Burzliwy Marsz Niepodległości

Race, petardy, kamienie i starcia z policją. W Warszawie podczas tegorocznego Marszu Niepodległości, podobnie jak w poprzednich latach, dochodziło do incydentów z udziałem chuliganów. Mimo współdziałania organizatorów ze służbami porządkowymi nie udało się uniknąć zamieszek.

2014-11-11, 20:12

Burzliwy Marsz Niepodległości
. Foto: IAR/Krystian Dobuszański

Posłuchaj

11.11.14 Rafał Otoka-Frąckiewicz: „Spychanie zadymiarzy w stronę pokojowej manifestacji jest pozbawione sensu (…)”
+
Dodaj do playlisty

Marsz Niepodległości, w którym według szacunków organizatorów mogło uczestniczyć nawet około 50 tysięcy ludzi, wyruszył po godz. 15 z ronda Dmowskiego. Trasa przemarszu wiodła do Kamionka na Pradze – miejsca urodzenia przywódcy przedwojennej endecji.

Tymczasem już od samego początku manifestacji – przed mostem Poniatowskiego i na samej przeprawie rzecznej – dochodziło do incydentów na czele przemarszu. Jednak starcia na Powiślu były jedynie preludium do tego, co wydarzyło się w pobliżu ronda Waszyngtona.

W wyniku zamieszek wywołanych przez osoby, które nie były uczestnikami marszu – co podkreślała w Polskim Radiu 24 Ewa Gawor, Dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu m. st. Warszawy – funkcjonariusze policji w celu zaprowadzenia spokoju byli zmuszeni do użycia m.in. armatek wodnych i gazu łzawiącego.

Newralgiczny punkt

W wyniku starć na rondzie Waszyngtona poszkodowanych zostało co najmniej kilka osób, w tym dwóch policjantów. Funkcjonariusze, jak dotąd, zatrzymali około dwustu osób odpowiedzialnych za burdy w okolicach Stadionu Narodowego. Napastnicy wyrywali m.in. znaki drogowe i niszczyli miejskie rowery.

REKLAMA

Zdaniem Piotra Trudnowskiego z Klubu Jagiellońskiego, straty materialne związane z Marszem Niepodległości nie są tak duże, jak mogłoby się wydawać. Gość Polskiego Radia 24 podkreślał, że na trasie przemarszu, do końca mostu Poniatowskiego, nie doszło do większych zniszczeń.

– Niewykluczone, że poza trasą Marszu Niepodległości – gdzie doszło do największych zamieszek – sytuacja może być gorsza. Jednak nie unikniemy takich incydentów, ponieważ do podobnych manifestacji zawsze dołączają się osoby, które chcą rozrabiać – tłumaczył w PR24 Trudnowski.

Piotr
Piotr Trudnowski/fot.PR24/MS

Niebezpieczna trasa?

W momencie rozpoczęcia starć między zamaskowanymi chuliganami a policją, doszło do zatrzymania manifestacji na moście Poniatowskiego. W opinii Rafała Otoki-Frąckiewicza, redaktora naczelnego „Uważam Rze Historia”, w takiej sytuacji mogło dojść do niebezpiecznych wydarzeń.

REKLAMA

– W pewnym momencie kilkadziesiąt tysięcy ludzi zostało zamkniętych na moście bez możliwości ucieczki. Jeśli ktoś wówczas chciał wycofać się w uczestnictwa w manifestacji, nie miał na to żadnych szans – oceniał dziennikarz.

Rafał Otoka-Frąckiewicz wypowiadał się w PR24 krytycznie o organizatorach marszu, którzy planowali trasę manifestacji i policji, która podczas interwencji dopuściła do zatrzymania się demonstracji na moście Poniatowskiego.

Rafał
Rafał Otoka-Frąckiewicz/fot.PR24/MS

– Ludzie, którzy wytyczali trasę manifestacji, nie są stabilne intelektualnie – nie można inaczej powiedzieć o osobach, które zaplanowały drogę przemarszu. Z drugiej strony, policja blokując ludzi na moście, pozostawiając kilkadziesiąt tysięcy osób bez nie ma drogi ucieczki, postąpiła karygodnie. Spychanie zadymiarzy w stronę pokojowej manifestacji jest pozbawione sensu – wyjaśniał publicysta.

REKLAMA

Działania policji podczas Marszu Niepodległości komentował w Polskim Radiu 24 też Dariusz Loranty, były negocjator policyjny.

Malwina Gardaś ze Stowarzyszenia Patriotycznego „Serenissima”, zwracała w PR24 uwagę na to, że w ubiegłym roku podczas Marszu Niepodległości również doszło do zatrzymania wielotysięcznego pochodu na małej przestrzeni w wyniku zamieszek.

REKLAMA

Malwina
Malwina Gardaś/fot.PR24/MS

Protesty Polaków

Mimo że w Polsce każdego roku organizowanych jest mnóstwo różnorakich manifestacji, do zamieszek częstokroć dochodzi w czasie patriotycznych demonstracji. Zdaniem socjologa Macieja Trząskiego niezrozumiałe jest to, że młodzi ludzie najczęściej pokazują swoje niezadowolenie w sprawach światopoglądowych, a nie ekonomicznych.

– Taka sytuacja pokazuje, że młodzi ludzie nie są w stanie zorganizować się w innych sytuacjach – poza symbolicznymi marszami. Tych osób nie oburza to, że zarabiają 1600 złotych, a z drugiej strony przeszkadza im obecność „tęczy” na pl. Zbawiciela. To jest przerażające – komentował socjolog.

Maciej
Maciej Trząski/fot.PR24/MS

Goście Polskiego Radia 24 mówili również o innych inicjatywach organizowanych z okazji Narodowego Święta Niepodległości, a także o tym, dlaczego obchody niektórych uroczystości antagonizują Polaków.

REKLAMA

PR24/MP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej