Państwo Islamskie przyznało się do ataku w Berlinie. Policja wypuściła podejrzanego

Zatrzymany w związku z zamachem w Berlinie 23-letni Pakistańczyk został zwolniony z aresztu i niemiecka policja cały czas poszukuje sprawcy ataku w stolicy Niemiec, do którego przyznało się Państwo Islamskie. Kontrole zaostrzono m.in na terenach graniczących z Polską. W zamachu zginęło 12 osób osób, w tym polski kierowca, którego ciężarówkę uprowadzono, a 49 zostało rannych.

2016-12-20, 23:59

Państwo Islamskie przyznało się do ataku w Berlinie. Policja wypuściła podejrzanego
. Foto: PAP/EPA/MAURIZIO GAMBARINI

Posłuchaj

Reakcje UE na wydarzenia w Berlinie. Relacja Beaty Płomeckiej (IAR)
+
Dodaj do playlisty
  • Ciężarówka z polskimi tablicami rejestracyjnymi staranowała jarmark w dzielnicy Charlottenburg w poniedziałek wieczorem.
  • Polski kierowca został znaleziony martwy w kabinie pojazdu. Ostatni kontakt udało się z nim nawiązać w dzień zamachu ok. godz. 15.
  • Zachodniopomorski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Szczecinie wszczął śledztwo w sprawie zabójstwa Polaka
  • Niemiecka policja zatrzymała w tej sprawie 23-letniego uchodźcę z Pakistanu, ale wyszedł on już na wolność
  • Niemiecka policja wzmożyła patrole przy granicy z Polską
  • Państwo Islamskie wzięło odpowiedzialość za atak w Berlinie

Niemiecka policja nie schwytała osoby odpowiedzialnej za masakrę na jarmarku. "Sprawca wczorajszego zamachu w Berlinie pozostaje na wolności i jest uzbrojony" - informował "Die Welt", powołując się na źródła w policji. Teraz prokuratura generalna w Karlsruhe potwierdziła, że nakaz aresztowania 23-letniego uchodźcy z Pakistanu nie został wystawiony. 

"Dotychczasowe wyniki śledztwa nie potwierdziły podejrzeń o popełnienie przestępstwa przez podejrzanego, który nie przyznał się do czynu - czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej prokuratury. Badania nie potwierdziły jego obecności w szoferce ciężarówki, która wjechała w tłum ludzi na jarmarku świątecznym w Berlinie.

Śledztwo na pełnych obrotach

- Rzeczywiście, nie można wykluczyć, że sprawca zbieg - powiedział szef MSW Thomas de Maiziere dziennikarzom ZDF. - Dlatego kontynuujemy śledztwo na pełnych obrotach. (...) Mamy punkty zaczepienia do pościgu. Nie tracę optymizmu co do postępów śledztwa - mówił szef resortu spraw wewnętrznych. - Pozwólmy śledczym pracować - dodał polityk CDU.


Holger Muench, szef Federalnej Policji Kryminalnej Niemiec

REKLAMA

źródło: RUPTLY/x-news


Na Twitterze berlińska policja wcześniej informowała, że jest w stanie pogotowia, ponieważ aresztowany Pakistańczyk zaprzecza, że przeprowadził atak.

W całym Berlinie widać policjantów. Dodatkowi uzbrojeni funkcjonariusze pojawili się na dworcach, lotniskach czy w okolicach ruchliwych placów. Większą niż zwykle liczbę patroli skierowano też w okolice granicy niemiecko-polskiej.


REKLAMA

Również prokurator generalny Niemiec Peter Frank sugerował, że zatrzymany obywatel Pakistanu podejrzany o skierowanie ciężarówki w tłum na jarmarku świątecznym w Berlinie może nie być sprawcą zamachu.

- Nie wiemy ostatecznie, czy sprawca był jeden, czy było ich kilku. Nie wiemy też z ostateczna pewnością, czy on lub ona mieli wspólników. Badania nie zostały ostatecznie zakończone - powiedział Frank dziennikarzom w Berlinie.

Kolejny atak IS w Niemczech

We wtorek wieczorem do zamachu za pośrednictwem agencji Amak przyznało się Państwo Islamskie. "Żołnierz Państwa Islamskiego przeprowadził operację w Berlinie w odpowiedzi na wezwania do ataków na obywateli krajów międzynarodowej koalicji" walczącej z IS - głosi oświadczenie propagandowej agencji.

REKLAMA

W lipcu 2016 roku Państwo Islamskie wzięło już na siebie odpowiedzialność za atak z użyciem noża i siekiery, którego dokonał młody Afgańczyk w pociągu w Bawarii. Ranił on wówczas pięć osób. Napastnik został zastrzelony przez policję. Był to pierwszy raz, gdy organizacja ta przyznała się do ataku na terenie Niemiec.

Amerykańskie centrum monitoringu działalności dżihadystów w internecie SITE poinformowało na Twitterze, że to trzeci zamach z użyciem samochodu, do którego IS przyznało się za pośrednictwem agencji Amak w minionych miesiącach. Dwa wcześniejsze to zamach w Nicei, kiedy ciężarówka wjechała w tłum świętujący 14 lipca, zabijając ponad 80 osób, oraz przeprowadzony pod koniec listopada atak w kampusie uniwersyteckim w Columbus w Ohio, gdzie pochodzący z Somalii student staranował ludzi samochodem i ranił ich nożem rzeźnickim. 11 osób zostało wówczas rannych.


Angela Merkel, kanclerz Niemiec

źródło: DE RTL TV/x-news

REKLAMA


SITE zwraca też uwagę, że po raz pierwszy IS wzięło na siebie odpowiedzialność za zamach, którego sprawca żyje w chwili publikacji takiego oświadczenia.

Niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere mówił wcześniej na konferencji prasowej, że nie ma wątpliwości, iż w poniedziałek w Berlinie doszło do zamachu. Zastrzegł jednak, że nie ma dowodów na islamsko-terrorystyczne podłoże tej zbrodni.

Identyfikacja ofiar

- Wśród 12 ofiar śmiertelnych poniedziałkowego zamachu w Berlinie jest polski obywatel, którego ciało z raną postrzałową znaleziono na miejscu pasażera ciężarówki - powiedział Thomas de Maiziere. Szef resortu spraw wewnętrznych dodał, że do tej pory nie znaleziono broni, z której Polak został zastrzelony.

Szef Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) Holger Muench powiedział we wtorek, że udało się zidentyfikować sześć ofiar śmiertelnych z jarmarku - Wszyscy są Niemcami - powiedział Muench.

REKLAMA

24 osoby poszkodowane w zamachu opuściły już szpitale - poinformowało we wtorek ministerstwo zdrowia. 25 rannych pozostaje nadal pod opieką lekarzy. 14 z nich odniosło ciężkie obrażenia.

Polskie śledztwo

Prokuratura Krajowa poinformowała, że wszczęła śledztwo ws. zabójstwa kierowcy i zamachu terrorystycznego w Niemczech.

Jak informuje PK, "Zachodniopomorski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Szczecinie wszczął śledztwo w sprawie zabójstwa Polaka w celu zaboru ciężarówki wraz z naczepą i posłużenia się nią jako narzędziem do ataku na grupę ludności zgromadzoną na jarmarku świątecznym w Berlinie. Do przestępstwa tego doszło wczoraj (19 grudnia 2016 roku) w Berlinie na terenie Republiki Federalnej Niemiec".

"Polskie śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte z urzędu. Zgodnie z art. 110 par. 1 kodeksu karnego ustawę karną polską stosuje się do cudzoziemca, który popełnił za granicą czyn zabroniony skierowany m.in. przeciwko interesom Polski i obywatela polskiego. Tak jest w tej sprawie. Z zebranych dotychczas materiałów w sposób nie budzący żadnych wątpliwości wynika, że wczoraj w Berlinie na terenie Republiki Federalnej Niemiec doszło do zabójstwa obywatela polskiego. Sprawca dokonał również kradzieży ciężarówki wraz z naczepą, które należały do polskiego przedsiębiorcy. Czyny te stanowiły przygotowanie do popełnienia przestępstwa zbrodni przeciwko ludzkości (art. 118a par. 1 pkt 1 i 2 kodeksu karnego), wobec grupy ludności zgromadzonej na jarmarku świątecznym w Berlinie. Do zamachu terrorystycznego ostatecznie doszło w dniu wczorajszym w godzinach wieczornych".

REKLAMA

Według nieoficjalnych informacji PAP, ze źródeł zbliżonych do sprawy, część czynności związanych ze śledztwem zlecono CBŚP.

"Dobry i skrupulatny kierowca"

Właściciel firmy transportowej spod Gryfina, do którego należała ciężarówka - narzędzie zamachu w Berlinie - rozpoznał na pokazanym mu przez policję zdjęciu swego pracownika.

- To był dobry i skrupulatny kierowca; gdy dowiedziałem się, że samochód porusza się po mieście, zamiast oczekiwać na rozładunek, wiedziałem, że coś się musiało stać - mówił dziennikarzom we wtorek właściciel firmy Ariel Żurawski.

- Policja chciała zabezpieczyć nasze komputery, dokumenty firmowe, dokumenty auta. Ale to wszystko znajdowało się w samochodzie, przy kierowcy. Nie ma co zabezpieczać - powiedział dziennikarzom. Wyjaśnił, że w samochodzie jest zamontowany GPS i jest lokalizacja pojazdu. Aktualizacja sygnału odbywa się co 10 minut.

REKLAMA

Właściciel firmy transportowej spod Gryfina Ariel Żurawski pokazuje dziennikarzom pochodzące z monitoringu zdjęcie kierowcy ciężarówki, zrobione 19 bm. o godzinie 14.00 w lokalu gastronomicznym w Berlinie. Fot. PAP/Marcin Bielecki Właściciel firmy transportowej spod Gryfina Ariel Żurawski pokazuje dziennikarzom pochodzące z monitoringu zdjęcie kierowcy ciężarówki, zrobione 19 bm. o godzinie 14.00 w lokalu gastronomicznym w Berlinie. Fot. PAP/Marcin Bielecki



- Cała trasa była pokazana. O 15 rozmawiał z żoną, o 15.45 było na GPS widać pewne ruchy. (...). Samochód był zapalany, gaszony, ruszał do przodu i do tyłu. Tak jakby ten ktoś, kto kierował tym samochodem uczył się jeździć. Samochód stał w Berlinie pod firmą, gdzie miał się rozładowywać. Później do 19.40 nie było żadnych ruchów, samochód stał w tym samym miejscu. To było auto w automacie, wystarczy zwolnić hamulec ręczny, dać gazu i samochód jedzie - powiedział Żurawski. Według niego, osoba, która od 19.50 kierowała ciężarówką, doskonale znała miasto i bezbłędnie zmierzała do celu, jakim był jarmark.

Jak mówił, na pokazanym mu przez policję zdjęciu rozpoznał swojego kierowcę. - Widoczne były rany, (...) było widać, że walczył - powiedział. Według niego ostatni kontakt z kierowcą był o godz. 15 w poniedziałek. - Wtedy dzwoniła do niego żona, nie mogła rozmawiać (dłużej), ponieważ była w pracy. Umówiła się na późniejszy telefon o godz. 16, ale wówczas kontaktu już nie było - dodał.

Właściciel firmy poinformował, że kierowca był półtora tygodnia w trasie, wracał z Włoch. Wiózł konstrukcje stalowe. - Były podejrzenia, że samochód został porwany ze względu na ładunek, który był na pace, i że ktoś chciał to ukraść. Ale tam było 24 tony stali, do niczego to by się nie przydało - wyjaśnił.

- To był dobry kierowca. Taki, który jeżeli w sobotę wypił dwa piwa, to w niedzielę nie wsiadał za kierownicę. Ostatni z dobrych kierowców, którzy jeszcze są na rynku - mówił Żurawski. Dodał też, że był to potężny mężczyzna. - Miał 1,80 m i ważył 120 kg. Jedna osoba na pewno nie dałaby mu rady. Być może został zaatakowany i wepchnięty do kabiny - powiedział.

Żurawski mówił, że we wtorek około południa w Berlinie planowany był rozładunek tego pojazdu. - To miał być jego (kierowcy) ostatni kurs przed świętami. Pytał, czy wróci do czwartku do wieczora, bo chciał zdążyć żonie kupić prezent - dodał właściciel firmy. Powiedział też, że zaniepokoiły go już pierwsze informacje, że jego auto jeździ gdzieś po Berlinie. - Ten kierowca nigdy pięciu minut czasu nie przekroczył. Miał w firmie ksywkę "inspektor" (...), tak wszystkiego przestrzegał. Od razu wiedziałem, że coś niedobrego się stało - mówił Żurawski.

Dodał, że gdyby samochód nie musiał czekać na rozładunek, to do tragedii by nie doszło. Z jego relacji wynika, że samochód stał naprzeciwko firmy, gdzie miał się rozładować we wtorek rano - to było centrum Berlina, 10 km od miejsca jarmarku, gdzie zdarzyła się tragedia. - Rozmawiałem z nim (kierowcą) w południe, mówił, że jedyni rodowici Niemcy, których widzi, są w biurze w tej firmie, a wokół są sami muzułmanie. Kupił sobie kebaba, nawet mam zdjęcie z baru, gdzie kupował - powiedział właściciel firmy. Kierowca miał żonę i nastoletnie dziecko.

Uchodźca z Pakistanu?

Niemieckie służby bezpieczeństwa podały wcześniej, że mężczyzna, który skierował ciężarówkę w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie, jest notowanym wcześniej przez policję 23-letnim Pakistańczykiem.

REKLAMA

Mężczyzna, jako uchodźca, miał przekroczyć niemiecką granicę 31 grudnia 2015 roku w Bawarii. Jak podano dostał się do Niemiec przez miasto Pasawa w południowo-wschodniej części kraju

Agencja dpa informuje, że mężczyzna mieszkał w jednym z berlińskich ośrodków dla uchodźców.

Mężczyzna miał tymczasowe zezwolenie na pobyt w Niemczech - poinformowała niemiecka gazeta Die Welt, powołując się na raport policji kryminalnej. Zgodnie z dokumentem, w dalszym ciągu istnieje duże zagrożenie przed terroryzmem w Niemczech. Nie wskazano jednak żadnego konkretnego miejsca.

REKLAMA

Według RBB domniemany zamachowiec znany był wcześniej policji z powodu drobnych przestępstw. Zmieniał też swoją tożsamość. Policja nie potwierdza na razie tych informacji.


Niemiecka telewizja publiczna ZDF podała, że oddział antyterrorystów przeprowadził akcję w ośrodku dla uchodźców na terenie byłego lotniska Tempelhof w Berlinie. W hangarach byłego portu lotniczego zakwaterowanych jest kilkuset imigrantów.

REKLAMA

Zamach terrorystyczny

Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała, że trzeba wychodzić z założenia, iż wczorajszy atak w Berlinie był zamachem terrorystycznym.

- Nie chcemy żyć w strachu przed paraliżującym nas złem - powiedziała niemiecka kanclerz w trakcie konferencji prasowej w Berlinie. Dlatego - jak dodała polityk - musimy żyć normalnie i pomimo tego co zaszło, odwiedzać takie miejsca jak jarmarki świąteczne.

Angela Merkel dodała, że byłoby szczególnie trudnym do zniesienia dla wszystkich gdyby okazało się, że zamachowiec był osobą która wcześniej zwróciła się o ochronę i azyl. W opinii kanclerz, takie działanie byłoby obrazą dla tych wszystkich, którzy pomagają uchodźcom oraz dla tych, którzy naprawdę potrzebują niemieckiej ochrony.

REKLAMA

Minister spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maiziere w wywiadzie dla telewizji ARD obiecał gruntowne wyjaśnienie sprawy. - Wszyscy mogą zdać się na to, że w najbliższych dniach tak właśnie będzie - mówił.

Powiązany Artykuł

berlin1200.jpg
"Chcą minimalnym nakładem czynić maksymalną szkodę"

Dramat na jarmarku bożonarodzeniowym

REKLAMA

Tragedia rozegrała się w zachodniej części miasta, w dzielnicy Charlottenburg przy słynnym Kościele Pamięci Cesarza Wilhelma. Nieopodal znajduje się elegancka ulica handlowa Kurfürstendamm. To miejsce jest tłumnie odwiedzane przez mieszkańców Berlina oraz turystów. 


RUPTLY/x-news

Berlińska policja podała numer telefonu, pod którym udzielane są informacje dotyczące sytuacji na miejscu zdarzenia: +49 30-54023111; z numeru korzystać mogą osoby, które obawiają się o los swoich bliskich.

Rzecznik rządu: jesteśmy w kontakcie z niemieckimi służbami

Rzecznik rządu Rafał Bochenek zapewnił, że polski rząd jest w kontakcie z niemieckimi służbami bezpieczeństwa i policją. – My jako rząd jesteśmy w nieustannym kontakcie ze służbami bezpieczeństwa Niemiec, policją, która zabezpiecza miejsce tej tragedii.(…) Mamy nadzieję, że wszelkie okoliczności tej sprawy zostaną rzetelnie, sprawnie i wszechstronnie wyjaśnione – powiedział Bochenek dziennikarzom.

Poinformował, że premier Beata Szydło jest w kontakcie z MSZ i ambasadą RP w Berlinie. – Na bieżąco jest informowana o wszelkich postępach w działaniu tamtejszej policji – dodał.

REKLAMA

Liczymy na to, że uda się już wkrótce poznać szczegóły i wszelkie okoliczności tej sprawy i mamy nadzieję, że wszelkie wątki tego zdarzenia, tego wypadku, zostaną wyjaśnione – powiedział Bochenek.

Rzecznik rządu powiedział też, że na stronach polskiego MSZ będą się na bieżąco pojawiały informacje o działaniach służb i postępach w pracach niemieckiej policji.

Jak powiedziała rzeczniczka MSZ Joanna Wajda, w polskiej ambasadzie w Berlinie został utworzony sztab kryzysowy, który składa się z pracowników konsulatu i oficera łącznikowego policji.

Joanna Wajda podkreśliła, że strona polska póki co nie ma oficjalnego potwierdzenia, by wśród ofiar byli Polacy.

REKLAMA

Kiermasz bożonarodzeniowy w okolicach dworca kolejowego ZOO należy do miejsc chętnie odwiedzanych przez turystów. W pobliżu znajduje się wiele eleganckich sklepów oraz zabytkowy kościół Gedaechniskirche. O tej porze na jarmarku są zwykle setki uczestników.

Sylwester w Berlinie?

- Największa w Niemczech impreza sylwestrowa przy Bramie Brandenburskiej powinna się odbyć mimo poniedziałkowego zamachu na jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie - oświadczyła we wtorek rzeczniczka organizującej to przedsięwzięcie firmy KIT Group.

Nad tym, czy z zamachu należy wyciągnąć konsekwencje, "zastanowimy się w spokoju w najbliższych dniach" - zadeklarowała rzeczniczka dodając, iż jest zbyt wcześnie by móc powiedzieć coś konkretnego na ten temat.

Zaznaczyła jednocześnie, że festyn przy berlińskiej Bramie Brandenburskiej to "impreza całkiem innego rodzaju" niż jarmark bożonarodzeniowy. Prowadzi się tam kontrole wchodzących, a na miejscu będzie obecnych 600 funkcjonariuszy służb porządku publicznego. Teren imprezy, na której wystąpić mają z koncertami między innymi Bonnie Tyler, DJ BoBo i Jermaine Jackson, zostanie ogrodzony kratami.

Ministrowie spraw wewnętrznych Niemiec i niemieckich krajów związkowych wezwali po berlińskim zamachu do zaostrzenia środków bezpieczeństwa na festynach sylwestrowych i innych dużych imprezach. - Wejdziemy bezzwłocznie w kontakt z władzami lokalnymi i organizatorami imprez, by wspólnie omówić dodatkowe przedsięwzięcia na rzecz bezpieczeństwa i zbadać techniczne możliwości, jak można blokować drogi dojściowe - powiedział we wtorek agencji dpa szef MSW Kraju Saary Klaus Bouillon.

***

Po ataku na jarmark świąteczny w Berlinie, sprawdzone zostały zabezpieczenia jarmarku w Brukseli. Poinformował o tym burmistrz belgijskiej stolicy.

Poziom zagrożenia terrorystycznego w kraju pozostał niezmieniony.

REKLAMA

IAR,PAP,TVP Info,kh,fc


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej