El. Euro 2024: ile jeszcze zniosą polscy kibice? Buta kadry razi równie jak wyniki

2023-09-11, 16:24

El. Euro 2024: ile jeszcze zniosą polscy kibice? Buta kadry razi równie jak wyniki
Mecz Albania - Polska. Foto: FLORION GOGA / Reuters / Forum

O porażce reprezentacji Polski w Tiranie napisano już chyba wszystko. I słusznie, te tysiące znaków krytyki należą się Biało-Czerwonym ze wszech miar. Kolejne upokorzenie naszej kadry najbardziej razi jednak nie w wymiarze czysto sportowym, bo staty punktów w meczu z Albanią spodziewał się chyba każdy, kto oglądał niedawne popisy "Orłów", ale pod kątem czysto ludzkim. Po raz kolejny ze strony trenera i części piłkarzy doczekaliśmy się pokazu buty i arogancji, które wobec tak przykrej porażki kłują w oczy podwójnie.

Polski kibic jest zahartowany licznymi klęskami Biało-Czerwonych, które w minionych latach dość regularnie fundowali nam nasi reprezentanci. O tym, jak grubą skórę mają fani futbolu nad Wisłą najlepiej świadczy fakt, że po blamażu w Kiszyniowie na meczu z niezbyt atrakcyjnym rywalem, jakim niewątpliwie są Wyspy Owcze, na trybunach Stadionu Narodowego zasiadło aż 54 tys. osób. Kilka dni później zawodnicy pokazali, że absolutnie nie zasłużyli na kredyt zaufania, jakiego udzielili im kibice. 

Santos zbudował autostradę

Na poziom gry Biało-Czerwonych litościwie spuszczę w tym tekście zasłonę milczenia, bo też nie za bardzo jest co analizować. Kadra wygląda jak zlepek przypadkowych graczy, nie grzeszących zresztą umiejętnościami indywidualnymi i pozbawionych jakiegokolwiek pomysłu na grę. Ostatnia kwestia, rzecz jasna, obciąża konto Fernando Santosa, który jednak podczas pomeczowej konferencji prasowej tryskał świetnym samopoczuciem.

Przecież to wszystko nie jego wina. Miał tylko dziesięć treningów z kadrą. 10! Dez! Niestety tyle wystarczyło, by z siermiężnej, ale solidnej i przewidywalnie stabilnej ekipy Czesława Michniewicza uleciały resztki organizacji i wypracowanych schematów. Zasieki przed własnym polem karnym zastąpiła autostrada, przez bramkę której rywale przejechali już 8 razy w 5 meczach.

Niedoceniany

Santos po kolejnym tak żałosnym spektaklu miał jeszcze czelność chwalić swoich podopiecznych za pojedyncze udane akcje i raczył przypomnieć, że wciąż mamy szanse na awans - jeśli nie przez eliminacje, to ścieżką baraży z Ligi Narodów. Uraczył nas również litanią swoich sukcesów, na wypadek, gdyby ktoś zapomniał, że rozmawia z prawdziwym trenerskim "kozakiem".

Wygrałem w swoim życiu wiele tytułów, a później byłem krytykowany. Wygrałem mistrzostwo Europy w 2016 roku, później po mundialu w 2018 spotkała mnie mocna krytyka, a następnie wygrałem Ligę Narodów. Tak to w futbolu bywa - wyliczał. Cytując znany utwór Kazika, "na kolana, chamy, śpiewa 'Lucjan' Pavarotti"...

Portugalczyk oczywiście nie jest jedynym winnym klęski naszej reprezentacji, jednak swoim krytykom dostarczył całego arsenału amunicji. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że selekcjoner bardzo luźno podchodzi do składanych obietnic i swoich obowiązków. Polski asystent? Niekoniecznie. Mieszkanie w Warszawie? W przerwach od urlopu wpadnę. Oglądanie Ekstraklasy? Mam od tego ludzi. Wszołek? Ach tak, to ten prawy obrońca. Wpadki selekcjonera można wyliczać bez końca.

Uśmiech Krychowiaka wyraża więcej niż tysiąc słów

To, że zbliżający się do emerytury i "syty" Santos nie będzie "umierał" za reprezentację, nie powinno dziwić, zwłaszcza że w razie zwolnienia zainkasuje aż 1,5 mln zł. Niestety coraz mniej dziwi też postawa niektórych zawodników, którym mało było 180 minut kompromitacji z Mołdawią i Albanią, plus 70 minut z Wyspami Owczymi. Ze śnieżnobiałym uśmiechem i starannie upiętym kucykiem przed kamerami Polsatu stanął Grzegorz Krychowiak i radośnie powiedział "chwilo trwaj". Mający za sobą 100 meczów w kadrze jubilat na pytanie "czy trudno jest wejść do zespołu w tak trudnym momencie, po porażkach", odpowiedział:

- Nie, wprost przeciwnie. Moja żona zadała mi to pytanie. Ktoś tu się nie zna na piłce. To tylko świadczy o poziomie pytania - oświadczył. - Nie mam wrażenia - jako kibic reprezentacji po dwóch ostatnich zgrupowaniach, a teraz jako zawodnik, że jest jakaś zła atmosfera, że panuje jakaś dodatkowa presja - dodał.

Zgoda. Jaka presja? Na następny mecz w Warszawie pewnie znowu przyjdzie ponad 50 tys. kibiców, awansu na Euro raczej nie będzie, dlatego wakacje, do których w Kiszyniowie tak tęskno było Janowi Bednarkowi, rozpoczną się wcześniej. A atmosfera jest znakomita - przecież wszyscy się śmieją!

"Musimy się trzymać"

Nieco więcej wyczucia mieli liderzy kadry - Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny, którzy w Tiranie z grobowymi minami posypali głowy popiołem. Obaj nie byli jednak w stanie przedstawić żadnych konstruktywnych wniosków ani w sensowny sposób wyjaśnić dlaczego Biało-Czerwoni grają tak żałośnie.

Naszym reprezentantom zabrakło również osławionego "charakteru", by skonfrontować się z kibicami, którzy mimo kolejnej kompromitacji kadry pofatygowali się na lotnisko, by przywitać wracających na tarczy piłkarzy. Tylko wspomniany już wcześniej Bednarek wydukał, że "musimy się trzymać".

No to trzymajcie się, panowie! Bo już w październiku wyjazd na mecz z Wyspami Owczymi i rewanż u siebie z groźną Mołdawią. Frekwencja na tym spotkaniu powie nam, jak dużo są w stanie znieść polscy kibice...

>>> Więcej o Euro 2024 <<< 

>>> Więcej o reprezentacji Polski <<<

PolskieRadio24.pl

Czytaj także:

Bartosz Goluch/PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej