Kto zapłaci za nadzór?

W miniony piątek, Sejm przyjął nowelizację ustawy o nadzorze nad rynkiem kapitałowym. Nie wszystkim nowe prawo się jednak podoba. Słychać nawet i takie głosy, że nowe prawo ma ona nie tylko poprawić bezpieczeństwo na rynku kapitałowym, ale także zwiększyć wpływy do budżetu państwa.

2015-06-16, 09:11

Kto zapłaci za nadzór?
. Foto: Pixabay

Posłuchaj

Ile pieniędzy potrzebuje KNF na prowadzenie nadzoru. Gdzie trafiają nadwyżki wynikające np. z nałożonych kar wyjaśniają w Porannych rozmaitościach radiowej Jedynki Maciej Krzysztoszek z Komisji Nadzoru Finansowego i Marcin Dyl, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Nowela przewiduje, że koszty nadzoru nad rynkiem kapitałowym będą pokrywały wszystkie działające na nim podmioty m.in. banki, domy maklerskie towarzystwa funduszy inwestycyjnych, a nie jak dotąd Giełda Papierów Wartościowych  i Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych.

 - Ideą zmian jest nie zwiększenie wartości opłat, ale równomierne ich rozłożenie pomiędzy uczestników rynku, których wartość aktywów jest także istotna – wyjaśnia Maciej Krzysztoszek z Komisji Nadzoru Finansowego.

Co do zasady tak, ale…

Takie rozwiązanie nie do końca podoba się bankom. Choć jak dodaje  Norbert Jeziorowicz  ze Związku Banków Polskich, problemem nie jest sama zmiana zasad finasowania nadzoru.

- W związku z tym, że aktywność banków na rynku kapitałowym jest różna – kupują, sprzedają czy wchłaniają biura maklerskie, to trudno przewidzieć z wyprzedzeniem każdego roku, jaki będzie udział banków.  I dlatego lepszym rozwiązaniem byłoby nie wpisywanie konkretnego procentu,  a ustalanie każdego roku w budżecie wysokość składki, zgodnie z aktualnym stanem.  Dodatkowo, uważamy, że nie ma powody, aby na nadzór płaciły banki spółdzielcze, które nie mają nic wspólnego z rynkiem kapitałowym.

REKLAMA

Banki – według nowym przepisów – będą pokrywały 13,5 proc. kosztów nadzoru.

Jeszcze głośniej nowe prawo krytykują Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych.

- GPW i KDPW zarabiają na swojej działalności dzięki  transakcjom domów maklerskich, zleceniom inwestorów instytucjonalnych,  czy wejściu na parkiet nowych emitentów, więc jest duża grupa podmiotów, która pośrednio płaciła na nadzór. Moim zdaniem przejście na model płatności bezpośredniej rozszczelni system, np. do tej pory, podmioty zagraniczne, jeżeli składały zlecenie były w tym systemie za pośrednictwem Giełdy i Depozytu, teraz ich rola się zmniejszy - mówi Marcin Dyl, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.

TFI od przyszłego roku będą płacić na nadzór kilkukrotnie – bezpośrednio, ale także przez domy maklerskie i będą ponosiły część opłaty, którą będzie uiszczać giełda. Czy przełoży się to na wzrost tych opłat? Tego na razie nie wiadomo.

REKLAMA

- GPW zapowiada obniżenie opłat, żeby zwiększyć konkurencyjność rynku. Ale do tej pory,  nic konkretnego nie pojawiło się na stole, trudno się  to na razie ocenić – dodaje prezes Dyl.

Pieniędzy na nadzór wystarcza

Wiadomo natomiast, że Komisja Nadzoru Finansowego nie potrzebuje dodatkowych pieniędzy. Tylko w zeszłym roku różnica między wpływami a wydatkami wyniosła blisko 50 milionów złotych. Co stały się z tymi pieniędzmi? Wróciły do instytucji, które je wpłaciły.

- Budżet państwa nie zarabia na nadzorze. Wszystkie środki pochodzące z opłat za nadzór  są rozliczane po zakończeniu roku budżetowego. Jeśli powstaje nadwyżka, to jest ona zwracana do podmiotów, które te opłaty ponoszą - odpowiada Maciej Krzysztoszek z KNF.

W 2014 roku  dochody nadzoru wyniosły niemal 259 mln złotych.

REKLAMA

 Nowelizacja ustawy o nadzorze nad rynkiem kapitałowym trafiła teraz do Senatu. Większość  jej przepisów ma wejść w  życie 1 stycznia 2016 roku. Wyjątek stanowią  zapisy o jawnych sprawozdaniach KNF. One mają zacząć obowiązywać od  1 stycznia 2017 r.

Błażej Prośniewski

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej