Wyznanie matki zamachowca z Tunezji: mój syn jest ofiarą
Od 10 dni nie może ani jeść, ani spać. Płacze nieustannie. Łzy ociera w rąbek szarej chusty. Brytyjska gazeta "Sunday Timesa" dotarła do matki Seifeddina Rezgui, zamachowca z Tunezji.
2015-07-05, 18:12
Posłuchaj
Rodzice Seifeddina dowiedzieli się o zbrodni, w której zginęło 38 osób, dopiero kiedy policja zabrała ich z domu na przesłuchania w Tunisie.
- Kiedy powiedzieli mi, że mój syn zabił tych wszystkich ludzi, powiedziałam, że to niemożliwe - mówi 49-letnia Radhia Manai. - Niech Bóg błogosławi ofiarom, tym wszystkim ludziom i ich biednym rodzinom. Chcę im wyrazić swój żal, ale to nie mój syn to zrobił, to był inny Seifeddine - zapewnia. Wspomina, że syn lubił muzykę, break dance i futbol. Jej zdaniem musiał działać albo pod wpływem narkotyków, albo szantażu.
- Mój syn jest ofiarą, jak wszyscy pozostali. Chcę wiedzieć, kto tym kierował. Brytyjczycy dokopią się prawdy i znajdą odpowiedzialnych - wyraża nadzieję matka zabójcy.
W Tunezji przebywa już kilkunastoosobowa brytyjska ekipa policyjna, a w kraju sprawą zajmuje się 600 funkcjonariuszy Scotland Yardu.
REKLAMA
W zamachu, do jakiego doszło w Susie, na jednej z plaż zginęło 30 Brytyjczyków, dwóch Niemców, trzech Irlandczyków, Portugalkę, Belgijkę i Rosjankę. Napastnik ukrył broń w rozkładanym parasolu, by wejść na plażę bez wzbudzania podejrzeń. 23-letni Seifeddine Rezgui otworzył ogień do opalających się na leżakach przed jednym z hoteli turystów.
Rezgui przeszedł w styczniu szkolenie w Libii, został przygotowany do organizowania zamachów. W tym samym czasie, również w Libii, szkolenie odbywali sprawcy ataku w muzeum Bardo w Tunisie. 18 marca zabili w placówce 23 osoby, w tym trzech Polaków. Za oba zamachy odpowiedzialność wzięło na siebie Państwo Islamskie.
Zamachowiec został zastrzelony przez policję.
IAR/asop
REKLAMA
REKLAMA