"Zdecydowaliśmy, że musimy uciekać". Syryjscy uchodźcy w Libanie
Co piąty mieszkaniec Libanu to syryjski uchodźca. Od początku krwawej wojny domowej do Libanu przyjechało ponad milion uciekinierów. Większość z nich jest tam teraz nielegalnie.
2016-03-13, 11:52
Posłuchaj
Większość syryjskich uchodźców przebywa w Libanie nielegalnie. Relacja specjalnego wysłannika Polskiego Radia Wojciecha Cegielskiego/IAR
Dodaj do playlisty
40-letnia Zeinab wraz z mężem i dwójką dzieci uciekła z przygranicznej wioski Tal Kalach zaraz po tym, jak rozpoczęła się wojna. - Któregoś dnia do naszego domu weszła tajna policja. Wyłamali drzwi. Wiedzieliśmy, że wcześniej oni gwałcili wiele kobiet w wiosce. Kiedy weszli do naszego domu, próbowali zgwałcić moją córkę. Ale kiedy im się to nie udało, pobili mojego męża. Wtedy zdecydowaliśmy, że musimy uciekać. Wyjechaliśmy z domu o północy - mówi kobieta w rozmowie z wysłannikiem Polskiego Radia Wojciechem Cegielskim.
"Jest zbyt niebezpiecznie"
Rodzina zabrała do Libanu tylko najpotrzebniejsze ubrania. Teraz mieszkają w nielegalnym obozowisku w wiosce Kueshra. Mąż Zeinab Ahmed, często jeździ na okoliczne wzgórze, bo stamtąd widać jego wioskę w Syrii. - Podróż zabrała nam 8 dni, bo wiedzieliśmy, że po drodze jest dużo min. Poprosiliśmy życzliwe osoby, żeby nas bezpiecznie przeprowadziły. Teraz co kilka dni przychodzę tu, żeby popatrzeć na moją wioskę. Ale nie mogę tam wrócić. Jest zbyt niebezpiecznie - mówi Ahmed.
Wojciech Cegielski/Polskie Radio
Osama z żoną i szóstką dzieci miał więcej szczęścia. Uciekł z oblężonego Homs w 2013 roku. Cała rodzina trafiła do palestyńskiego obozu dla uchodźców pod Trypolisem. Mieszkają w dwupokojowym, skromnym mieszkaniu. - Pracuję dorywczo. Sprzątam w salonie fryzjerskim. To nie jest mój zawód, ale mam z tego 10 dolarów dziennie. Gdybym znalazł jakąś pracę jako robotnik, natychmiast bym się zatrudnił - mówi Syryjczyk.
REKLAMA
Przed wojną Osama był ogrodnikiem w przedszkolu w Homs. Teraz narzeka, że jego dzieci są chore. Choć pracuje 6 dni w tygodniu nie jest w stanie wyżywić rodziny. Udaje mu się tylko dzięki pomocy międzynarodowych organizacji.
"Muszę być żebrakiem, muszę prosić o chleb"
W podobnej sytuacji jest Mahmud, który wraz z rodziną mieszka w wynajmowanym domu w wiosce Aidamun. Mimo, że ma 11 dzieci, udaje mu się wiązać koniec z końcem. Pomogło mu w tym Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej. - Ta rodzina to pozytywny przykład ludzi, którzy odkładali część pieniędzy, żeby zakupić wyposażenie i narzędzia do warsztatu samochodowego, który rozkręcili jako niewielki biznes rodzinny. W przeciwieństwie do innych uchodźców, mają pracę i niewielki dochód - wyjaśnia prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej Wojciech Wilk.
Sam Mahmud, mimo stosunkowo dobrej sytuacji, nie jest optymistą. Jak mówi, denerwuje go zazdrość innych ludzi. - Nawet, gdybym miał tylko osła ze złamaną nogą, Libańczycy powiedzieli mi, że nie mogę go mieć. Nie mogę mieć motoru, nie mogę mieć auta ani klientów w sklepie, bo przecież jestem uchodźcą. Według nich, muszę być żebrakiem, muszę prosić o chleb - mówi.
Wielu uchodźców jest w Libanie nielegalnie
Większość syryjskich uchodźców mieszka w domach, mieszkaniach lub garażach. Muszą za nie płacić czynsz i robią to tylko dzięki wsparciu międzynarodowych organizacji pomocowych. 15 procent Syryjczyków mieszka w nielegalnych obozowiskach namiotowych.
REKLAMA
Większość uchodźców jest w Libanie nielegalnie, bo skończyły im się pozwolenia na pobyt. - Są ograniczeni do przebywania w miejscach, w których czują się bezpiecznie. Boją się przejeżdżać z jednej miejscowości do drugiej, boją się zatrzymań na wojskowych punktach kontrolnych, bo to oznacza dla nich aresztowanie - podkreśla Piotr Stopka z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej.
Większość uchodźców nie ma pracy, bo aby zdobyć pozwolenie, trzeba mieć poręczenie obywateli libańskich. Spora część dzieci i młodzieży nie chodzi do szkół. - Wśród uchodźców jest wiele bezczynności. Można znaleźć wiele dzieci, w wieku 15-20 lat, które mają wiele energii, ale siedzą w domu i nic nie robią albo zajmują się żebraniem na ulicach - mówi rzeczniczka UNHCR w Bejrucie Dana Slejman.
Od stycznia 2015 roku Liban znacznie ograniczył wjazd uchodźców z Syrii dlatego nowych uciekinierów w zasadzie już nie ma.
W najbliższy wtorek przypada pięć lat od czasu pierwszych demonstracji, które doprowadziły do wybuchu wojny domowej w Syrii. Ocenia się, że kosztowała ona życie co najmniej 250 tysięcy osób, choć niektóre szacunki mówią, że ofiar może być dwa razy więcej.
REKLAMA
11 milionów osób musiało uciekać z domów, a co najmniej 4 miliony wyemigrowały do krajów ościennych i do Europy.
WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>
Wojciech Cegielski/IAR
REKLAMA