Tomasz Rzymkowski o przesłuchaniu właścicieli Amber Gold: zapytam kto za nimi stał i podrzucał pomysły
Prokurator Barbara Kijanko z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz znów nie stawiła się przed komisją ds. Amber Gold. - Doskonale zna sztuczki osób, z którymi zwykle rozmawia z drugiej strony biurka i postanowiła je zastosować - ocenia Tomasz Rzymkowski, członek komisji i poseł Kukiz'15.
2017-02-22, 16:16
Sprawdziły się pana przewidywania, prokurator Barbara Kijanko nie stawiła się przed komisją ds. Amber Gold.
Podejrzewam, że stało się tak, ponieważ nie została skutecznie poinformowana przez komisję. Pani prokurator doskonale zna sztuczki osób, z którymi zwykle rozmawia z drugiej strony biurka i postanowiła je zastosować. W związku z tym, że została nieskutecznie poinformowana, poczuła się niewskazana do tego, aby stawić się przed komisją.
Dlaczego wasza informacja była nieskuteczna?
Wysłaliśmy list polecony z wezwaniem, ale pani prokurator nie potwierdziła jego odbioru. Dzwoniliśmy również do jej pełnomocnika procesowego, nie odbierał naszych telefonów. Komisja dopełniła pełnej staranności, jeśli chodzi o poinformowanie świadka.
I dlatego teraz wnioskuje do sądu o jego ukaranie. Pan jest jednak sceptyczny w tej kwestii.
Uważam, że dzisiejszy wniosek nie przyniesie żadnego efektu. Sąd Okręgowy w Warszawie oddali go ze względu na to, że świadek nie został skutecznie poinformowany. Gdyby pani prokurator podpisała odbiór listu, to wówczas nałożenie kary byłoby czymś naturalnym.
Jak skłonić świadka to stawienia się przed komisją?
Niestety, nie jesteśmy w stanie zmusić pani prokurator do złożenia zeznać. Możemy natomiast, po dwukrotnym nieskutecznym wezwaniu, doprowadzić ją przed komisję przy użyciu sił porządkowych. Pytanie, co ta obecność wniesie do sprawy. Zakładam, że jeśli do tej pory nie miała ochoty z nami rozmawiać, to jej postawa nie zmieni się, gdy stanie przed komisją. Materiał dowodowy zebrany w toku postępowania po przesłuchaniu dotychczasowych świadków rzucił światło na zachowanie pani Kijanko w sprawie Amber Gold. Zasadne było więc złożenie zawiadomienia do prokuratury, która wszczęła śledztwo. Dla mnie osobiście kluczowym świadkiem w sprawie afery Amber Gold są właściciele tej firmy, czyli Marcin P. i Katrzyna P.
REKLAMA
W marcu pojawią się oni przed komisją, pytanie, czy zechcą zeznawać. Mogą przecież pójść śladami Lwa Rywina, który skutecznie odmawiał udzielania odpowiedzi.
Istnieje takie ryzyko, ale mimo to uważam, że warto spróbować. Tym bardziej, że pojawiają się informacje medialne, iż Marcin P. był gotów złożyć zeznania w prokuraturze, w zamian za status świadka koronnego. Śledczy zlekceważyli jego prośbę. Jeśli to prawda, to prokuratura popełniła duży błąd, co negatywnie rzutowałoby na jej działalności.
O co zamierza pan zapytać małżeństwo P.?
Przede wszystkim o to, kto za nimi stał i podrzucał pomysły. Nie mam wątpliwości, że twarze całego interesu były w rzeczywistości tylko słupami. Gość po technikum ekonomicznym, przy całym szacunku dla tego typu szkół, nie jest w stanie stworzyć piramidy finansowej, która może działać przy takiej skali bierności ze strony wszystkich instytucji państwa. Jeśli pan Marcin będzie chciał zeznawać i powie prawdę, to może być kluczowe dla całej sprawy. On wie o wszystkim, co działo się wokół Amber Gold.
Zamknęliście rozdział przesłuchań świadków ze strony KNF-u. Jak oceni pan działania tej instytucji ws. Amber Gold?
Były zaniedbania. Polegały one na tym, że KNF jak pijany roweru trzymał się prokuratury, która zawiodła. Komisja Nadzoru Finansowego przez dwa lata biernie przyglądała się prowadzonemu postepowaniu. Jak można było nie poinformować w tym czasie innych organów państwa, że prokuratura działa ślamazarnie? Mam tu na myśli organy, które mogą w takich sytuacjach zareagować. KNF powinien przede wszystkim poinformować Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, z którą miał podpisaną umowę na taką okoliczność.
Skoro jesteśmy już przy ABW to, do kancelarii Sejmu właśnie wpłynęły akta służb specjalnych. Jakie nadzieje wiąże pan z tymi dokumentami? Czy mogą one zawierać interesującą wiedzę na temat Amber Gold?
Mizernie oceniam te akta. Bez parasola ochronnego służb specjalnych, Amber Gold i OLT Express nie rozwinęłyby skrzydeł. Dlatego nie sądzę, aby w tych aktach znajdowały się istotne informacje na temat afery. Podejrzewam, że są one na tym samym poziomie ogólności, co poprzednie materiały, z którymi miałem okazję się zapoznać. Wątki są pobieżne, pozbawione szczegółów. Jestem zdania, że bez wsparcia służb specjalnych, nie doszłoby do tak gigantycznego nadużycia, co potwierdziły również zeznania niektórych świadków.
REKLAMA
A co do rozwikłania zagadki zatytułowanej afera Amber Gold wniosły zeznania Marka Belki?
Były prezes NBP umiejętnie wymigiwał się z odpowiedzi na kluczowe pytania. Często zakrywał się niewiedzą lub niepamięcią. Jego zeznania niewiele wniosły do sprawy. Marek Belka był jednak pierwszym funkcjonariuszem publicznym, który powiedział wprost, że wszyscy wiedzieli o tym, iż Amber Gold jest piramidą finansową i wielkim oszustwem, a spółka OLT Express była maszynką do palenia pieniędzy.
rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA