Costa Concordia podpłynęła „pozdrowić kogoś na wyspie”

2012-01-16, 09:36

Costa Concordia podpłynęła „pozdrowić kogoś na wyspie”
. Foto: Fot. PAP/EPA/ENZO RUSSO

Włoska prokuratura uważa, że załoga statku od jakiegoś czasu regularnie zbaczała z kursu, by pozdrowić mieszkańców wyspy. Tym razem chcieli pokazać się znajomemu marynarzowi.

Posłuchaj

Relacja Marka Lehnerta (IAR) z Rzymu
+
Dodaj do playlisty

- Schettino (Francesco, kapitan statku – red.) podpłynął do wyspy Giglio w sposób bardzo niefrasobliwy. To on nakazał taki kurs, tak przynajmniej wynika z naszych ustaleń. Na wyspie był ktoś, kogo chciano pozdrowić – powiedział Franco Verusio, prokurator gminy Grosetto, który odpowiada za śledztwo.

Schettino przebywa w areszcie i prawdopodobnie odpowie na zarzuty nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pasażerów, oraz opuszczenia statku podczas ewakuacji. Według doniesień mediów Straż Przybrzeżna apelowała do niego, by pozostał na jednostce, on jednak miał ją opuścić przed wieloma pasażerami. Sam Schettino utrzymuje, że zszedł z Costa Concordii ostatni.

Według prokuratury jednostka firmy Costa Crociere już od jakiegoś czasu podpływała niebezpiecznie blisko wyspy Giglio. Zwyczaj miał się zacząć gdy żona jednego z oficerów mieszkała na niej i ten chciał w ten sposób pozdrawiać ją za pomocą sygnałów dźwiękowych ze statku. Później stało się to tradycją, a w feralny dzień załoga chciała podobno pozdrowić znajomego marynarza, który akurat był w porcie. Według prokuratury statek zboczył z kursu o cztery mile.

W wyniku zderzenia Costa Concordii ze skałą zginęło, według dotychczasowych ustaleń, sześć osób. Z 4200 pasażerów szesnastu wciąż jest poszukiwanych przez nurków, którzy przeszukują kabiny jedną po drugiej. Jest nadzieja na znalezienie żywych, bowiem w weekend udało się uratować m.in. nowożeńców, którzy płynęli statkiem w podróży poślubnej.

/

Francesco Schettino, który w momencie zderzenia jadł kolację, grozi do 12 lat więzienia. On sam nie przyznaje się do spowodowania katastrofy. – Powinniśmy mieć pod sobą głębokie wody. Byliśmy około 300 metrów od skał – powiedział dziennikarzom przed aresztowaniem. Nie wytłumaczył jednak jak to się stało, że statek znalazł sie tuż przy brzegu.

Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>

ANSA, "Daily Telegraph", "Corriere della Sera"

sg

Polecane

Wróć do strony głównej