"Sprawa Ziętary". Klęska państwa jeszcze nieprzesądzona?
W poniedziałek Prokuratura Apelacyjna w Krakowie oskarżyła byłego senatora Aleksandra Gawronika o podżeganie do zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. Ten ważny krok w rozwiązaniu tajemnicy sprzed niemal 23 lat zbiega się w czasie z publikacją książki, która dokumentuje proces dochodzenia do prawdy.
2015-06-29, 06:45
Posłuchaj
Prokuratura poinformowała, że materiał dowodowy przeciwko oskarżonemu w ciągu ostatniego półrocza został poszerzony o zeznania kolejnych świadków. Dało to podstawę do oskarżenia.
Pomyślne informacje nadeszły wtedy, gdy wydawało się już, że państwo poniosło ostateczną klęskę w sprawie kryminalnej zagadki, która pozostaje nierozwiązana od ponad 20 lat.
Jarosław Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" (pisał też dla "Wprost" i "Gazety Wyborczej"). Badał sprawy afer gospodarczych. Gdy 1 września 1992 r. wyszedł do pracy, ślad po nim zaginął.
Lata spędzone na poszukiwaniu prawdy o zniknięciu dziennikarza opisali w książce „Sprawa Ziętary. Zbrodnia i klęska państwa” Krzysztof M. Kaźmierczak i Piotr Talaga, którzy pracowali z nim w "Gazecie Poznańskiej". W poniedziałek publikacja oficjalnie trafiła do księgarń.
REKLAMA
Kaźmierczak i Talaga są założycielami Komitetu Społecznego „Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary”, dzięki któremu o śmierci dziennikarza dowiedzieli się prominentni politycy, a także ogólnopolskie media.
Przy wsparciu rodziny zabitego kolegi, dziennikarze docierali do kolejnych materiałów i świadków, wskazywali na błędy popełniane przez prokuraturę i tworzyli coraz pełniejszy obraz tego, co wydarzyło się w 1992 roku.
Historie opisane w książce przypominają kryminalną powieść z wątkami służb specjalnych, wielkich biznesowych afer, zamykania ust świadkom i zacierania śladów. Autorzy nie każde zdarzenie wspominają w ten sam sposób. Czasem spierają się na kartach książki, co ostatecznie tworzy jeszcze pełniejszy zapis poszukiwania prawdy.
W "Sprawie Ziętary" opisano je bardzo wnikliwie, począwszy od dnia, gdy dziennikarz nie stawił się w pracy, po zatrzymanie Aleksandra Gawronika i podejrzanych o pomocnictwo w porwaniu i zabójstwie Mirosława R. i Dariusza L. Gdy Kaźmierczak i Talaga kończyli pracę nad tą publikacją, wszystko wskazywało na to, że sprawa utkwi w martwym punkcie i znów zostanie umorzona, ponieważ świadkowie wycofali obciążające podejrzanych zeznania. Wszystko wskazuje jednak na to, że krakowska prokuratura, która wszczęła śledztwo po dwóch nieudanych postępowaniach prowadzonych w Poznaniu, nie zamierza się poddawać.
REKLAMA
Aresztowanie senatora
Aleksander Gawronik, niegdyś najbogatszy Polak, został zatrzymany na początku listopada 2014 r. i usłyszał zarzut podżegania do zabójstwa Ziętary. Miało to mieć związek z pracą reporterską dziennikarza śledczego.
Podczas przesłuchania były senator nie przyznał się do zarzutu i odmówił składania wyjaśnień. Został aresztowany na trzy miesiące - do 4 lutego, ale z końcem stycznia prokuratura zwolniła go z aresztu, stosując poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu, dozór policyjny i poręczenie osoby godnej zaufania. Po zwolnieniu Aleksander Gawronik zapewniał dziennikarzy, że nie wie, co się stało z dziennikarzem i nie ma nic wspólnego z jego zaginięciem. Wyraził zgodę na podawanie pełnego nazwiska.
Do osobnego prowadzenia prokuratura wyłączyła wątek aresztowanych w listopadzie Mirosława R. i Dariusza L. Także oni w styczniu zostali zwolnieni za poręczeniem po 150 tys. zł, z zakazem opuszczania kraju połączonym z zatrzymaniem paszportu. Prokuratura twierdziła, że zebrała przeciwko nim wystarczający materiał dowodowy, w tym z zeznań świadków i dokumentów, i na tej podstawie uznała, że dalszy ich pobyt w areszcie nie jest już konieczny.
Co się stało z Jarosławem Ziętarą?
Jak piszą autorzy książki, początkowo zniknięcia Jarosława Ziętary nie wiązano z wątkami przestępczymi. Prokuratura przedstawiała wersję, jakoby dziennikarz po prostu wyjechał z kraju i zaczął nowe życie w innym miejscu. Ta wersja wydarzeń skutecznie utrudniała rozwiązanie tajemnicy, ponieważ prokuratura nie chciała nawet rozpocząć postępowania. Pierwsze śledztwo ruszyło dopiero po roku, ale umożono je, bo uznano, że nie doszło do przestępstwa. Także drugie śledztwo zostało umorzone, ponieważ nie znaleziono ciała zmarłego.
Inna popularna wersja mówiła, że Ziętara popełnił samobójstwo. Jednak jego koledzy z poznańskich mediów niemal od razu przyjęli tezę o uprowadzeniu i zabiciu autora tekstów demaskujących afery gospodarcze.
W 2011 r. członkowie Społecznego Komitetu "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary" i redaktorzy naczelni największych polskich gazet zaapelowali do władz i prokuratury o ujawnienie wszystkich okoliczności zaginięcia Ziętary i ponowne śledztwo w tej sprawie. Spowodowało to analizę śledztwa w Prokuraturze Generalnej i przekazanie go do Krakowa. Dopiero wtedy zaczęto prowadzić postępowanie w kierunku wyjaśnienia okoliczności zabójstwa dziennikarza.
REKLAMA
Sprawa Ziętary klęską państwa?
Autorzy "Sprawy Ziętary" nie boją się ostrych sądów, dotyczących przebiegu wyjaśniania okoliczności śmierci dziennikarza. - Ta sprawa powinna wstrząsnąć polskim państwem, zamieszane w nią są specsłużby. Tymczasem do tej pory nic takiego się nie stało - powiedział podczas konferencji związanej z publikacją książki Krzysztof Kaźmierczak. Z materiałów, które udało się uzyskać od bliskich zmarłego wynika, że służby specjalne chciały zwerbować młodego dziennikarza, doskonale radzącego sobie w tematach dotyczących ciemnej strony świata biznesu. - Państwo przez służby specjalne chciało zablokować wyjaśnienie sprawy Jarka, bo pokazuje ona na działania służb po transformacji z 1989 roku - podkreśla Krzysztof Kazimierczak.
W książce przedstawiono wiele sytuacji, w których ignorowano ważne dowody i lekceważono wątek kryminalny w sprawie zniknięcia dziennikarza.
Piotr Talaga, który był przyjacielem zamordowanego dziennikarza uważa, że teraz w Krakowie zarzut zostanie postawiony tylko Aleksandrowi G. Jego zdaniem, lista oskarżonych powinna być znacznie dłuższa. Powinno się ją poszerzyć o poznańskich dziennikarzy, którzy w tej sprawie współpracowali ze specsłużbami. - Kiedy porwano Jarosława Ziętarę był wtorek. We wtorki Jarek wyjeżdżał opracowywać tematy redakcyjnym samochodem. Kierowca przyjeżdżał do niego pod dom. W tamten wtorek samochód odwołano. Skąd przestępcy o tym wiedzieli? - dziwi się Piotr Talaga.
Jak napisało w matariałach prasowych na temat publikacji, "Sprawa Ziętary. Zbrodnia i klęska państwa" "dowodzi, że polskie państwo poniosło klęskę, wykazując swoją bezsilność wobec sprawców i zleceniodawców zbrodni uderzającej w podstawy demokracji. Obarcza państwo współodpowiedzialnością za tę zbrodnię". Czy ostatecznie dojdzie do wyjaśnienia kryminalnej zagadki sprzed niemal 23 lat? Zadecyduje o tym dalsze zaangażowanie krakowskiej prokuratury.
REKLAMA
"Sprawa Ziętary", PAP, IAR, bk
REKLAMA