejscowości, w których przebywają islamscy ekstremiści.

Polacy ofiarami zamachów islamistów

W sumie w tym czasie w zamachach na całym świecie zginęło 20 Polaków. Najwięcej podczas ataku na WTC. Wśród ofiar można m.in. wymienić pochodzącego z Katowic Bartosza Niedzielskiego, który został postrzelony podczas zamachu w Strasburgu 11 grudnia 2018 roku. 

Pamiętamy także o małżeństwie Marcinie i Angelice Klisach, którzy zostali zabici podczas ataku w Manchesterze w trakcie koncertu Ariany Grande. Państwo Klisowie osierocili dwie córki.

Szerokim echem odbiła się również sprawa z grudnia 2016 roku, kiedy to radykalny islamski terrorysta Anis Amri wjechał w tłum ludzi w Berlinie. W zamachu zginęło 12 osób, a jedną z ofiar był kierowca wykorzystanego do ataku pojazdu, Łukasz Urban. Niemieckie media przez kilka dni po ataku informowały, że Polak żył w trakcie ataku terrorystycznego. Po sekcji zwłok podawano nawet, że trzymał ręką kierownicę, próbując powstrzymać atak terrorysty. Policja przypuszcza, że kierowca został wcześniej kilkakrotnie raniony nożem, ale do końca walczył z napastnikiem.

REKLAMA

Czytaj także:

PR24/PAP/łs


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej