Serie A: Torino szaleje za Kamilem Glikiem. Powalczą o niego wielkie kluby?

Kamil Glik notuje rewelacyjny sezon w Serie A. Kapitan Torino wyrównał strzelecki rekord Zbigniewa Bońka, zbiera świetne recenzje we włoskiej prasie i wzbudza zachwyt kibiców. Przejście do większego klubu to tylko kwestia czasu?

2015-04-07, 18:04

Serie A: Torino szaleje za Kamilem Glikiem. Powalczą o niego wielkie kluby?
Kamil Glik zalicza świetny sezon w Serie A. Kibice chcą, by został w Torino na lata. Foto: PAP/EPA/PAOLO MAGNI

Z polskich piłkarzy występujących za granicami naszego kraju Kamil Glik wydaje się zaliczać najlepszy sezon. Włoska prasa jest pod wrażeniem gry stopera reprezentacji Polski, który znalazł się w najlepszej jedenastce kolejki goal.com.

Najlepszy w Europie

Stoper Torino jest obecnie w wyśmienitej formie, to wyróżniająca się postać w Serie A, stał się także kluczową postacią reprezentacji Polski.

>>>Serie A: Glik wyrównał rekord strzelecki Bońka<<<

W pięciu czołowych ligach europejskich (Premier League, Bundesliga, Primera Division, Ligue 1 i Serie A) nie ma środkowego obrońcy, który w całym sezonie trafiłby do siatki tyle razy, ile zrobił to Glik.

7 bramek w 23 meczach to świetny rezultat, ale do końca sezonu pozostało jeszcze 9 kolejek i niewykluczone, że Glik jeszcze poprawi swój dorobek.

W zasięgu Polaka jest rekord rozgrywek, który w sezonie 2000/2001 ustalił w barwach Interu Mediolan Marco Materazzi, trafiając w Serie A aż 12 razy.

Glik jest w tym momencie najlepszym strzelcem swojego zespołu, jego dobra gra w obronie i bramki w dużej mierze sprawiają, że Torino drugi raz z rzędu walczy o to, by w przyszłym sezonie zagrać w europejskich pucharach.

Pierwszy do sprzedaży

Kibice są zachwyceni postawą Polaka, jednak jego świetna forma może zaowocować (według medialnych doniesień już zaowocowała) zainteresowaniem silniejszych klubów. Kontrakt Glika obowiązuje co prawda do 2017 roku, jednak Torino w ostatnich latach nie narzekało na nadmiar pieniędzy i częścią polityki klubu było sprzedawanie swoich największych gwiazd do innych klubów.

W ubiegłym sezonie zespół opuścili za wielkie pieniądze Ciro Immobile (19,4 mln euro) i Alessio Cerci (15 mln), rok wcześniej klubową kasę zasiliła sprzedaż Angelo Ogbonny za 13 mln euro). W obecnych rozgrywkach największą gwiazdą jest właśnie Glik.

Według portalu transfermarkt.de Kamil Glik jest najwyżej wycenianym (oprócz prawego obrońcy Matteo Darmiana) zawodnikiem zespołu z Turynu - jego wartość rynkowa jest szacowana na 8 milionów euro, jednak wiadomo, że ewentualny chętny musiałby zapłacić dużo więcej.

Kibice nie wyobrażają sobie jednak drużyny bez swojego kapitana i chcą, by został on prawdziwą legendą tego klubu. Glik gra tam (w tym kontekście zaledwie) od 2012 roku, kiedy to przechodził do zespołu z Palermo. "Tuttosport" nazwała go "nietykalnym".

- Gra Glika krzepi serca Polaków. Oby tak dalej. Wraz z menadżerem musi się zastanowić, czy warto zrobić trzy kroki do przodu czy zostać w Turynie - powiedział były gracz Serie A Piotr Czachowski.

Źródło: Foto Olimpik/x-news

Glik ma 27 lat, jest więc w świetnym wieku dla obrońcy i ma przed sobą jeszcze ładnych kilka lat gry na bardzo wysokim poziomie. Zebrał już porządne doświadczenie, wciąż jest jednak głodny sukcesu. I to właśnie może być w jego przypadku kluczowe. W swojej karierze stoper nie wygrał jeszcze żadnego trofeum i nie ma większych szans na to, by osiągnąć to w Torino. 

Choć bez wątpienia jest to zespół z bogatą historią i tradycją, nie może w żaden sposób równać się z bogatym rywalem zza miedzy - Juventusem Turyn. Obrońca reprezentacji Polski bez wątpienia musi świetnie czuć się w drużynie, jest uwielbiany przez kibiców, doceniany przez prasę i ekspertów.

Trzeba przyznać, że w pełni na to zapracował i na pewno może być stawiany za wzór dla wielu młodszych piłkarzy, którzy chcą zajść wysoko w piłce.

W zestawieniu z czołowymi obrońcami Serie A Polak w żaden sposób nie odstaje, a pod niektórymi względami jest od nich nawet lepszy:

Kamil
Kamil Glik i obrońcy Serie A w statystykach (kolejno - przechwyty, bloki, popełnione faule, udane wejścia w obronie, bramki, procent celnych podań)

Kierunek - Premier League?

Kamil Glik zawodnikiem twardym, który nie odpuszcza nigdy, a rywale czują przed nim respekt. Techniczne braki nadrabia zaangażowaniem i sercem. Do rewelacyjnej postawy w defensywie dokłada bramki - dla wielu klubów to stoper prosto z bajki.

Fani Torino rozpoczęli nawet na Twitterze akcję, która ma na celu zatrzymanie Glika w klubie. Rozgrywa się ona pod hasłem "Glika nie dotykać" (oficjalny hasztag to #Gliknonsitocca).

W mediach angielskich i włoskich pojawiają się doniesienia o tym, że ochotę na sprowadzenie Glika ma londyński Tottenham, szukający wzmocnień w defensywie. Choć zespół ma potencjał do tego, by włączyć się do walki o Ligę Mistrzów, jego wadą jest nieobliczalna linia obrony.

6. zespół Premier League stracił w 31 meczach aż 45 bramek, co stawia go na równi z zespołami, które bronią się przed spadkiem. Jest to 5. najgorsza defensywa w lidze, która przed kolejnym sezonem musi zostać poddana przebudowie. Glik na pewno mógłby zostać jej podporą, wydaje się, że gdyby prezentował podobna formę, którą pokazuje w Torino, szybko przekonałby do siebie kibiców z White Hart Lane.

To nie zespół ze ścisłej czołówki, ale na pewno drużyna pod wodzą Mauricio Pochettino aspiruje do czegoś więcej niż bycie tłem dla wielkich. Drużyna jest jedną z najmłodszych wśród dużych europejskich klubów (średnia wieku wyjściowej jedenastki w tym sezonie to tylko 23,5 roku) i przyszłość może należeć do niej. Na pewno byłby to bardzo ciekawy ruch ze strony polskiego obrońcy.

Trudno wyrokować, jak poradziłby sobie w Anglii, jednak już latem może okazać się, że wokół Polaka będzie dużo zamieszania. Torino może liczyć na kilkanaście milionów euro za stopera, a takie pieniądze nie są na pewno żadną przeszkodą dla bogatszych klubów. Nadchodzące okienko transferowe może okazać się dla Glika prawdziwym testem wierności, ale nawet, jeśli zdecyduje się na zmianę barw klubowych, może okazać się, że na takim rozwiązaniu wygrają wszyscy. 

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej