"PKOl powinien być jak żona Cezara", czyli Korzeniowski ostro o Piesiewiczu: przyzwoitość to nakazuje

Robert Korzeniowski z niepokojem spogląda na sytuację w Polskim Komitecie Olimpijskim. - PKOl powinien być jak żona Cezara - poza wszelkim podejrzeniem - podkreśla w rozmowie z Cezarym Gurjewem, dziennikarzem radiowej Jedynki.

2024-09-20, 12:30

"PKOl powinien być jak żona Cezara", czyli Korzeniowski ostro o Piesiewiczu: przyzwoitość to nakazuje
Otwarcie Domu Polskiego w Paryżu. N/z: Prezes PKOl Radosław Piesiewicz wraz z żoną Agnieszką Piesiewicz. Foto: Lukasz Kalinowski/East News

Najgorszy sportowy wynik od dekad, utrata ważnych sponsorów, problemy finansowe i atmosfera, którą można kroić nożem - tak w olbrzymim skrócie przedstawia się obecna sytuacja w PKOl.

O ile przez pierwsze półtora roku rządów prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosława Piesiewicza o zakulisowych wydarzeniach w organizacji pisano niewiele, o tyle czas po nieudanych igrzyskach w Paryżu obfituje w kolejne artykuły i doniesienia o nieprawidłowościach, do których miało dochodzić w PKOl. 

Media donoszą o zarobkach obecnego prezesa, który w przeciwieństwie do swoich poprzedników pobiera pensję, zebrał się zarząd PKOl, a w międzyczasie ze sponsorowania organizacji wycofało się już kilka firm: Tauron Polska Energia S.A, Krajowa Grupa Spożywcza S.A., kojarzona głównie z marką Polski Cukier, Enea S.A. i PKP Intercity. Spółki jako powód podawały m.in. utratę zaufania do Komitetu, wynikającą z kontrowersji medialnych wokół jego działaczy.

Robert Korzeniowski, czterokrotny mistrz olimpijski, przyznaje, że PKOl nie ponosi bezpośredniej odpowiedzialności za wyniki Polaków w Paryżu. 

- PKOl zajmuje się edukacją olimpijską, wyposażeniem ekip, ale nie udaje, że odpowiada za zdobywanie medali. Ja miałem takie wrażenie, że właściwie wszystko, co się wydarzyło wcześniej, przed prezesem Piesiewiczem, to ja nie wiem, jak ten sport funkcjonował. I to jest już to kolejne faux pas - mówi Korzeniowski w rozmowie z Cezarym Gurjewem.

REKLAMA

W ostatnich dniach pojawiły się jednak wątpliwości dotyczące m.in. prezesa Radosława Piesiewicza, który w przeciwieństwie do swoich poprzedników miałby nie pełnić tej funkcji społecznie, oraz związane z pośrednictwem PKOl przy zawieraniu umów sponsorskich ze związkami sportowymi. Sprawiło to, że kolejni mecenasi polskiego sportu zaczęli wypowiadać umowy PKOl.

- Dziś przyzwoitość nakazuje, by odnieść się do tego, co było. Sponsorzy się wycofują, bo uważają, że dobre imię PKOl-u jest naruszane. (...) Prezes mówi, że będzie jechał i szukał tych pieniędzy. Na pewno dostanie dotację z MKOl-u, ale nie wiem, kto poza nim będzie sponsorował PKOl - zastanawia się mistrz olimpijski w chodzie sportowym. 

Najbardziej utytułowany sportowiec pod względem liczby zdobytych tytułów mistrza olimpijskiego podkreśla, że przejrzystość w Polskim Komitecie Olimpijskim jest kwestią kluczową.

- PKOl powinien być jak żona Cezara - poza wszelkim podejrzeniem. Ta dyskusja, która dzisiaj jest w mediach, nie powinna mieć miejsca - podkreśla.

REKLAMA

W latach 1996-2004 Robert Korzeniowski zdobył cztery złote medale olimpijskie, trzy razy był mistrzem świata i dwukrotnie mistrzem Europy. W 2003 roku ustanowił rekord świata w chodzie na 50 kilometrów, uzyskując na ulicach Paryża czas 3:36:03. Od lat aktywnie działa na rzecz promocji swojej konkurencji. 

Czytaj także:

bg/PR1/PR24/wmkor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej