Lindvik i Forfang wreszcie przemówili po skandalu. "Nie możemy się doczekać rozmowy ze śledczymi"
Skandal z udziałem norweskich skoczków, który wybuchł podczas mistrzostw świata w Trondheim wstrząsał światem skoków. Kibice długo czekali na wyjaśnienia zawodników - Marius Lindvik i Johann Andre Forfang wreszcie, po raz pierwszy zabrali głos w sprawie skandalu z kombinezonami.
2025-03-10, 08:55
Skandal wybuchł podczas mistrzostw świata w Trondheim po ujawnieniu manipulacji z kombinezonami norweskich skoczków narciarskich. Złamanie przepisów zostało wykryte po tym, jak do mediów trafił film zarejestrowany przez dziennikarza portalu Sport.pl Jakuba Balcerskiego pokazujący, jak Norwegowie manipulują przy kombinezonach, wymieniając w nich homologacyjne chipy. Norwegowie wszywali także sznurki usztywniające materiał w kombinezonach. Manipulacje z kombinezonami odbywały się w obecności głównego trenera Norwegów, Magnusa Breviga.
Federacje Polski, Słowenii i Austrii zdecydowały się złożyć protest do FIS.
W efekcie Marius Lindvik, który w konkursie na dużej skoczni zajął drugie miejsce i Johann Andre Forfang, który był piąty zostali zdyskwalifikowani. W sobotę Norwegowie skakali w przerobionych kombinezonach. W niedzielę, podczas konferencji rasowej do złamania przepisów przyznał się menedżer norweskich skoków narciarskich Jan-Erik Aalbu.
Lindvik i Forfang wreszcie przemówili po skandalu
"Przepraszamy, że nie mieliśmy odwagi porozmawiać w sobotę - stwierdzili Lindvik i Forfang cytowani przez dagbladet.no. - Jesteśmy obaj kompletnie załamani. Żaden z nas nie skoczyłby w kombinezonie, o którym wiedzielibyśmy, że jest efektem fałszerstwa. Nigdy" – wyjaśnili Lindvik i Forfang.
REKLAMA
"Zaufanie do sztabu było duże, a oni zawsze ciężko pracowali" – dodali skoczkowie.
Choć w świecie skoków eksperci podkreślają, że zawodnicy musieli wiedzieć o manipulacjach, to nie pojawiły na to żadne dowody.
"Nie mieliśmy żadnych procedur, które pozwalałyby kontrolować pracę personelu pomocniczego, na przykład sprawdzać szwy. Musimy wyciągnąć z tego wnioski. Teraz chcemy całkowitej przejrzystości w kwestii tego, co się wydarzyło" - dodali.
Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) w niedzielę powołała specjalną komisję dochodzeniową w tej sprawie.
REKLAMA
"Nie możemy się doczekać rozmowy ze śledczymi FIS" – podkreślili Lindvik i Forfang.
Teraz czas na oświadczenie trenera
W poniedziałek oświadczenie w sprawie wydarzeń z soboty złożyć ma trener reprezentacji Magnus Brevig.
Z kolei Jan-Erik Aalbu, szef skoków narciarskich w Norweskim Związku Narciarskim (NSF) na niedzielnej konferencji prasowej w Trondheim wziął odpowiedzialność za oszustwo.
Aalbu przyznał, że trener Magnus Brevig okłamał go, wypierając się oszustwa, które doprowadziło do dyskwalifikacji w sumie trójki zawodników i odebrania srebrnego medalu Mariusowi Lindvikowi. Nie potrafił jednak powiedzieć, jakie konsekwencje i wobec kogo zostaną wyciągnięte przez norweski związek.
- Przepraszam, że byłem tak przekonany o niewinności. To również dla mnie szok. Oszukiwaliśmy i zawiedliśmy wszystkich. Kibiców, inne reprezentacje, FIS, sponsorów - powiedział szef norweskich skoków.
REKLAMA
- To nie koniec kłopotów Norwegów. Specjalna komisja ma wyjaśnić skandal w Trondheim
- Norweski skandal w Trondheim. Sznurek usztywniał strój skoczków
- Szokujące słowa byłego skoczka po skandalu. "Norwegowie powinni złożyć protest"
- Absurdalne tłumaczenia Norwegów po skandalu. Szukają autora nagrania
Źródło: PolskieRadio24.pl/dagbladet.no/ah
REKLAMA