Serie A na półmetku. Rasistowskie wybryki, hipokryzja organizatorów Superpucharu, popisy "CR7" oraz skuteczność Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika

We Włoszech rozegrano 19 kolejek i trwa przerwa do 19 stycznia. Królem polowania na półmetku rozgrywek jest ewidentnie Cristiano Ronaldo, który bierze los Juventusu w swoje ręce w sposób coraz bardziej wyrazisty. Na duży plus postawa polskich napastników: Krzysztof Piatek i Arek Milik są tuż za Ronaldo w klasyfikacji snajperów.

2019-01-04, 18:05

Serie A na półmetku. Rasistowskie wybryki, hipokryzja organizatorów Superpucharu, popisy "CR7" oraz skuteczność Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika
Cristiano Ronaldo . Foto: shutterstock

Cieniem na Serie A kładą się zachowania rasistowskie oraz ofiara niedawnych zamieszek w Mediolanie między ultrasami Interu i Napoli. 27 grudnia doszło do kilkuminutowej bójki, w której użyto noży i maczet. Kilku uczestników trafiło do szpitali z lekkimi ranami kłutymi, a jeden uczestnik stracił życie, tyle że przypadkowo - został potrącony przez pojazd, którego kierowca uciekał z miejsca awantury w poczuciu zagrożenia.

Awantura przed meczem Inter - Napoli oraz zachowanie kibiców niegodne historiii klubu

Kibice przyjezdni poinformowali o zajściu przeciwników, którzy odwieźli ofiarę do szpitala, gdzie poszkodowany zmarł kilka godzin potem. W szefie ultrasów Interu rozpoznano jednego z bardziej cenionych lombardzkich architektów, który odpowiadał m.in za projekt oświetlenia jednej z sal mediolańskiego sądu (instalacja iluminuje słynną mozaikę przedstawiającą uzbrojoną sprawiedliwość oraz prawo....). 

Podczas meczu, miejscowi kibice szydzili z obrońcy Napoli Kalidou Koulibaly'ego - wydawali w jego kierunku odgłosy naśladujące małpy. To nie pierwszy taki przypadek we Włoszech, gdzie polemika w tej kwestii nasiliła się w ostatnich trzech-czterech latach, a głos w niej zabrali ostatnio najbardziej rozpoznawalni trenerzy - Carlo Ancelotti, Eusebio di Francesco i Luciano Spalletti.

- Musimy absolutnie rozważyć danie nam prawa do przerwania meczu i zejścia do szatni. Jeśli nie są w stanie tego zrobić sędziowie, to my to przerwiemy - w takim duchu wypowiada się coraz większa ilość uczestników rozgrywek.

REKLAMA

Powyższe zdarzenia kompromitują dyscyplinę - zwłaszcza, że piszemy o haniebnym zachowaniu na San Siro, które wciąż (obecnie nieco na wyrost i tylko przez wzgląd na historię) kojarzy się z określeniem "La Scala futbolu". Podwójnym powodem do wstydu jest fakt, że nagannych zachowań dopuścili się kibice F.C Internazionale - ten zasłużony klub powstał w 1908 roku pod hasłem "fratelli del mondo" (bracia świata - tł. autora) i był pierwszym, w którym mogli grać nie tylko Włosi (wcześniej zorganizowana gra w "calcio" była w Italii zarezerwowana dla autochtonów), zaś w historii najnowszej drużyny istotne role odgrywali tacy piłkarze jak Obafemi Martins, Clarence Seedorf, Aaron Winter czy Nwankwo Kanu, o którego prezes Massimo Moratti dbał jak o syna, kiedy u piłkarza z Nigerii zdiagnozowano poważną wadę serca.

Inter w czołówce ligi, ale bez awansu do 1/8. Spalletti w ogniu krytyki

Na niwie sportowej Inter też nie ma najlepszej prasy, a dzieje się tak głównie przez odpadnięcie z LM, w której "Neroazzurri" dobrze wystartowali, by przegraną w Londynie z Tottenhamem (mecz można było zremisować) i remisem w ostatnim meczu z PSV (u siebie) pogrzebać wszelkie szanse na wyjątkowy sezon. Trenerowi Spallettiemu zarzuca się nie dość skuteczne "czytanie" spotkań. "Filozof na konferencjach prasowych, ale zawodzi podczas meczów" - to opinia kibiców i części mediów. Czy słuszna? Pół-na-pół: z jednej strony zespół ma gorszy bilans niż w zeszłym roku kiedy o tej porze przewodził ligowej tabeli - cóż z tego skoro w późniejszym okresie w jedenastu meczach mediolańczycy wywalczyli tylko 12 puntów i do LM zakwalifikowali się w ostatniej kolejce sezonu? Na półmetku obecnego sezonu zajmują trzecie miejsce, mają 39 punktów i "bezpieczną" przewagę siedmiu "oczek" nad czwartym zespołem - Lazio, którego zdobycz wynosi 32 punkty.  

O to czwarte miejsce będzie toczyła się ostra batalia, bowiem "grupa pościgowa" jest w tym sezonie wyjątkowo wyrównana, a aspiracje co najmniej dwóch drużyn gwarantują emocje do samego końca rozgrywek - tym bardziej, że mowa o AC Milan i AS Roma, obydwie drużyny zgromadziły odpowiednio 31 i 30 punktów, a tylko punkt mniej ma "polska" Sampdoria - co należy uznać za jedną z niespodzianek pierwszej połowy rozgrywek. Spory udział w tym wyniku mają nasi zawodnicy, wśród których prym wiedzie Bartosz Bereszyński. Prawy obrońca gra prawie zawsze i równo - to o nim mówi się najczęściej, że wkrótce zmieni klub na mocniejszy. Karol Linetty gra rzadziej i nie z taką powtarzalnością, a Dawid Kownacki jest typowym zawodnikiem wchodzącym z ławki i coraz częściej pisze się o jego transferze do jakiejś drużyny, w której mógłby częściej grać.

Kiepski początek sezonu miała Roma, ale kłopoty były do przewidzenia, bo odejście Kevina Strootmana czy Radji Najnggolana (ten ostatni ostatnio zaszokował informacją o chęci powrotu do Rzymu z Interu) oraz Alissona Beckera musiały nieść za sobą konsekwencje. W pewnym momencie posada Eusebio di Francesco była zagrożona, krytykowano też Monchiego za chybione transfery. Ostatecznie machina "Giallorossich" ruszyła, a nowi piłkarze zaczynają pokzaywać na co ich stać. Kontuzje lub gorsza dyspozycja spowodowały, że wśród najskuteczniejszych piłkarzy w lidze pierwszy raz od kilku lat nie ma napastników Romy, od których trener oczekuje znacznie więcej w drugiej rundzie. Pozycję rzymskiego klubu ratowała skuteczność Kolarova, Cengiza Undera i Bryana Cristante, który zaczyna być wiodacą postacią ubiegłorocznego półfinalisty LM. Roma w lutym zmierzy się dwa razy w 1/8 finału tych rozgrywek z FC Porto.

REKLAMA

Królowie polowania? Juve i Cristiano Ronaldo, ale Polacy są blisko

Królem polowania na półmetku jest Juventus, który jest murowanym kandydatem do ósmego tytułu z rzędu(!). Turyńczycy mają dziewięć punktów przewagi nad Napoli, 14 nad Interem i nie sposób sobie wyobrazić, żeby nie dowieźli jej do końca rozgrywek. W bramce najczęściej widujemy Wojtka Szczęsnego, który ma przed sobą jedną z najlepszych (o ile nie najlepszą) linii defensywnych w Europie. Nasz bramkarz często bywa praktycznie bezrobotny, a kiedy trener daje grać zmiennikowi, to Mattia Perin zbiera doskonałe oceny, co dla polskiego golkipera powinno być "lampką ostrzegawczą".


Pamiętajmy bowiem, że Perin ma w Italii opinię "drugiego Waltera Zengi", a ten bramkarz był legendą Interu oraz "Squadra Azzurra" na MŚ w 1990 roku. Włosi natomiast cały czas szukają "jedynki" do drużyny narodowej, gdzie Gigio Donnarumma (z Milanu) nie daje oczekiwanej pewności. Żaden z pozostałych włoskich klubów (może oprócz Napoli i bardzo zdolnego,ale podatnego na kontuzje Alexa Meret'a) nie ma w swoim składzie golkipera tak skrojonego na miarę potrzeb reprezentacji jak Juvenstus w osobie Mattii Perina - warto o tym pamiętać. 

Głównym celem sezonu Juve nie jest jednak krajowe mistrzostwo, a - obsesyjna wręcz - chęć wygrania Ligi Mistrzów. To w tym celu został sprowadzony Cristiano Ronaldo, którego wykorzystanie w lidze przewyższyło początkowe założenia. Media i działacze z Turynu jawnie komunikują, że zawodnik miał grać zdecydowanie mniej w Serie A, ale czerwona kartka w meczu pucharowym w Walencji oraz zawieszenie występów w reprezentacji - spowodowały, że Massimiliano Allegri nie był zmuszony oszczędzać swojego asa, który w ten sposób zbudował swoją formę. Wystąpił w 19 spotkaniach, w 18. w podstawowym składzie - strzelił też 14 goli w 16. ostatnich meczach, stając się pierwszoplanową postacią drużyny i czołowym strzelcem ligi. W klasyfikacji na najskuteczniejszego zawodnika Serie A wyprzedza Krzysztofa Piątka (13 trafień) , Fabio Quagliarellę z Sampdorii (12 goli) i Arkadiusza Milika, który do bramek rywali trafiał dziesięć razy. Dwóch Polaków w czwórce najskuteczniejszych piłkarzy we Włoszech to zdarzenie bez precedensu.

Kto zostanie "capocannoniere"?

W ostatnich czterech latach do tytułu "capocannoniere" potrzeba było 22-36 goli. Ciro Immobile  zdobył 22 gole w sezonie 2013/14,  tyle samo mieli Mauro Icardi i Luca Toni rok później, a 29 goli zdobył Immobile (tyle samo miał Mauro Icardi) w zeszłym sezonie - tyle, że w barwach Lazio, a nie - jak wcześniej - Torino (przed transferem do BVB). W sezonie 2016/17 29 goli zdobył Edin Dżeko, a rok wcześniej Gonzalo Higuain zakończył sezon w Napoli mając na koncie 36 trafień w lidze. 

REKLAMA

Obydwaj nasi piłkarze mają więc szanse na ponad dwudziestobramkową zdobycz na koniec sezonu, co na pewno lokowałoby ich w czołówce snajperów Serie A. Różne są cele i potencjał sportowy drużyn, w których graja Polacy, a Cristiano Ronaldo - zgodnie z deklaracjami i założeniami klubu - na pewno będzie wykorzystywany tak, aby dawać "Starej Damie" maksimum w rozgrywkach pucharowych, gdzie "Bianconerich" czeka w 1/8 finału arcytrudny dwumecz z Atletico Madryt.(pisaliśmy o tym tutaj) Trudno jest myśleć o kolejnych 19 meczach Portugalczyka w rundzie wiosennej, ale mniejsza ilość gier nie wyklucza tytułu "capocannoniere" dla "CR7" - tyle, że konkurencja nie będzie zasypiać gruszek w popiele.

Wysoka lokata Krzysztofa Piątka na koniec sezonu będzie ogromną sensacją i już powoduje wiele spekulacji dotyczących przyszłości zawodnika, którym interesowały się czołowe europejskie kluby i prezes Napoli. Prawdopodobny jest zarówno kolejny sezon w Genui jak i transfer. Piątek za Milika czy obok niego? Żadnej z możliwości bym nie wykluczał, bo bolączką "Partenopei"jest brak napastnika który gwarantowałby minimum 30 goli w sezonie. Piątkowi na wiosnę będzie się przyglądało wielu dyrektorów sportowych.

Napoli w ostatniej chwili straciło wiosnę w LM - stało się tak nie tyle po spektakularnym "pudle" Milika w Liverpoolu, co po wcześniejszym meczu w Belgradzie, którego gracze z Neapolu nie potrafili wygrać mimo wielu stworzonych sytuacji. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem i tych punktów zabrakło zawodnikom Carlo Ancelottiego do końcowego awansu. Piątek pozostaje na razie Polakiem, o którym najgłośniej we włoskich mediach(pisaliśmy o tym tutaj), ale dobra dyspozycja Milika pod koniec rundy zaczęła te proporcje wyrównywać. Dobrą dyspozycję Milika należy traktować w kategorii "sportowych powrotów": świetny początek w Neapolu, potem dwukrotne zerwanie więzadeł krzyżowych, kompletnie nieudane MŚ w Rosji, gol w meczu z Portugalią dający rozstawienie do eliminacji Euro2020 i 10 trafień na półmetku Serie A - oby tak dalej.

Milik i Zieliński: ostatnie półrocze w Neapolu?

Skoro już wspomniałem trenera dwóch Polaków: Carlo Ancelotti wychwalany jest pod niebiosa przez Aurelio de Laurentisa, co nie zdarzało się krewkiemu prezesowi w stosunku do Maurizio Sarriego. "Carletto" ma mir zarówno u prezesa, wśród zawodników jak i na trybunach Stadio San Paolo i w całym mieście - neapolitańczycy są dumni, że ich drużynę prowadzi szkoleniowiec, który ma na koncie tytuły mistrzowskie z Milanem, Realem, Chelsea, Bayernem czy PSG. To w "Carletto" upatruje się wreszcie upragnionego "scudetto", sęk w tym, że do tego potrzeba transferów, bo Juventus góruje nad rywalami przede wszystkim kadrą. Napoli, Inter, Roma, Lazio czy Milan nie mają w swoich po 18. zawodników gotowych do gry na wysokim poziomie w pierwszym zespole. 

REKLAMA

Wracająca skuteczność Milika (wprawdzie ze słabszymi rywalami, ale to też się liczy, bo takich w tabeli jest więcej) oraz niezła gra Piotra Zielińskiego (choć mam wrażenie, że u Sarriego bywało lepiej) to niezły prognostyk dla obydwu reprezentantów Polski. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że w przypadku braku progresu statystyk indywidualnych na koniec sezonu, może się on okazać ostatnim w Neapolu dla obydwu zawodników. W kolejnym Napoli spełni na pewno oczekiwania transferowe trenera, a te mogą oznaczać sprzedaż naszych reprezentantów. Neapol mogą też opuścic Allan, Marek Hamsik i Dries Mertens. Zwłaszcza jeżeli "oczkiem w głowie" kibiców i prezesa pozostanie Edinson Cavani, którego dwójka dzieci mieszka z mamą (byłą partnerką piłkarza) właśnie pod Wezuwiuszem.

Walka o utrzymanie w Serie A z udziałem Polaków

Pozostali Polacy w Serie A grają w klubach z końca tabeli i któryś z nich - niechybnie - zaliczy spadek. Chievo Werona rozpoczęło sezon z ujemnym bilansem bramkowym za malwersacje księgowe i nadal pełni rolę "czerwonej latarni", ale do Frosinone (Bartosz Salamon) traci już tylko 2 punkty. Mariusz Stępiński strzelił 4 gole w rundzie jesiennej i ma dobrą prasę oraz poważanie u trenera i kolegów jako ten, który strzelił najwięcej goli oraz wypracował sytuacje "gwiazdom" drużyny (Pellisier i Giaccherini). Pogłoski o jego rychłym odejściu są chyba przedwczesne, bo klub będzie chciał powalczyć o utrzymanie, co bez najskuteczniejszego (i bardzo aktywnego) gracza może być trudniejsze.

Dobre oceny zbiera też Paweł Jaroszyński, co powinno cieszyć selekcjonera Jerzego Brzęczka. Nie najgorzej spisuje się Bartosz Salamon, który często dyryguje trzyosobową defensywą Frosinone. Ich utrzymanie się w Serie A będzie jednak sporym wyczynem. Łukasz Skorupski miewa kilka efektownych parad w każdym prawie meczu, ale Bologna gra słabo, nasz bramkarz bywa czesto "elektryczny" i popełnia błędy. Oby było ich jak najmniej na wiosnę - Bologna jest trzecia od końca i również będzie walczyła o utrzymanie, a jej spadek byłby głośniejszy medialnie niż te Chievo czy Frosinone. Na jesienne osiągnięcia Łukasza Teodorczyka w Udinese należy spuścić kurtynę milczenia.

To dopiero półmetek rozgrywek, w których występuje największa ilość Polaków od wielu lat. Za dotychczasowe osiągnięcia nikt laurów nie rozdaje, ale należy dostrzec, żę nasi piłkarze odgrywaja w swoich drużynach znaczące role. W połowie rundy wydawało się, że można nawet mówić o pewnym renesansie Serie A, ale odpadnięcie Napoli oraz Interu z rozgrywek LM powoduje, że taką ocenę należy przełożyć na przyszłość. Bliżej nieokreśloną, bo jeśli nie zostaną zmienione zasady fair play finansowego, to włoskim klubom (poza Juve) dłużej zajmie zatrudnienie wiodących piłkarzy, bez których nie ma gry na najwyższym poziomie, a zaangażowanie włoskich drużyn w rozgrywki Ligi Europy budziło w ostatnich latach niejedną kontrowersję.

REKLAMA

Nie mniejsze wzbudziła  organizacja finału krajowego superpucharu w Arabii Saudyjskiej, co nazwano szeroko "ogólnonarodową hipokryzją". Całkiem zasadnie bo kraj ten jest od 2015 roku w stanie wojny z Jemenem. Wzburzenie jest na miejscu również  (a zwłaszcza) wobec ograniczeń jakim podlegają tamtejsze kobiety: nie będą mogły udać się samodzielnie na stadion, a prawo do kierowania pojazdami mechanicznymi uzyskały całkiem niedawno (co nazwano w saudyjskich mediach "wydarzeniem epokowym"). Co razi? Podobnie świeży jest udział zawodników ligi włoskiej w akcji społecznej przeciwko przemocy wobec kobiet. Cóż, wychodzi na to, że wszystko w sporcie (albo prawie) jest na sprzedaż...Już Leo Beenhakker w słynnej reklamie puentował: "for money".

O czym z pewnością napiszemy przy najbliższej okazji.


Hubert Borucki, PolskieRadio24.pl


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej