Poważna wada wzroku nie jest przeszkodą? Rekrut na wojnę z Ukrainą praktycznie nie widzi

37-letni nauczyciel z położonego w północno-wschodniej części rosyjskiej Syberii Jakucka zgłosił się do wojska pomimo wady wzroku wynoszącej minus 19 dioptrii i wachlarza chorób przewlekłych. Został zakwalifikowany i obecnie odbywa ćwiczenia przed wyjazdem na wojnę na Ukrainie - poinformował portal sakhaday.ru.

2023-11-17, 13:43

Poważna wada wzroku nie jest przeszkodą? Rekrut na wojnę z Ukrainą praktycznie nie widzi
Pomimo wady wzroku wynoszącej minus 19 dioptrii i wachlarza chorób przewlekłych rosyjski nauczyciel został zakwalifikowany do służby wojskowej i obecnie odbywa ćwiczenia przed wyjazdem na wojnę na Ukrainie. Foto: Shutterstock/tomeqs/Kosmogenez

- Lubię czołgi, filmy wojenne, pójdę bronić ojczyzny - to mój obowiązek - powiedział rodzinie ochotnik, który cierpi także na jaskrę, nadciśnienie i kilka innych schorzeń. Zgłosił się do armii pomimo sprzeciwu żony i matki.

Armia przyjęła go, nie bacząc na fakt, że nie widzi nawet zarysów przedmiotów i osób znajdujących się dalej niż 10 cm przed jego oczyma, a porusza się po omacku. Portal twierdzi, że przyjęcie takiej osoby do służby w wojsku narusza wydane w sierpniu br. rozporządzenie rosyjskiego ministra obrony dotyczące chorób, które uniemożliwiają służbę w armii w czasie mobilizacji, stanu wojennego i wojny.

Czytaj także:

Porzuca rodzinę dla wojny?

REKLAMA

Entuzjazmu 37-latka wobec służby ojczyźnie nie podzielają jego matka i żona, z którą ma troje dzieci, z których jedno jest niepełnosprawne. - Człowiek, który nie widzi łyżki na stole, skazany jest na wojnie na śmierć - powiedziała dziennikarzom portalu Liana, żona ochotnika, która osobiście pofatygowała się do wojskowej komendy uzupełnień i prokuratury wojskowej, by organy te cofnęły swoją decyzję dotyczącą zakwalifikowania jej męża do armii. Spotkała się także z rzecznikiem praw obywatelskich, lecz jak dotąd jej działania nie przyniosły skutku.

- Jak mogli go przyjąć z takim stanem zdrowia? Grozi mu śmierć w ciągu pierwszych kilku dni. Nie mogę pozwolić na śmierć człowieka, którego kocham. Mówi, że będzie pracował w centrali lub jako korespondent, ale ja w to nie wierzę. Nawet jeśli zasiądzie w kwaterze głównej, nie gwarantuje mu to bezpieczeństwa - powiedziała Liana.

Obecnie rekrut-ochotnik odbywa ćwiczenia w Jakucku. - Podobno siedzi w sztabie i coś pisze, nie wolno mu strzelać. Jest jedynym żywicielem rodziny, boję się, że osieroci moje wnuki, a moja córka zostanie wdową. To egoizm, z nikim tego nie skonsultował - powiedziała teściowa mężczyzny. - Mamy nadzieję, że zostanie usunięty z armii ze względów zdrowotnych - dodała.

PAP/st

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej