Elementarz za darmo, ale szkoły chcą pieniędzy za materiały dodatkowe
- Żaden nauczyciel nie ma prawa wymagać od żadnego rodzica, żeby kupił dodatkowo jakieś ćwiczenia czy materiały edukacyjne, ponieważ to jest zabronione ustawą - powiedziała minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska.
2014-09-04, 17:08
Z uwagi na to, że do Ministerstwa Edukacji Narodowej docierają sygnały, że niektóre szkoły chcą zmusić rodziców, by dopłacali do pomocy naukowych, MEN opublikowało na swojej stronie specjalne oświadczenie.
Zaznaczono w nim, że "dyrektor lub nauczyciel nie mają prawa żądać od rodziców pierwszoklasistów zakupu/dopłaty do materiałów ćwiczeniowych lub edukacyjnych do zajęć obowiązkowych (tablice multimedialne, karty pracy, ćwiczenia)".
Zwrócono uwagę, że "jeśli nauczyciel prosi, abyśmy kupili pierwszoklasistom dodatkowe ćwiczenia/materiały edukacyjne, a także pokryli koszt zakupu jego kart pracy, i gdy twierdzi, że w innym przypadku nasze dzieci miałyby korzystać z kserowanych pomocy, to działa niezgodnie z prawem".
Przypomniano, że "szkoły otrzymały - poza darmowym elementarzem - dotację celową na zakup dla uczniów pierwszych klas podręcznika do nauki języka obcego lub materiałów edukacyjnych zastępujących ten podręcznik oraz na zakup ćwiczeń. I to z tych środków szkoła ma obowiązek pokryć koszt zakupów".
Dodano, że "dopuszczalna jest natomiast sytuacja, w której nauczyciel podejmie decyzję, że nie chce korzystać z tradycyjnych ćwiczeń. Wówczas środki z dotacji szkoła może przeznaczyć na np. ksero, toner, drukarkę, czyli wszystko co pomoże w wyposażeniu uczniów w materiały edukacyjne".
"Szkoła nie może twierdzić, że nie ma pieniędzy na ćwiczenia, a dotacja jest mniejsza niż miała być. Środki na wypłatę dotacji zostały uruchomione w połowie sierpnia. Większość szkół ma już je na kontach. Kwota dotacji nie uległa zmianie. Każda szkoła, dla każdego pierwszoklasisty otrzyma: 25 zł na zakup podręcznika/ materiałów edukacyjnych do nauki języka obcego oraz 50 zł na zakup materiałów ćwiczeniowych" - czytamy w oświadczeniu.
Elementarz zamknięty w bibliotece
Oprócz wyciągania pieniędzy od rodziców, część podstawówek osobliwie obchodzi się z rządowym elementarzem, np. chowa go w bibliotekach, by się nie zniszczył, a uczniom każe drukować strony na kolejne lekcje.
REKLAMA
MEN podkreśla, że "nie ma zakazu, by dziecko korzystało z 'Naszego elementarza' w domu. Szczegółowe zasady wypożyczania podręczników uczniom określa dyrektor szkoły. Jednak zdaniem ministerstwa nie ma racjonalnej przesłanki zakazania dzieciom korzystania z książki w domu".
Dodano, że MEN zdaje sobie sprawę z ryzyka zniszczenia książki. "Każda z części 'Naszego elementarza' została jednak wydrukowana w większej liczbie, niż liczba dzieci idących do pierwszej klasy. Rezerwą dysponują kuratoria, do których - w przypadku zniszczenia książki - dyrektorzy mogą się zgłaszać po nowy egzemplarz".
"Za zniszczenie 'Naszego elementarza' nie można żądać więcej niż 4,34 zł za jedną część. W przypadku uszkodzenia, zniszczenia lub niezwrócenia podręcznika szkoła może zażądać od rodzica zapłaty. Kwota ta nie może być jednak wyższa niż 4,34 zł/część. Szczegółowe zasady wypożyczania podręczników uczniom określa dyrektor szkoły" - czytamy w komunikacie.
Pytania rodzice mogą kierować na adres: informacja@men.gov.pl Uruchomiona została także infolinia dla rodziców 6-latków - +48 22 34 74 700. Więcej informacji można znaleźć na stronach: www.men.gov.pl lub www.naszelementarz.men.gov.pl
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
REKLAMA
men.gov.pl, kk
REKLAMA