Rewitalizacja. Łódź, Bytom i Wałbrzych to miasta wybrane. Czy zostanie coś dla reszty?
Tylko silne samorządy podołają zadaniu rewitalizacji. Dlatego potrzebne jest im wsparcie rządu.
2015-04-24, 15:47
Wielkim zadaniem dla polskich samorządów na najbliższe lata ma być rewitalizacja miast. Największe pieniądze trafią do Łodzi, Bytomia i Wałbrzycha, ale inni też mogą liczyć na wsparcie.
Dzisiaj rewitalizacja to jednak nie tylko unowocześnienie infrastruktury.
– Równie ważne są w niej działania dotyczące społeczności zamieszkującej teren, który mam być poddawany rewitalizacji – podkreśla Radosław Stępień, wiceprezes Banku Gospodarstwa Krajowego.
O tym, jak potrzebne są tzw. działania społeczne mówi także Michał Dąbrowski, prezes zarządu Bytomskiej Agencji Rozwoju Inwestycji.
REKLAMA
– Bytom został bardzo mocno doświadczony, tak naprawdę pracę niemal z dnia na dzień straciło tam ok. 50 tys. ludzi. To miejsce bardzo wymagające, na szczęście w ostatnich latach udało nam się wprowadzić rozwiązania bardzo mocno angażujące przedstawicieli lokalnych społeczności w zmienianie miasta.
Zaniedbania do odrobienia
Zdaniem Dąbrowskiego przez zaniedbania doprowadzono do tego, że określone grupy społeczne nie widziały dla siebie miejsca do funkcjonowania poza górnictwem i bez górnictwa.
– Żeby tych ludzi przywrócić do życia zawodowego, trzeba ich najpierw przekonać do własnej wartości – dodaje prezes BAR.
Jego zdaniem część działań, które wcześniej prowadzono na Śląsku i w Bytomiu, zupełnie się nie sprawdziła. – Powiedzmy sobie szczerze, że część tzw. projektów miękkich nie zdawało egzaminu. Większość z przeszkolonych osób, które miały zdobyć nowy zawód, zaraz po szkoleniu zasilała grono bezrobotnych – dodaje.
REKLAMA
Podobnie uważa Gabriela Lenartowicz, członek Zarządu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. – Jeśli nie zmienimy tych społeczności, to one nie będą zdolne do skutecznego powrotu na rynek pracy, nawet jak taką szansę im otworzymy – zauważa.
Bogdan Traczyk, prezes Górnośląskiej Agencji Przedsiębiorczości i Rozwoju, dodaje, że rewitalizacja polegająca jedynie na umieszczeniu w byłej fabryce galerii sztuki niczego nie załatwi. – Ludzie najpierw muszą mieć z czego żyć, dopiero potem mogą myśleć o czymś więcej – i to jest jeden z głównych problemów rewitalizacji.
Zdaniem profesora Marka Bryksa z SGH partycypacja społeczna jest bardzo ważna, bo, jak tłumaczy, rewitalizowane są głównie enklawy, gdzie społeczność ma lokalne cechy.
– Inna jest warszawska Praga i inny Bytom. Dlatego trzeba rozmawiać, żeby wiedzieć, czego ludzie oczekują, a nie tylko wiedzieć, czego chcą deweloperzy i zrealizować coś, co wymyślił sobie ktoś w urzędzie miasta – mówi naukowiec.
REKLAMA
Różnice, jakie dzielą to, co robione jest na warszawskiej Pradze, w Łodzi i na Śląsku podkreślają wszyscy zaangażowani w procesy rewitalizacyjne.
Zdanim Dąbrowskiego samorządy i inwestorzy ciągle są jednak ograniczeni zbyt sztywnym gorsetem prawnym. – Trzeba by przepisy dotyczące rewitalizacji trochę uelastycznić, pamiętając o tym, że nie da się jednego schematu przyłożyć do wszystkich miast. Choć one są z pozoru takie same, to jak się przyjrzeć dokładnie, różnią się zasadniczo.
Co przeszkadza w działaniach rewitalizacyjnych?
Rafał Szczepański, wiceprezes BBI Development SA, który prowadzi działania głównie na warszawskiej Pradze, mówi, że proces odnowy może się udać tylko w przypadku ścisłej współpracy rządu, samorządów i biznesu.
– Jeśli każdy będzie miał swój plan i nie będzie współdziałania, to rewitalizacja się nie powiedzie – mówi Szczepański.
REKLAMA
Wiceprezes BBI Development podkreśla, że sprawa nie jest łatwa, bo ze współpracą samorządów i przedsiębiorców ciągle nie jest dobrze.
Piotr Toborek
REKLAMA