Dorn upomina się o dokumenty ws. zabójstwa Jarosława Ziętary

2011-04-21, 11:45

Dorn upomina się o dokumenty ws. zabójstwa Jarosława Ziętary
. Foto: źr. Rzeczpospolita

Mimo nowych dowodów i informacji, Prokuratura Generalna odmówiła podjęcia na nowo śledztwa dotyczącego zabójstwa dziennikarza, Jarosława Ziętary, które umorzono w 1999 roku.

Dziś wiadomo na przykład, że Urząd Ochrony Państwa w 1994 r. zataił przed prokuraturą posiadanie materiałów dotyczących dziennikarza. Wczoraj w tej sprawie wystąpił do Donalda Tuska poseł niezrzeszony Ludwik Dorn.

– Zwracam się do pana premiera z wnioskiem, by ustalił, kto w 1994 r. doprowadził do przekazania prokuraturze nieprawdziwej informacji – mówi "Rzeczpospolitej" były marszałek Sejmu. Dorn chce, by Tusk doprowadził do przekazania prokuraturze dokumentów byłego UOP, znajdujących się w archiwach Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, w których pojawia się nazwisko Ziętary.

Dlaczego w 1994 r. MSW nie chciało w tej sprawie współpracować ze śledczymi? Ludwik Dorn ma dwie hipotezy. Pierwsza mówi, że UOP nie przekazał posiadanych informacji, bo walczył o zachowanie takiej pozycji, jaką przed 1989 r. miała SB. Druga hipoteza? – Być może jest coś w materiałach dawnego UOP, co rzuca na ludzi tej służby cień w związku z zaginięciem Ziętary. Nie podejrzewam, by to funkcjonariusze urzędu go zamordowali, ale być może ich informatorzy albo przyjaciele informatorów – mówi Dorn.

Determinacja dziennikarzy

Wyjaśnieniem ewentualnych związków UOP z zaginięciem poznańskiego dziennikarza zajmie się też Sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych – pisze „Rz”.

– Prawdopodobnie na początku maja zapoznamy się z materiałami dotyczącymi Jarosława Ziętary, jakie są w dyspozycji służb specjalnych – zapowiada Włodzimierz Karpiński (PO), szef speckomisji.

Wszystko za sprawą uporu dziennikarzy – przyjaciół Ziętary. Założyli komitet „Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary”, który od lat też prowadzi własne śledztwo. Ze szczątków informacji próbują zrekonstruować wydarzenia feralnego dnia.

– Po prostu nie mieściło mi się w głowie, że znika dziennikarz, opinia społeczna domaga się wyjaśnień i nic się nie dzieje – mówi Krzysztof M. Kaźmierczak, dziennikarz „Głosu Wielkopolskiego".

Niewyjaśnione zabójstwo dziennikarza

Jarosław Ziętary jako dziennikarz "Gazety Poznańskiej", zajmował się m.in. aferami gospodarczymi. Zniknął 1 września 1992 r. w drodze do redakcji. Śledztwo wszczęto dopiero po roku. Sprawę umorzono w 1995 roku uznając, że nie doszło do przestępstwa. Podczas ponownego śledztwa w latach 1998-1999 ustalono, że Ziętarę porwano na zlecenie i zamordowano. Zebrano mocny materiał dowodowy dotyczący osoby ze świata przestępczego wskazywanej przez świadków jako wykonawca zabójstwa. Odsiadujący karę za inne zbrodnie przestępca nie zdradził miejsca ukrycia zwłok ofiary ani zleceniodawcy.

Faktyczną przyczyną porażki śledztwa był przeciek. Zanim podjęto pierwsze działania podejrzewany o zabójstwo został o nich uprzedzony, a zleceniodawcy i wspólnicy mordercy mieli czas na zacieranie śladów zbrodni.

Przed porwaniem Jarosław Ziętara był werbowany przez Urząd Ochrony Państwa do pracy, a kiedy odmówił zachęcano go do współpracy udostępniając tajne dokumenty, sugerując tematy. Któryś z nim mógł być dla niego śmiertelnie groźny. Po porwaniu dziennikarza zacierano ślady prowadzące do służb specjalnych. W 1994 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wprowadziło w błąd Prokuraturę Generalną kategorycznie stwierdzając, że UOP nie miał nigdy żadnych związków z Ziętarą.

Ukrywano też, że funkcjonariusze tajnej służby prowadzili działania związane ze sprawą porwania dziennikarza, ich ustaleń nigdy nie przekazano prokuraturze, chociaż mogły być pomocne w śledztwie. Niedawno media dotarły do potwierdzających próby werbunku dowodów i relacji byłych funkcjonariuszy UOP.

rp.pl,rk

Polecane

Wróć do strony głównej