Ekspert: poniżej 25 proc. szans na utrzymanie rozejmu na Ukrainie
- Nie ma nawet 25 proc. szans na utrzymanie rozejmu we wschodniej Ukrainie - mówi portalowi PolskieRadio.pl amerykański ekspert ds. strategii wojskowej prof. Phillip Karber, współautor raportu na temat rozwoju sytuacji militarnej w Donbasie.
2014-10-17, 13:18
Prezydent Rosji Władimir Putin wydaje się zbyt zdeterminowany w dążeniu do podboju co najmniej wschodniej części Ukrainy, żeby odstąpić od realizacji swojego planu - twierdzi amerykański ekspert, który doradzał w sprawach strategii wojskowej m.in. sekretarzowi obrony i szefowi kolegium połączonych sztabów USA, jak również byłej premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher i sekretarzowi generalnemu NATO.
Obecnie Karber niemal na stałe przebywa w Donbasie i Kijowie, pozostając w ścisłym kontakcie z przedstawicielami władz politycznych i wojskowych Ukrainy. Doradza także dowódcom jednostek polowych, w tym ochotniczych batalionów, na których dotychczas spoczywał największy ciężar walk z prorosyjskimi separatystami i wspierającymi ich wojskami rosyjskimi.
WOJNA NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>
Prof. Karber uważa, że w najbliższej przyszłości nie ma mowy o możliwości odzyskania przez Ukrainę nie tylko Krymu (zaanektowanego przez Rosję wbrew sprzeciwom Zachodu), ale i pozostałych obszarów na wschodzie kraju, nad którymi władze w Kijowie straciły kontrolę. Co więcej, zagrożony jest nawet obecny rozejm (codziennie naruszany), którego całkowite przekreślenie groziłoby Ukrainie dalszymi stratami terytorialnymi - w obliczu zdecydowanej przewagi wojskowej Rosji.
REKLAMA
- Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE w świetle porozumień z Mińska ma nadzorować przestrzeganie zawieszenia broni na Ukrainie) jest zbyt słaba, zbyt ślepa i nie ma dostatecznych środków, by skutecznie pilnować zawieszenia broni - ocenia dla portalu PolskieRadio.pl Karber, szef amerykańskiego konserwatywnego think-tanku Potomac Foundation oraz wykładowca Georgetown University.
Stanie na straży rozejmu jest tym trudniejsze, że mamy do czynienia z tzw. wojną hybrydową, która łączy działania konwencjonalne z nieregularnymi (partyzanci, terroryści) i cybernetycznymi, co sprawia, że konflikt i jego strony są mniej uchwytne, łatwiej wymykają się spod kontroli.
Zdaniem eksperta ds. strategii i gier wojennych, szanse utrzymania kruchego rozejmu mogą jednak - mimo poważnych przeszkód - znacząco wzrosnąć, o ile państwa zachodnie zaczną mocniej wspierać Ukrainę. - Zwiększą się one do 50-60 proc., jeśli Ukraińcy zostaną doposażeni w systemy rozpoznania i walki elektronicznej - podkreśla Karber.
W jego opinii, pomoc wojskowa Zachodu powinna też polegać m.in. na dostarczaniu cyfrowych systemów łączności oraz lekkich transporterów opancerzonych typu humvee. W ten sposób wzmocnione zostałoby przekonanie Ukraińców, że są w stanie skutecznie stać na straży rozejmu oraz przeciwstawiać się próbom jego prowokacyjnego łamania przez siły rosyjskie i podporządkowanych im separatystów.
REKLAMA
Jeszcze większe szanse na długotrwałe zawieszenie broni - zdaniem prof. Krabera - dałoby finansowe i liczebne wzmocnienie misji OBWE. Zwłaszcza, że jej członkowie nie czują się pewnie po incydentach związanych z pochwyceniem przez prorosyjskich separatystów członków personelu tej organizacji i traktowania ich jako zakładników. Na zatrzymanych dopuszczono się tortur.
Dodatkowym czynnikiem zwiększającym ("do 84 proc") prawdopodobieństwo kontynuacji zawieszenia broni byłaby efektywna zachodnia pomoc gospodarcza dla Ukrainy, swoisty "plan Marshalla" - podkreśla strateg.
Bez silnego wsparcia Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej Ukrainie grozi natomiast nie tylko upadek gospodarczy.
- Błędem Zachodu było wykluczenie jakichkolwiek opcji militarnych w reagowaniu na działania Rosji wobec Ukrainy. Jeśli Putin, który teraz w celach taktycznych łagodzi stanowisko, zobaczy, że Zachód znów zaczyna postępować chwiejnie, np. brak mu determinacji do utrzymania sankcji nałożonych na Rosję, to posunie się dalej i wojska rosyjskie mogą dotrzeć przez Ukrainę aż do Nadddniestrza (separatystyczna enklawa rosyjska na terenie Mołdowy) - podkreśla prof. Karber.
REKLAMA
A co może zrobić Polska? - Powinna konsekwentnie występować w roli "rzecznika rozejmu" - wpływając na stanowisko innych państw Europy Środkowo-Wschodniej, ale także utrzymując presję na USA, Niemcy i pozostałe kluczowe państwa Unii Europejskiej, by wspierały w tej sprawie Ukrainę i udzielały jej wszechstronnej pomocy: politycznej, gospodarczej i militarnej - mówi ekspert.
Jego zdaniem, w interesie Polski jest też zacieśnienie współpracy wojskowej z Ukrainą, która sprawi, że na polu walki jej żołnierze "nie pozostaną ślepi i zagubieni" w konfrontacji z potęgą wojskową agresywnego sąsiada. Warszawa mogłaby np. pomóc Ukraińcom w produkcji broni przeciwpancernej skutecznej w zwalczaniu czołgów wyposażonych w tzw. reaktywne pancerze. W zetknięciu z rosyjskimi pojazdami tego typu żołnierze ukraińscy okazali się bezbronni.
W opinii stratega, zarówno Polska, jak i pozostałe kraje demokratyczne powinny wzmacniać zdolność Ukrainy do odstraszania i powstrzymywania wroga. - Sama retoryka to za mało, potrzebne jest wysłanie wyraźnych sygnałów o gotowości działania na zasadzie wet za wet - podkreśla prof. Karber.
W przeciwnym razie, jego zdaniem, Zachód nie zdoła się przeciwstawić niezwykle groźnej polityce terroru, jaką stosuje Rosja Władimira Putina tuż u granic NATO i Unii Europejskiej.
REKLAMA
Juliusz Urbanowicz, PolskieRadio.pl
Prof. Phillip Karber przebywał w Warszawie z inicjatywy Fundacji Instytut Studiów Wschodnich, organizatora corocznego Forum Ekonomicznego w Krynicy
REKLAMA