Libańczycy zmagają się z falą syryjskich uchodźców

To właśnie Liban jest jednym z tych krajów, który w największym stopniu został dotknięty przez kryzys migracyjny. Do liczącego 4 miliony osób państwa przyjechało ponad milion Syryjczyków. Oznacza to, że co piąta osoba w Libanie to uchodźca.

2016-03-10, 13:01

Libańczycy zmagają się z falą syryjskich uchodźców
Na początku nastawienie Libańczyków było bardzo dobre, później ich cierpliwość się skończyła. Mimo tego, nikt nie myśli o zbiorowym wyrzuceniu Syryjczyków z kraju. Foto: Wojciech Cegielski/Polskie Radio

Posłuchaj

Liban zmaga się z syryjskimi uchodźcami. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Sami Libańczycy narzekają, że uchodźcy zabierają im pracę, że drożeją towary w sklepach, a oni sami biednieją. Mimo tego i mimo historycznych zaszłości, nie chcą jednak wyrzucać Syryjczyków.


Powiązany Artykuł

imigranci 1200
Imigranci w Europie

Dla Shamiry ucieczka z Syrii była powrotem do ojczyzny. 46-letnia kobieta jest Libanką, ale 30 lat temu zakochała się w syryjskim żołnierzu i wraz z nim wyjechała z Libanu. Wróciła wraz z dziećmi, gdy zaczęła się wojna. Teraz mieszka w garażu w Kubajat, bo jej brat wyrzucił ją z domu.

Uchodźca we własnym kraju

Shamira mówi, że czuje się jak uchodźca we własnym kraju. Jej dzieci, które z powodu ojca mają syryjskie obywatelstwo, chodzą do szkoły wraz z Libańczykami. - W klasie połowa dzieci to Syryjczycy, połowa to Libańczycy. Ale moja córka nie uczy się dobrze. Jest niegrzeczna i nauczycielka często ją bije, mimo, że to niezgodne z prawem - mówi kobieta w rozmowie z wysłannikiem Polskiego Radia Wojciechem Cegielskim.

Shamira to nie jedyna Libanka, która musiała uciekać z Syrii. Samar wyszła za mąż za syryjskiego Palestyńczyka i także wróciła do Libanu. Jak mówi, czuje się tam obywatelem drugiej kategorii. - Jestem teraz wolontariuszką w szkole, gdzie uczą się dzieci libańskie i syryjskie. Ale kiedy dzieje się coś złego, nauczyciele automatycznie zrzucają winę na syryjskie dzieci. Zawsze - mówi.

REKLAMA

Od początku wojny domowej do małego Libanu przyjechało ponad milion uciekinierów. Teraz co piąta osoba to uchodźca. Na północy kraju, gdzie mieszka większość uciekinierów są wioski, gdzie Syryjczyków jest więcej niż Libańczyków. A sami Libańczycy skarżą się, że Syryjczycy są tańsi, więc odbierają im pracę. Napływ nowych mieszkańców sprawił, że rosną opłaty za mieszkania, wywóz śmieci czy wodę, a gospodarka chwieje się.

Wojciech Cegielski/Polskie Radio

Ahmad prowadzi w Kubajat niewielką fabrykę okien. Musiał obniżyć ceny, aby sprzedać swoje produkty i wini za to Syryjczyków. - Tu w tym rejonie jest wielu bezrobotnych. Mój dochód od początku wojny spadł o 75 procent, bo ze względu na Syryjczyków nie jestem już w stanie zarobić tyle, co kiedyś - podkreśla.

Takich ludzi jak Ahmed jest w Libanie znacznie więcej. - Na samym początku, myśląc, że to będzie przez kilka miesięcy, nastawienie Libańczyków było bardzo dobre. Później ci ludzie się po prostu zmęczyli. Ktoś, kto przyjmował pod swój dach uchodźców syryjskich, myśląc, że oni będą w tym domu mieszkać przez kilka miesięcy, nagle orientuje się, że to już trwa kilka lat i nie wiadomo, kiedy się skończy - mówi Piotr Stopka, pracownik libańskiej misji Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej w Kubajat.

REKLAMA

Fot. Wojciech Cegielski/Polskie Radio Fot. Wojciech Cegielski/Polskie Radio

"Czy powiesz drugiemu człowiekowi "idź sobie"?

Liban i Syrię łączy trudna historia. Najpierw 15-letnia wojna domowa w Libanie, a potem syryjska okupacja Libanu zakończona w 2006 roku czyli zaledwie na pięć lat przed wybuchem syryjskiej wojny. Mimo to, Libańczycy przyjęli Syryjczyków z otwartymi ramionami. - Jest różnica między syryjskim reżimem, a Syryjczykami. Syryjczycy byli okupowani przez tego samego dyktatora znacznie wcześniej niż Liban. W czasie okupacji Syryjczycy i Libańczycy mogli łatwo podróżować pomiędzy oboma krajami, bez paszportów czy pieczątek. Tak jakby to był jeden kraj. I wtedy zobaczyliśmy, że oni cierpią bardziej niż my - mówi Polskiemu Radiu doktor Ibrahim Merheb, były burmistrz przygranicznego miasteczka El Birreh w Libanie.

Choć Libańczycy dawno stracili cierpliwość, to nikt nie myśli o zbiorowym wyrzuceniu Syryjczyków z kraju. Nawet Ahmed, którego fabryka okien jest na skraju bankructwa. - Wszyscy jesteśmy ludźmi. Czy powiesz drugiemu człowiekowi „idź sobie”? Ludzie powinni pomagać tym, którzy są w potrzebie - dodaje.

***

REKLAMA

W najbliższy wtorek minie pięć lat od czasu pierwszych demonstracji, które doprowadziły do wybuchu wojny domowej w Syrii. Ocenia się, że kosztowała ona życie co najmniej 250 tysięcy osób, choć niektóre szacunki mówią, że ofiar może byc dwa razy więcej. 11 milionów osób musiało uciekać z domów, a co najmniej 4 miliony wyemigrowały do krajów ościennych, a także do Europy.

WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>

Wojciech Cegielski,Kubajat/IAR,kh

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej