Lewacka inteligencjo, ręce precz od wolności kobiet! Felieton Magdaleny Złotnickiej

Ubierz się w modne, drogie ciuchy i idź na protest przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego. Zrób sobie selfie w maseczce z piorunem. Wrzuć je do sieci z hasztagiem o kobiecej solidarności. Teraz możesz położyć się spać ze spokojem i przekonaniem, że jesteś ambitną, nowoczesną kobietą. Nawet jeśli nie do końca łapiesz, o co w tym wszystkim chodzi, nieważne. Jesteś częścią stada nowoczesnych kobiet. Jesteś taka, jaka ma być teraz kobieta. Boże, ależ masz przekichane.

2021-02-03, 21:15

Lewacka inteligencjo, ręce precz od wolności kobiet! Felieton Magdaleny Złotnickiej
Protesty po ogloszeniu wyroku Trybunalu Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Foto: Julia Zabrodzka

Powiązany Artykuł

21129580 (1).jpg
Prof. Kucharczyk o Strajku Kobiet: festiwal hipokryzji opozycji

W "Wysokich Obcasach Ekstra" pojawił się swego rodzaju poradnik dotyczący tego, jak ubrać się na protest spod szyldu "Strajk Kobiet". Niby miało chodzić o to, żeby było ciepło, wygodnie i bezpiecznie, niemniej jednak – gdyby odjąć około protestową otoczkę, to pokazane ubrania (może z wyjątkiem gogli narciarskich) spokojnie można by umieścić obok artykułu z gatunku: "Jak ubrać się na koncert grunge?" albo "Wyraź siebie: jak być modną buntowniczką" i zamieścić w dowolnym piśmie kobiecym. Internet zwrócił uwagę na ceny. Proponowana stylizacja zawiera takie elementy jak pasek za prawie 600 zł, koszula za mniej więcej trzy stówy czy buty za prawie 900 zł. Ktoś podliczył, że łączny koszt zestawu to ponad 4 tysiące złotych. Kpiny internautów sprawiły, że rozjazgotały się feministki, które stwierdziły, że czasopismo nie rozumie, o co chodzi w proteście. Naczelna gazety Ewa Wieczorek pokajała się więc, wyjaśniając portalowi Wirtualnemedia.pl, że w żadnym wypadku nie chodziło o reklamę drogich gadżetów. I zaznaczyła, że "większość czytelniczek traktuje pokazywane w pismach przedmioty bardziej jak inspiracje niż konkretne rzeczy do kupienia".

Selfie z piorunkiem

"WO" oczywiście strzeliły sobie tą publikacją w kolano, chociaż zapewne nie naraziły się tak licznej grupie kobiet, jak może się wydawać. Oczywiście radykalne feministki zawyją z oburzenia, bo jak można myśleć o ciuchach, gdy dzieją się tak straszne rzeczy! Niemniej jednak cała sprawa – i publikacja "WO", i oburzenie – stały się dla mnie punktem wyjścia do refleksji na temat tego, jak środowiska lewicowo-feministyczne próbują budować obraz kobiety. Taki właściwy: współczesny, wyzwolony i trendy.

Czytaj także:

Z moich obserwacji wynika, że dla części kobiet udział w protestach jest właśnie elementem wpisywania się w trend i okazją do budowania określonego obrazu swojej osoby, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Podobne tendencje widoczne były w 2016 roku, kiedy to "czarne parasolki" protestowały przeciwko projektowi ustawy autorstwa Ordo Iuris. Pamiętam zdjęcia, które wówczas publikowały niektóre z moich znajomych. Uśmiechnięte, powyginane w chiński paragraf, żeby uzyskać efekt jak najsmuklejszej sylwetki dziewczyny, ubrane w perfekcyjnie dopasowane elementy czarnej garderoby. Ktoś mógłby mi zarzucić, że obecne protesty wyglądają inaczej, bo w związku z ogłoszonym i trwającym cały czas stanem epidemii strajkujący nie mogą sobie łazić, jak chcą. Owszem, w epicentrum protestów, tam, gdzie produkują się organizatorki, liderki i osobniki najbardziej radykalne, kotłuje się, i to mocno. Niemniej jednak "obrzeża" cały czas cechują się charakterem towarzysko-spacerowym. Selfie z uśmiechem w wyraziście umalowanych oczach i maseczką z piorunem na twarzy też niejedno by się znalazło.

REKLAMA

Bo dla pewnej grupy kobiet, tej mniej zaangażowanej ideowo, taki protest to dobre miejsce, żeby się pokazać. Wysłać w mediach społecznościowych komunikat: "Hej, patrzcie, nie tylko jestem atrakcyjna, ale też angażuję się społecznie, mam poglądy". A to, że te dziewczyny są tak zorientowane i zaangażowane, że jedna z nich tłumaczyła mi, że chodzi na te protesty, bo przez wyrok TK nie pozwolą jej na usunięcie hipotetycznej ciąży pozamacicznej (co jest przecież oczywistą brednią), to już inna bajka.

Przekichane

Powiązany Artykuł

strajk kobiet 1200 (1).jpg
Wulgarne napisy na drzwiach i oknach biur polityków PiS. Zniszczeń dokonali zwolennicy Strajku Kobiet

Skąd u niektórych bierze się takie swoiste "lansowanie się na Strajku Kobiet"? Po części zapewne z presji, jaką na kobiety wywierają środowiska lewicowo-intelektualne i niektóre czasopisma kobiece. Intelektualna lewica, snująca opowieści o prawach kobiet, wyzwoleniu kobiet etc. tak naprawdę wytwarza nacisk, by kobieta była taka, a nie inna. W kolorowych magazynach dla kobiet (nie piszę tu akurat o "Wysokich Obcasach", bo one od początku miały zacięcie do bycia pismem "ambitnym") poza starymi dobrymi przepisami kulinarnymi, rankingami kosmetyków i zdjęciami z paryskich wybiegów zaczęły pojawiać się teksty poświęcone kulturze, karierze, rozwojowi osobistemu. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że najczęściej narracja i duch tych tekstów propagują określone wzorce intelektualne o lewicowych korzeniach. Kultura? Dzieła postępowe i mniej lub bardziej podbarwione feministycznie. Ostatecznie takie o wymowie neutralnej. Wzmianka o utworach propagujących wartości konserwatywne to doprawdy rzadkość. Polityka? Sylwetki „polityczek” i aktywistek, propagujących określone treści. Et cetera, et cetera. W efekcie komunikat, który płynie z takiej prasy, z niektórych programów telewizyjnych, można by streścić: "Nowoczesna światowa kobieta ma być właśnie taka, tak myśleć, tak odczuwać. To jest prawidłowe".

Zabawne jest to, że środowiska "socjolożek", "psycholożek" i innych rozmaitych "-ożek", które lansują takie trendy, wmawiają kobietom, że chodzi o ich wolność i prawo do decydowania o sobie w różnych sferach. Tymczasem ta wolna i świadoma kobieta może być świadoma tylko według pewnej matrycy. Zatem np. kobieta w polityce: OK, świetnie, koniec z patriarchatem! Ale tylko jeśli to działaczka konkretnych formacji politycznych. Jeśli mamy kobietę polityka, która pnie się po szczeblach kariery, ale np. jest pro-life, to od razu "stado nowoczesnych" stawia  jej zarzuty, że gra na męskich zasadach, chce się przypodobać mężczyznom. Podobnie kobieta nie ma prawa być szczęśliwa, siedząc w domu i zajmując się dziećmi. Wówczas trzeba jej uświadomić, że jest ofiarą patriarchatu i cierpi zdominowana przez męża.

Moda na feminizm

Oczywiście jest część kobiet, która szczerze wyznaje lewicowe, postępowe poglądy. Niemniej jednak są i takie, które po prostu podążają za swoistą modą na dziwnie pojęty feminizm. Coś tam przeczytają, coś tam usłyszą, często do końca nie sprawdzą, o co tak naprawdę chodzi, ale idą na protest. Bo przecież gwiazda poszła, bo koleżanka poszła, bo to okazja, żeby się pokazać i wstawić hasztag o kobiecej solidarności, a ta jest "trendy". I tu wracamy do "Wysokich Obcasów" i stylizacji protestowej. Paradoksalnie – choć z całą pewnością nie takie było zamierzenie autorek – cała sytuacja obnażyła tego typu myślenie u części protestujących. Tłumaczenie gazety, że prezentowane drogie ubrania są "inspiracją", niewiele pomoże. Bo czy panna protestująca ubierze się w buty za kilka stów, czy poszuka tańszego odpowiednika, chodzi o konkretny efekt, konkretny wygląd, pewną celebrację i teatralizację protestów, czynienie z nich wydarzenia. O uczynienie z protestu pewnego rodzaju święta. Zwłaszcza bardzo młode osoby mogą dać się do tego przyciągnąć nie ze względu na treści (te bardzo często znają w formie wypaczonej), ale właśnie ze względu na tę fascynującą atmosferę buntu. A jak już wsiąkną, to nasycenie im głów dowolnymi ideologiami robi się niebezpiecznie łatwe.

REKLAMA

I jeszcze jedno. W mediach społecznościowych wiele osób poświęcało uwagę cenom proponowanych ubrań czy akcesoriów. Owe ceny są dosyć zabawne w kontekście pojawiających się argumentów ekonomicznych, mających przemawiać za liberalizacją prawa aborcyjnego. Owszem, protesty są przeciwko wyrokowi TK, niemniej jednak postulaty aborcji na życzenie pojawiają się na nich wcale często, a ich zwolennicy tłumaczą, że czasem matki po prostu nie stać na utrzymanie dziecka. No cóż. Może więc zamiast kupować na protest kurtki za tysiąc złotych, takie osoby wsparłyby jakieś dziecko w trudnej sytuacji materialnej? Ot, taka nieco złośliwa refleksja.

Magdalena Złotnicka

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej