Wielka Brytania: Premier May zapowiedziała powołanie nowego rządu. Jest koalicjant
Theresa May udała się do Pałacu Buckingham, aby prosić królową Elżbietę II o formalne pozwolenie na próbę zbudowania gabinetu. May poinformowała, że utworzy rząd i zadeklarowała, że zostanie premierem. Konserwatyści wygrali wybory, ale utracili większość w parlamencie. Brakuje im 8 mandatów. Z jednego okręgu wyborczeg wyniki jeszcze nie spłynęły.
2017-06-09, 15:33
Posłuchaj
Theresa May: "Zdaję sobie sprawę z tego,- jak powiedziałam, że nasz kraj w tej chwili potrzebuje okresu stabilizacji. I niezależnie od rezultatów wyborów, partia konserwatywna z wypełni swoje zobowiązania w kwestii zapewnienia takiej stabilizacji. Po to byśmy wszyscy, jako kraj, poszli razem naprzód" (IAR)
Dodaj do playlisty
Brytyjska premier Theresa May zapowiedziała w piątek powołanie rządu Partii Konserwatywnej, przy wsparciu północnoirlandzkiej Partii Demokratycznych Unionistów (DUP). Jak podkreśliła, priorytetem będzie przeprowadzenie wyjścia kraju z Unii Europejskiej.
Dobre porozumienie ws. Brexitu
Wśród priorytetów May wskazała na "zrealizowanie woli narodu i wyprowadzenie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej", a także wzmocnienie bezpieczeństwa wewnętrznego w obliczu niedawnych zamachów terrorystycznych w Londynie i Manchesterze.
Premier wyjaśniła, że jej rząd będzie wspierany przez północnoirlandzką DUP, która w czwartkowych wyborach parlamentarnych uzyskała 10 mandatów.
- Nasze dwie partie miały dobre relacje na przestrzeni lat, co daje mi poczucie pewności, że będziemy w stanie pracować w interesie całej Wielkiej Brytanii. (...) To pozwoli nam zjednoczyć się jako kraj i wykorzystać naszą energię w celu osiągnięcia dobrego porozumienia w sprawie Brexitu, który będzie korzystny dla wszystkich - powiedziała. Tłumaczyła, że zależy jej na takim porozumieniu z Unią Europejską, które "zagwarantuje nasz dobrobyt w dłuższej perspektywie".
Pewne 318 mandatów
Torysi mają pewne 318 mandatów - do samodzielnego sformowania rządu potrzebowaliby 326, Labourzyści mają pewne 261 miejsc w parlamencie, szkoccy narodowcy 35, liberalni demokraci 12, a pozostałe ugrupowania 23.
REKLAMA
Tymczasem Partia Demokratycznych Unionistów (DUP) z Irlandii Północnej rozważa poparcie Partii Konserwatywnej brytyjskiej premier Theresy May, która w czwartkowych wyborach utraciła bezwzględną większość w parlamencie - podała w piątek telewizja Sky News.
Według Sky News DUP, która zdobyła 10 mandatów i mogłaby zapewnić konserwatystom wynoszącą 326 miejsc większość w Izbie Gmin, rozważa poparcie torysów na zasadzie "confidence and supply", tj. w kluczowych głosowaniach nad wotum zaufania i ustawą budżetową, ale bez formalnego utworzenia koalicji.
Rząd mniejszościowy?
Opozycyjna Partia Pracy poinformowała w piątek, że podejmie próbę utworzenia rządu mniejszościowego po tym, jak w czwartkowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii rządząca dotychczas Partia Konserwatywna utraciła bezwględną większość.
- Wysuniemy swoją kandydaturę, by służyć krajowi i sformować rząd mniejszościowy - oświadczył rzecznik laburzystów John McDonnell.
REKLAMA
Jako powód wskazał, że "Partia Konserwatywna nie jest stabilna, premier (Theresa May) nie jest stabilna". "Nie chcę nikogo obrażać, ale uważam, że pozycja obecnej premier jest teraz słaba" - dodał.
McDonnell zastrzegł, że laburzyści nie zamierzają wchodzić w koalicję z żadnym innym ugrupowaniem.
May złoży rezygnację?
Eksperci, z którymi rozmawiała PAP byli podzieleni co do tego, czy szefowa rządu powinna złożyć swoją rezygnację.
Zgodnie z przewidywaniami BBC jej decyzja o zwołaniu przedterminowych wyborów parlamentarnych w celu wzmocnienia mandatu negocjacyjnego pozbawiła torysów większości 17 mandatów w Izbie Gmin i znacząco obniżyła stabilność polityczną Wielkiej Brytanii.
REKLAMA
"Naszym obowiązkiem będzie zadbanie o okres stabilności"
Brytyjska premier Theresa May podkreśliła w piątek rano, że "jeśli Partia Konserwatywna uzyskała największą liczbę głosów i mandatów to będzie naszym obowiązkiem zadbanie o okres stabilności", sugerując, że nie zamierza zrezygnować ze stanowiska.
Szefowa rządu podkreśliła, że "trwa liczenie głosów i dopiero dowiemy się w pełni, jak wygląda sytuacja" powstała w wyniku tych wyborów.
- W tym momencie, bardziej niż czegokolwiek innego, ten kraj potrzebuje okresu stabilności. Jeśli, jak wynika z badań, Partia Konserwatywna zdobyła najwięcej mandatów i prawdopodobnie najwięcej głosów to będzie naszym obowiązkiem zadbanie o okres stabilności - i to jest dokładnie to, co zrobimy - powiedziała.
REKLAMA
Jak podkreśliła, w trakcie kampanii jej ugrupowanie wskazało na konieczność uzyskania dobrego porozumienia ws. wyjścia z Unii Europejskiej oraz "zapewnienie, że zidentyfikowaliśmy najważniejsze wyzwania, z którymi się mierzymy i pokazanie, jak możemy na nie odpowiedzieć".
- Działanie w interesie narodowym jest tym, co zawsze starałam się osiągnąć jako poseł i moja determinacja, żeby to osiągnąć jest taka sama dzisiaj rano, jak była kiedykolwiek wcześniej - powiedziała.
- Partia Konserwatywna wypełni nasz obowiązek, który polega na zapewnieniu okresu stabilności tak, abyśmy mogli wszyscy, razem, skupić się na przyszłości - zapewniła.
May wygłosiła swoje komentarze podczas krótkiej przemowy po tym, jak obroniła swój mandat poselski w Maidenhead, otrzymując blisko 65 proc. wszystkich głosów.
REKLAMA
"To będzie ich decyzja"
Brytyjski minister ds. wyjścia z Unii Europejskiej David Davis zasugerował w piątek rano w wywiadzie dla telewizji Sky News, że rząd Partii Konserwatywnej mógł stracić mandat do wyjścia z wolnego rynku UE w procesie opuszczania wspólnoty.
Davis przyznał, że program wyborczy torysów "mówił, że wyjdziemy z unii celnej i wolnego rynku, ale będziemy mieli do niego dostęp, stwarzając głęboką, specjalną relację z Europą".
- To jest to, co przedstawiliśmy wyborcom i jutro rano zobaczymy, czy zaakceptowali to czy nie. To będzie ich decyzja - powiedział.
Noc pełna zwrotów akcji
Jeśli potwierdzi się wynik exit poll, rozstrzygnięcie czwartkowych wyborów stawia również pod znakiem zapytania zaplanowane na 19 czerwca rozpoczęcie negocjacji w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Rząd Theresy May rozpoczął formalnie dwuletnie odliczanie do wyjścia ze Wspólnoty 29 marca br., ale początek rozmów w tej sprawie, przesunięty przez wybory, może po raz kolejny się opóźnić.
REKLAMA
W trakcie nocy pełnej zwrotów akcji swoje miejsce w parlamencie niespodziewanie utracili m.in. minister i autor manifestu Partii Konserwatywnej Ben Gummer (na rzecz Partii Pracy), były pierwszy minister Szkocji Alex Salmond (ze Szkockiej Partii Narodowej (SNP) na rzecz Partii Pracy), lider SNP w brytyjskim parlamencie Angus Robertson (na rzecz Partii Konserwatywnej), a także były wicepremier w rządzie koalicyjnym 2010-2015 Nick Clegg (Liberalni Demokraci). Urzędująca minister spraw wewnętrznych Amber Rudd obroniła swój mandat dopiero po dwóch powtórnych przeliczeniach głosów, zdobywając niespełna 300 głosów więcej od rywala.
