Umowa TTIP: powinny zyskać obie strony

Do podpisania przełomowego porozumienia, które w przyszłości wpływać będzie na gospodarcze losy świata droga jeszcze daleka. W Polsce dyskusja o TTIP, czyli umowie między Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską w sprawie Transatlantyckiego Partnerstwa Handlowo-Inwestycyjnego dopiero się zaczyna.

2015-05-28, 23:58

Umowa TTIP: powinny zyskać obie strony

Posłuchaj

TTIP, czyli czyli Transatlantyckie Partnerstwo Handlowo-Inwestycyjne to nie tylko umowa gospodarcza, ale przede wszystkim geopolityczna – uważa Paweł Zerka, z Centrum Strategii Europejskiej demosEUROPA, który był gościem radiowej Jedynki. (Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Tematyka ta w ogóle nie była obecna w niedawno zakończonej kampanii prezydenckiej. A po obu stronach Atlantyku trwają już negocjacje dotyczące powstania największej w historii strefy wolnego handlu.

 Komisja Parlamentu Europejskiego ds. handlu międzynarodowego głosowała w czwartek rezolucję w sprawie negocjacji TTIP. Cały europarlament wypowie się na ten temat na sesji plenarnej 10 czerwca.

 Jak wiele powinno zależeć od obywateli

 W Polsce wciąż niewiele osób wie, co to jest TTIP. A ci, którzy o umowie słyszeli – mają często złe skojarzenia.

REKLAMA

– A za umową stoją dobre intencje, czyli takie, by kraje europejskie i Stany Zjednoczone rozwijały się szybciej, dzięki większej wymianie handlowej, dzięki inwestycjom. Mimo tych intencji temat TTIP wpadł w koleiny sporu o to, „jak dużo rynku, a jak dużo demokracji”. I o to, jak  wiele powinni mieć do powiedzenia obywatele, przy podejmowaniu, tak ważnej decyzji – mówi Paweł Zerka, Dyrektor Programu „Globalny Horyzont Europy“  w Centrum Strategii Europejskiej DemosEuropa, który był gościem radiowej Jedynki.

 Z badania CBOS wynika jednak, że zdecydowana większość Polaków popiera działania zmierzające do pogłębiania relacji handlowych i inwestycyjnych między Unią Europejską, a Stanami Zjednoczonymi –  ułatwienia w wymianie handlowej i stopniowe znoszenie ceł (po 75 proc.) oraz likwidację barier dotyczących inwestycji unijnych w USA i amerykańskich w Unii Europejskiej (73 proc.).

 Jakie intencje stoją za TTIP

 Czy TTIP to interesy wielkich korporacji i czy małe firmy i obywatele nie stracą na porozumieniu?

REKLAMA

 Utajniony początek negocjacji dwa lata temu pokazał, że takie obawy są słuszne. Teraz za nami IX runda negocjacyjna. I podejście informacyjne nieco się zmieniło na lepsze, bardziej otwarte.

 –  Umowy handlowe zwykle są negocjowane za zamkniętymi drzwiami. A ta umowa jest szczególnie otwarcie komunikowana, jak  na światowe standardy  w zakresie tego typu przedsięwzięć. Jednak, rzeczywiście, opinia publiczna dowiedziała się, że coś  jest negocjowane, nie zna szczegółów i dlatego łatwo o podejrzenia – mówi gość Jedynki.

 Może stracić polskie rolnictwo

 Umowa budzi duże kontrowersje także w Polsce, bo nie wiadomo, czy więcej na niej zyskamy, czy stracimy. Pod kreską może znaleźć się  polskie rolnictwo.

REKLAMA

 Marcin Wojtalik z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności ocenia, że przyczyną tej sytuacji będzie wejścia na europejski rynek taniej żywności.

 – Z drugiej strony słyszymy zastrzeżenia przemysłu chemicznego. Na tej umowie zyskają  tylko międzynarodowe korporacje  –  przekonuje Marcin Wojtalik.

 Zyskają tylko wielkie firmy

Transatlantyckie Porozumienie o Wolnym Handlu i Inwestycjach ma ułatwić przepływ towarów i usług między Unią a USA. Na tym sojuszu gospodarczym mogą jednak zyskać przede wszystkim duże, międzynarodowe koncerny, a nie mali przedsiębiorcy –  takie opinie powtarza wielu ekspertów.

REKLAMA

 –  To porozumienie jest oczywiście negocjowane pod kątem inwestorów, największych podmiotów ekonomicznych świata. Intencją jego jest nadanie tym największym korporacjom, zwykle są to korporacje amerykańskie, statusu innego niż one w tej chwili mają. I to budzi opór. Generalnie jest to czynienie pierwszeństwa interesom gospodarczym wielkich firm – mówi Józef Halbersztat z Internet Society Polska, który był gościem PR 24.

 Główny podejrzany: ISDS

 Szczególne podejrzenia budzi ISDS, czyli mechanizm rozwiązywania sporów między państwem, a firmami.

 –  W publicznym przekazie zaczęła funkcjonować opowieść, że ten mechanizm służy głównie wielkim korporacjom, które dzięki temu będą mogły narzucać krajom swoje standardy, albo będą udaremniać wprowadzenie standardów, które mają na celu ochronę  rynku pracy czy ochronę środowiska. To jest w dużej części nieprawda – komentuje  Paweł Zerka.

REKLAMA

 Taki mechanizm funkcjonuje już od 1990 roku w relacjach między Polską, a Stanami Zjednoczonymi. Jest to też klauzula obecna w większości traktatów handlowych.

 –  Natomiast, jeśli faktycznie wzbudza tak wiele kontrowersji i miałaby uniemożliwić przyjęcie tego traktatu, między UE a USA, to możliwe, że negocjujące strony zdecydują się na rezygnację z tej klauzuli albo ją złagodzą. Jest to poważnie brane pod uwagę  – podpowiada gość Jedynki.

 Nie ma jednolitego stanowiska

 Najwięcej emocji podczas czwartkowej sesji Komisji ds. Handlu Międzynarodowego Parlamentu Europejskiego budziły ustalenia na linii państwo –  inwestor, czyli właśnie ISDS. W tej sprawie nie udało się wypracować jednolitego stanowiska. Ostatecznie większość poparła propozycję , która w niejasny sposób mówi o rozstrzyganiu sporów.

REKLAMA

 –  Na razie sprawy toczą się w Parlamencie Europejskim, który na tym etapie negocjacji ma prawo zgłaszać swoje sugestie do Komisji Europejskiej. To w żadnym wypadku nie jest wiążące. W pewnym momencie będzie musiała zapaść decyzja. Ważny jest kalendarz polityczny – zauważa gość Jedynki.  

 W przyszłym roku kończy swoje urzędowanie prezydent Barack Obama i już teraz widać początek kampanii prezydenckiej w USA.

 –  W trakcie kampanii małe są szanse, by tak ważna sprawa został przyjęta – uważa Paweł Zerka, Dyrektor Programu „Globalny Horyzont Europy“  w Centrum Strategii Europejskiej DemosEuropa. 

 Prawdopodobny jest rok 2018. Nic jednak nie jest jeszcze przesądzone.

REKLAMA

– Ale słychać też głosy, by doprowadzić projekt do końca kadencji prezydenta Obamy, godząc się z tym, by był to okrojony TTIP – dopowiada rozmówca.

Może właśnie bez kontrowersyjnego mechanizmu ISDS.

 Wątek gospodarczy

 Kto zyska, a kto straci na umowie na pewno jeszcze nie wiadomo.   

REKLAMA

 – Co może mały i średni polski przedsiębiorca? Na pewno trudno mu będzie w pojedynkę zawojować tamtejszy rynek, który praktycznie jest kierowany przez wewnętrzny popyt i wewnętrznie zaspokojony. Ale jeżeli duże firmy z Niemiec, Francji, Włoch zdobędą jakiekolwiek kontrakty, to nasi podwykonawcy na pewno na tym skorzystają, a to dlatego, że polska gospodarka jest jednak gospodarką wspierającą i usługową. To jest pierwszy krok, który spowoduje, że  korzyści po naszej stronie będą  widoczne – przekonuje Mariusz Pawlak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Z drugiej strony szansą dla tych małych i średnich przedsiębiorców jest zrzeszanie się i próbowanie zdobywania amerykańskiego rynku w niszowych lub bardzo wysublimowanych produktach, chociażby żywności, która jest ekologiczna i zdrowa, w przeciwieństwie do amerykańskiej, od dawna genetycznie modyfikowanej.

 Jednak w opinii głównego ekonomisty ZPP na umowę gospodarczą UE-USA trzeba patrzeć, jak na szansę, a nie zagrożenie, które może pojawić się przede wszystkim po stronie proceduralnej. I właśnie korzystnego dla obu stron zapisania odpowiednich procedur trzeba dopilnować. 

 Europa potrzebuje dopalacza

REKLAMA

 Gość Jedynki , Paweł Zerka, z Centrum Strategii Europejskiej DemosEuropa zwraca uwaga, że stary kontynent potrzebuje takiego dopalacza, jakim jest umowa pomiędzy UE-USA, bo silnikowi gospodarki, po naszej stronie oceanu, brakuje mocy.

 –  Europa znajduje się w stagnacji i to zaczęło przed kryzysem 2008 roku – dopowiada Paweł Zerka.

 Krzysztof Rzyman, Justyna Golonko, Grażyna Raszkowska

 

REKLAMA

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej