Ekstraklasa: Dominik Marczuk stawia sprawę jasno. "Jagiellonia gra o mistrzostwo"

Paweł Majewski

Paweł Majewski

2024-02-11, 08:30

Ekstraklasa: Dominik Marczuk stawia sprawę jasno. "Jagiellonia gra o mistrzostwo"
Dominik Marczuk przebojem wywalczył sobie miejsce w składzie Jagiellonii Białystok . Foto: PAP/Artur Reszko

Dominik Marczuk jesienią był prawdziwą rewelacją rozgrywek PKO BP Ekstraklasy. 20-latek, który do Jagiellonii Białystok trafił latem ubiegłego roku, zaliczył sześć ligowych asyst i przebojem wdarł się do składu wicelidera tabeli po rundzie jesiennej. - Gramy o mistrzostwo! - zapewnił młody piłkarz "Dumy Podlasia" w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

Dominik Marczuk został piłkarzem Jagiellonii Białystok latem 2023 roku. Wcześniej 20-latek był zawodnikiem pierwszoligowej Stali Rzeszów. Młodzieżowiec przebojem wywalczył sobie miejsce w składzie drużyny prowadzonej przez Adriana Siemieńca.

Dość powiedzieć, że w rundzie jesiennej wychowanek AP TOP 54 Biała Podlaska był najlepszym asystentem PKO BP Ekstraklasy! Marczuk aż sześciokrotnie dogrywał kolegom, którzy strzelali bramki. Prawdziwym popisem młodego zawodnika był wrześniowy mecz z Radomiakiem (3:2), w którym zaliczył trzy asysty.

Ponadto Dominik Marczuk zdobył dwa ligowe gole, a trzykrotnie bramki z rzutów karnych padały po tym, jak był faulowany przez rywali.

W rozmowie z naszym portalem piłkarz opowiedział o swoich sportowych początkach, drodze z trzeciej ligi do Ekstraklasy i celach na rundę wiosenną.

Do Jagiellonii trafiłeś jako prawy obrońca, zdarzało się, że grałeś jako prawy wahadłowy, ale najczęściej występowałeś na prawym skrzydle. Na której pozycji z prawej strony najlepiej się czujesz?

W Stali Rzeszów nominalnie grałem na prawej obronie. W Jagiellonii zmieniono mi pozycję na prawą pomoc i myślę, że tam czuję się najlepiej. Grając na prawej obronie, miałem ofensywne inklinacje. Obecnie moją optymalną pozycją jest prawa pomoc, ewentualnie prawe wahadło.

Przyznam, że byłem zaskoczony Twoim wejściem do Ekstraklasy bez kompleksów. Po trzech asystach w meczu z Radomiakiem, chyba wszyscy obserwujący grę Jagiellonii mieli już pewność, że Dominik Marczuk jest dużym wzmocnieniem. Czujesz, że to była runda Twojego życia i stałeś się po niej cenionym ligowcem?

Na pewno jestem zadowolony, bo to była najlepsza runda w moim życiu. Aczkolwiek czuję, że mogę potrzymać dobrą formę i chcę z każdym kolejnym krokiem pokazywać jeszcze więcej niż dotychczas. W tej rundzie mogłem spokojnie dołożyć jeszcze lepsze liczby. Zabrakło trochę zimnej krwi. Z przebiegu całej rundy jestem bardzo zadowolony, może trochę mniej z jej końcówki. Tak naprawdę jednak przede mną kolejna runda, poprzednia nie ma już znaczenia, choć mogę zaliczyć ją do udanych. Skupiam się na tym, co będzie teraz i chcę pokazać jeszcze więcej niż dotąd.

Jesteś też młodzieżowym reprezentantem Polski. Myślisz czasem o debiucie w pierwszej kadrze, tak jak Bartek Wdowik? Rozmawiałeś z selekcjonerem Michałem Probierzem po tym, jak objął pierwszą reprezentację?

Nie, rozmawiałem z nim, gdy był selekcjonerem młodzieżówki. Wtedy dostałem powołanie, ale nie pojechałem przez kontuzję. Na razie na tym się nie skupiam. To moje marzenie jak chyba każdego piłkarza, ale wszystko trzeba sobie wywalczyć. Nie ma nic za darmo, więc jeśli gra i moje liczby będą jeszcze lepsze, to kto wie? Wszystko przyjdzie z czasem i wszystko zweryfikuje boisko. Na razie skupiam się na tym, co jest w Jagiellonii i na doskonaleniu swoich braków.

Pytam o pierwszą reprezentację, bo masz doświadczenie w graniu z dużo starszymi zawodnikami. W swoim macierzystym klubie zaczynałeś grać w trzeciej lidze jako 15-latek. To może nie był najwyższy poziom, ale pewnie odczułeś różnicę w porównaniu z juniorskim graniem.

To była kolosalna różnica. Najpierw grałem w Akademii Piłkarskiej TOP 54 Biała Podlaska w Centralnej Lidze Juniorów, a potem przeszedłem do trzecioligowego Podlasia Biała Podlaska. Byliśmy jedną ze słabszych drużyn w tej lidze. Jak dobrze pamiętam, byliśmy na jednym z ostatnich miejsc w tabeli. Myślę jednak, że regularna gra i wskoczenie do składu dały mi pewność siebie, bo grać w wieku 15 lat w trzeciej lidze to spore wyróżnienie. Przeskok jednak na pewno był, ale piąłem się krok po kroku, bo przeszedłem potem do drugoligowej Stali Rzeszów. Można powiedzieć, że ten mój przeskok z juniora do seniora wydarzył się bardzo szybko i też byłem na coraz wyższym poziomie, bo najpierw trzecia liga, potem dwa sezony w drugiej, następnie pierwsza liga ze Stalą i teraz Ekstraklasa. Przechodzę szczebel po szczebelku i na pewno ten przeskok do seniorów w młodym wieku bardzo pomógł mi w karierze.

W Stali mieliście ciekawy zespół. W ubiegłym sezonie walczyliście o awans do Ekstraklasy, przegraliście w barażach. Twój kontrakt wygasł i go nie przedłużyłeś, zostając wolnym zawodnikiem. Ciągnęło Cię już do Ekstraklasy i nie chciałeś zostawać w Rzeszowie?

Było dużo ofert i konkretnych zapytań z Ekstraklasy, więc uważałem, że to był dobry moment, żeby odejść ze Stali. Czułem się gotowy, żeby przejść do drużyny z Ekstraklasy. Tego ostatniego sezonu w Stali nie mogę zaliczyć do udanych, bo zagrałem bodaj w 19 meczach, strzeliłem dwa gole i nie miałem asysty, ale grałem na innej pozycji, a przede wszystkim dokuczały kontuzje. Wtedy urazy bardzo przeszkodziły mi w rozwoju. Dwa albo trzy razy nie pojechałem na zgrupowanie kadry Polski, opuściłem sporo spotkań. To mnie trochę zahamowało, ale też dało pewne doświadczenie. Uważam, że przeszedłem do Jagiellonii w najlepszym możliwym momencie. Stali jestem bardzo wdzięczny, ale jak to w życiu: coś się kończy, coś zaczyna.

Dlaczego Jagiellonia? Słyszałem pogłoski, że chciały Cię też Radomiak i Widzew.

To prawda, że te kluby też pytały, ale Jagiellonia była najbardziej konkretna i zdecydowana. Rozmawiałem wielokrotnie z dyrektorem Łukaszem Masłowskim i czułem, że Jagiellonia mnie chce. Jak masz do wyboru trzy kluby, które Ciebie chcą, ale widzisz, że jeden z nich jest najbardziej konkretny i wychodzą z inicjatywą, ofertą, a nie tylko dzwonią i pytają, to zmienia się Twoje postrzeganie tego klubu. Taka postawa ma wpływ na decyzję. Dlatego też zdecydowałem się wybrać Jagiellonię.

Chyba nie żałujesz…

Na pewno nie był bym tu, gdzie jestem bez moich rodziców, którzy bardzo mi pomagają, i przede wszystkim bez Boga, bo jestem osobą bardzo wierzącą. Często powtarzamy wraz z rodzicami, że nie można ocenić podejmowanych decyzji od razu, tylko widzisz to po czasie. I właśnie z perspektywy czasu, uważam, że przyjście do Jagiellonii to był najlepszy wybór.

Radomiak chciał Cię pozyskać, a Ty w meczu z nim zaliczyłeś trzy asysty. Widziałem wyliczenia, że poprzednimi zawodnikami w Ekstraklasie, którzy w jednym meczu mieli tyle asyst, byli Kamil Kosowski czy Mirosław Szymkowiak. Niezłe towarzystwo dla 20-latka.

Na pewno to był mój mecz życia. Trzy asysty to duży wyczyn. Cieszę się z tego, bo po tym meczu zostałem zapamiętany przez kibiców, a ludzie zaczęli mnie inaczej postrzegać. Na pewno moje nazwisko zostało zapamiętane.

Z tego meczu pamiętam też taki obrazek, że po jednym ze strzelonych goli podbiegłeś do kibiców Jagi i zachęcałeś ich do jeszcze głośniejszego dopingu. W minionej rundzie miałem wrażenie, że zacząłeś dobrze czuć te trybuny i stałeś się jednym z ulubieńców. Słychać to też, gdy przed meczem spiker odczytuje Twoje nazwisko.

Bardzo lubię białostockich kibiców, bo w klubach, w których wcześniej grałem, takich fanów nie było. Tutaj czuć wsparcie. Często po prostu tego potrzebuję. Podczas meczu są emocje i im głośniejszy doping słyszysz, tym inaczej, lepiej reagujesz. Ja lubię czuć adrenalinę i też staram się zachęcać kibiców, żeby nas spierali i w nas wierzyli. Mecze są różne: choćby w tym z Radomiakiem przegrywaliśmy 0:2, ale wygraliśmy 3:2. Z każdego wyniku można wrócić, dlatego staram się pobudzać trybuny nie tylko jak jest ciężko, ale też jak jest dobrze.

Mówiłeś o dyrektorze Masłowskim, więc zapytam też o trenera Adriana Siemieńca. W pewnej kwestii można was porównać. Ty jesteś jednym z najmłodszych zawodników w drużynie, a on najmłodszym pierwszym trenerem w Ekstraklasie. Stałeś się pod jego wodzą lepszym piłkarzem?

Na pewno. Czas to pokazał. Mam też bardzo dużo rozmów indywidualnych ze strony trenera. Z każdej analizy staram się wyciągać wnioski, bo jestem młodym zawodnikiem i często popełniam też błędy. Jestem piłkarzem, który stara się słuchać osób, które chcą i mogą mi pomóc, mają wiedzę. Staram się z każdej podpowiedzi trenera, wyciągnąć jakieś wnioski i poprawiać to w treningu. Dzięki temu zauważyłem, że stałem się lepszym piłkarzem, ale na pewno mam wiele mankamentów i muszę je poprawić.

Miewałeś momenty irytacji? Na skrzydłach trener ma was trzech, bo są też Jose Naranjo i Kristoffer Hansen. Wszyscy jesienią byliście w formie, wszyscy dawaliście drużynie gole albo asysty, ale trzeba jednak wami rotować i często któryś z was musi albo wejść na boisko jako rezerwowy albo zejść z murawy w drugiej połowie.

To jest decyzja trenera. Wiadomo, że każdy piłkarz chce grać i to jest całkowicie normalne. Trener w danym meczu może mieć jednak inny plan na spotkanie i potrzebować zawodników o innych predyspozycjach. Każdy z nas jest inny i w każdym meczu trener może mieć konkretny plan i zdecydować się na danego zawodnika. Ja niezależnie od tego, staram się robić swoje i walczyć o skład, a to, czy trener mnie wystawi, nie zależy ode mnie. W każdym treningu i meczu chcę dawać z siebie 100 procent.

Jesteście taką drużyną, z którą nigdy nie ma nudy. Strzeliliście 45 goli w rundzie. Był mecz z Lechem Poznań, w którym z 0:3 wyciągnęliście na 3:3, ale też mecz z Puszczą Niepołomice, gdy z 3:0 dla was zrobiło się 3:3. Wiosną też tak będzie? Gdy patrzę na wyniki sparingów, to w Turcji nie wygraliście żadnego. Jest lekki niepokój przed startem rundy?

Podchodzimy do tego na spokojnie. Wiadomo, że sparingi różnią się od oficjalnych meczów intensywnością. Wiadomo, jak wygląda okres przygotowawczy. Inaczej czujemy się w sparingach, a inaczej w meczach ligowych. Najważniejsze, że zakończyliśmy przygotowania bez kontuzji i każdy jest zdrowy. Na pewno mogliśmy te sparingi wygrać, ale to nie jest najważniejsze. Trzeba wyciągnąć z tych meczów wnioski, zwłaszcza z ostatniego z Zorią Ługańsk. Prowadziliśmy 2:0 i skończyło się trochę jak z Puszczą, bo straciliśmy dwa gole. W lidze to się nie może powtórzyć. Uważam, że wynik w sparingach nie jest najważniejszy, w niedzielę bitwa z Widzewem w Łodzi i to jest najważniejsze.

Gracie o mistrzostwo?

Gramy o mistrzostwo!

Kto będzie najgroźniejszym rywalem? Prowadzący Śląsk, czy może Legia, Raków albo Lech?

Ciężko powiedzieć, bo różnice nie są duże, a niektórzy mają zaległe spotkania. Na pewno będzie ścisk w czołówce, bo są kluby, które w każdym roku walczą o mistrzostwo, więc jednoznacznie ciężko wskazać jednego rywala, ale walka będzie zacięta, a my czujemy, że jesteśmy w tym gronie.

Twój indywidualny cel na 2024 rok to przebicie się do pierwszej reprezentacji Polski czy raczej ugruntowanie pozycji w młodzieżówce i awans z nią na mistrzostwa Europy?

Na razie z chłodną głową chcę awansować na Euro z kadrą U21, to też jest ciężkie wyzwanie. Chcę też skupić się na klubie, bo to, co robisz w klubie, wpływa na to, do której kadry jesteś powoływany i czy w ogóle jesteś. Z kadrą bywa różnie, więc skupiam się na tym, co jest obecnie w klubie, a co będzie za X czasu, tego nie wie nikt, więc zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Czyli o żadnym transferze też teraz nie myślisz?

Nie. Zostaję w Jagiellonii i na tym się skupiam.

***

Pierwsza po zimowej przerwie, a łącznie 20. kolejka, rozpoczęła się w piątek (Stal Mielec wygrała z Puszczą Niepołomice 2:1), ale szlagierem będzie niedzielne spotkanie Śląska Wrocław z Pogonią Szczecin. Jagiellonia zagra tego samego dnia na wyjeździe z Widzewem Łódź.

Program 20. kolejki:

Czytaj także:

Polecane

Wróć do strony głównej