Lider brytyjskiej Partii Pracy Jeremy Corbyn wezwał w piątek rano premier May do ustąpienia ze stanowiska i "zrobienia miejsca dla rządu, który naprawdę będzie reprezentował wolę ludzi".
- Jeśli jest jeden komunikat, który wyłania się z tych wyników to jest on następujący: Te wybory zostały zwołane przez premier, aby uzyskać (silniejszy) mandat. Mandat, który otrzymała to stracone głosy, stracone poparcie i stracona pewność (dotycząca jej przywództwa). Myślę, że to wystarczająco dużo, żeby ustąpić i zrobić miejsca dla rządu, który naprawdę będzie reprezentował wolę ludzi - powiedział.
REKLAMA
W rozmowie z PAP Patrick Dunleavy z London School of Economics ocenił, że w przypadku rządu mniejszościowego premier May "będzie musiała zrezygnować z realizacji wizji jednopartyjnego Brexitu, dyktowanego przez twardych eurosceptyków", otwierając się na możliwe ustępstwa wobec opozycyjnych Partii Pracy, Szkockiej Partii Narodowej i Liberalnych Demokratów.
Jak dodał, po utrzymaniu dzięki wsparciu Demokratycznej Partii Unionistycznej niezbędnego wotum zaufania, rząd jest w stanie realizować swoje podstawowe działania za pomocą uprawnień wykonawczych, ale "jego stabilność byłaby zagrożona w niemal każdym głosowaniu w parlamencie". Jego zdaniem to sprawia, że alternatywa w postaci zorganizowania ponownych wyborów w ciągu kilku miesięcy może okazać się najlepszym wyjściem z impasu.
Bezprecedensowe myślenie?
Z kolei prof. Tony Travers z LSE dodał, że brytyjski system wyborczy "nie został zaprojektowany z myślą o rządach mniejszościowych", co sprawia, że funkcjonowanie brytyjskiego rządu w obliczu planowanych negocjacji w sprawie Brexitu może wymagać bezprecedensowego myślenia ponad podziałami partyjnymi, przynajmniej w okresie do kolejnych wyborów.
Obaj eksperci podkreślili jednak, że w przypadku uzyskania przez Partię Konserwatywną niewielkiej większości "premier May może ulec pokusie przekonywania, że nic się nie zmieniło i planuje przeprowadzić kraj przez Brexit zgodnie z dotychczasowymi planami".
REKLAMA
- Europejscy negocjatorzy będą jednak w stanie łatwo rozbijać jej pozycję, wywierając presję na pojedynczych posłów poprzez proponowanie zapisów, które wzbudzą kontrowersje i w efekcie zmuszając ją do dalszych ustępstw - ocenił Travers.
Profesor Simon Hix z London School of Economics (LSE) powiedział w rozmowie z PAP, że wyniki exit poll sugerują, że "Brytyjczycy oddali głos za miękkim wyjściem z Unii Europejskiej", otwierając kolejnemu rządowi możliwość pozostania we wspólnym rynku UE.
Hix, który jest jednym z najbardziej uznanych brytyjskich ekspertów ws. polityki europejskiej, zaznaczył jednak, że "byłby bardzo zaskoczony, gdyby ten wynik oznaczał, iż W. Brytania
***
REKLAMA
Premier Theresa May rozpisała przedterminowe wybory 18 kwietnia. Jak argumentowała, chciała uzyskać większą liczbę mandatów w parlamencie, by wzmocnić pozycję wewnętrzną i międzynarodową przed zbliżającymi się negocjacjami ws. Brexitu.
RUPTLY/x-news
Liberalni Demokraci juz zapowiedzieli, że nie mają zamiaru wchodzić w koalicję z konserwatystami.
kh
REKLAMA
REKLAMA