Rosji groził "Czarnobyl" na okręcie atomowym

Na okręcie Jekaterynburg wybuchł pożar. Gaszono go prawie dobę, a teraz okazuje się, że pokładzie znajdowały się głowice jądrowe, bo wbrew regulaminowi nie zostały usunięte na czas remontu.

2012-02-13, 11:49

Rosji groził "Czarnobyl" na okręcie atomowym
Płonący Jekaterynburg. Foto: fot. kommersant.ru/vlast

Posłuchaj

Relacja Macieja Jastrzębskiego z Moskwy (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Według rosyjskich dziennikarzy, Rosji groziła katastrofa atomowa podobna do tej w Czarnobylu. Gazeta „Kommiersant - Włast” ujawniła szczegóły grudniowego pożaru, jaki wybuchł na okręcie atomowym „Jekaterynburg”. Atomowy okręt podwodny w ostatnich dniach grudnia zawinął do stoczni w Rosłakowie pod Murmańskiem na rutynowy przegląd techniczny. Podczas prac spawalniczych na pokładzie wybuchł pożar. Jego gaszenie trwało ponad dobę. Jak ustalili dziennikarze „Kommiersanta”, w tym czasie na pokładzie znajdowały się międzykontynentalne rakiety z głowicami jądrowymi, torpedy i funkcjonowały dwa reaktory atomowe.

Zgodnie z regulaminem prac remontowych - materiały wybuchowe i pociski powinny zostać usunięte z okrętu.

Zdaniem dziennikarzy prowadzących śledztwo, gdyby doszło do wybuchu i uszkodzenia reaktorów jądrowych zginęliby wszyscy marynarze i pracownicy stoczni. Skażeniu uległyby wody, ziemia i przestrzeń powietrzna Półwyspu Kolskiego. Trzeba byłoby, w warunkach polarnej nocy, ewakuować ponad 400 tysięcy osób, co byłoby praktycznie niemożliwe. - Heroizm marynarzy wynoszących z okrętu torpedy, przypadek a może podjęta w ostatniej chwili decyzja o podtopieniu doku - co uchroniło nas przed tragedią ? - zastanawiają się dziennikarze „Kommiersanta Włast”.

REKLAMA

 

Pismo utrzymuje, że wbrew temu, co oficjalnie podawało Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej, w czasie pożaru, z którym walczono niemal dobę, na pokładzie okrętu znajdowały się rakiety z głowicami nuklearnymi, torpedy i dwa reaktory atomowe.

"Kommiersant-Włast" powołuje się na źródła w dowództwie Marynarki Wojennej FR i Flocie Północnej.

Specjaliści wojskowi zapewniali, że podczas wszelkich prac w doku remontowym uzbrojenie - zarówno jądrowe, jak i konwencjonalne - z okrętów nawodnych i podwodnych jest usuwane. Według rosyjskiego tygodnika, w danym wypadku tak się nie stało, ponieważ Jekaterynburg miał jedynie przejść krótki przegląd, a w takich sytuacjach dowództwo niekiedy rezygnuje z wyładowania uzbrojenia.

REKLAMA

"Kommiersant-Włast" zwraca uwagę, że po pożarze okręt nie pozostał w doku, lecz w pierwszych dniach stycznia w pośpiechu przemieszczono go najpierw do zatoki Okolnaja, a później do zatoki Jagielnaja, na miejsce stałego bazowania. Zdaniem pisma, jedynym uzasadnieniem takiego działania była konieczność wyładowania z Jekaterynburga rakiet i torped.

"Kommiersant-Włast" podaje, że 29 grudnia na okręcie znajdowało się 16 międzykontynentalnych rakiet balistycznych Siniewa. Na każdej z nich zwykle zamontowane są cztery głowice atomowe. Były tam też torpedy, z których jedna-dwie również mogły jedna-dwie również mogły być uzbrojone w głowice nuklearne, i dwa reaktory jądrowe o mocy 90 MW każdy.

IAR, agkm

REKLAMA

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej