"Guardian": w ambasadzie USA w Moskwie pracowała rosyjska agentka
Kobieta pracowala w placówce ponad 10 lat - poinformował brytyjski dziennik "Guardian", powołując się na ustalenia amerykańskich służb wywiadowczych. Rzeczniczka MSZ Rosji oświadczyła, że nic nie wie na ten temat.
2018-08-03, 16:10
Według "Guardiana", Rosjanka miała dostęp do wewnętrznego systemu informatycznego rządu USA. Dzięki temu miała wgląd do ściśle tajnych informacji, w tym harmonogramu spotkań prezydenta i wiceprezydenta.
W 2016 roku w ramach rutynowej kontroli ustalono, że kobieta regularnie i bez zezwolenia spotykała się z przedstawicielami Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). Domniemana agentka została zwolniona latem 2017 roku, a wcześniej Departament Stanu USA pozbawił ją certyfikatu bezpieczeństwa.
- Secret Service próbuje ukryć to wszystko poprzez zwolnienie - podkreślają źródła "Guardiana". - Szkody już wyrządzono, ale kierownictwo Secret Service nie przeprowadziło żadnego wewnętrznego dochodzenia, by ocenić szkody i sprawdzić, czy zwerbowano innych pracowników, którzy mogliby być jej informatorami" - dodają. Według źródeł "jedynie zewnętrzne dochodzenie może pokazać zakres wyrządzonych przez nią szkód".
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa pytana w piątek o publikację "Guardiana" podkreśliła, że jej resort nie wie nic na ten temat. - Nie wiem, o kim mowa, o czym mowa - powiedziała. - Jeśli są jakieś konkretne informacje, niech je przedstawią, będziemy się (nimi) zajmować - dodała.
Amerykański Secret Service w wydanym oświadczeniu zapewnia, że kobieta, o której mowa, nigdy nie sprawowała funkcji, w ramach której mogłaby poznawać tajemnice związane z bezpieczeństwem narodowym. Zaznaczono, że władze USA mają świadomość, iż wszyscy obcokrajowcy pracujący w amerykańskiej placówce dyplomatycznej "mogą podlegać wpływom obcego wywiadu". - W szczególności dotyczy to Rosji - czytamy w oświadczeniu.
msze
REKLAMA