Długi seniorów rosną w zastraszającym tempie

Pojawiają się alarmujące dane, z których wynika, że w ciągu ostatniego roku przeterminowane zadłużenie polskich emerytów wzrosło o ponad 60 proc. Długi to jednak problem dotykający większości Polaków, a nie tylko starszych osób.

2016-01-21, 22:40

Długi seniorów rosną w zastraszającym tempie

Posłuchaj

200 tysięcy seniorów ma problemy ze spłatą zobowiązań. Nie jest to więc błahy problem, ale taki, nad którym należy się pochylić – mówi dr Robert Jagiełło z NBP. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Zadłużenie przeterminowane polskich emerytów wynosi obecnie ponad 2 miliardy złotych – tak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów. Średni dług emeryta to około 10 tys. zł i jest on prawie 5 razy wyższy, niż wysokość średniej emerytury. Przyczyn takiego zadłużenia seniorów może być wiele, komentuje Mirosław Sędłak z Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

– To są osoby, które posiadają stałe dochody i są bardzo łakomym kąskiem dla różnego rodzaju firm pożyczkowych i banków. Firmy te niedużo ryzykują, bo jeżeli nawet ten pożyczkobiorca umrze, to i tak najbliższa rodzina będzie zobowiązana do spłaty tych długów. Inną przyczyną zadłużania jest to, że seniorzy mają jeszcze zobowiązania sprzed lat, z czasów aktywności zawodowej. I po prostu w dalszym ciągu je spłacają. Inną jeszcze prozaiczną przyczyną jest to, że po prostu sytuacja ich do tego zmusza, gdyż ich emerytura jest na tyle niska, że nie pozwala im na zakup leków, węgla na zimę czy na najprostsze opłaty, np. na utrzymanie mieszkania – mówi ekspert.

Emeryci często też zadłużają się jako tzw. słupy, biorąc na siebie zobowiązania dla swoich krewnych.

To nie tylko pożyczki bankowe

A jak wysokość zadłużenia emerytów ma się do całkowitego zadłużenia wszystkich Polaków?

REKLAMA

– Zadłużenie przeterminowane wynosi około 2 mld zł. Natomiast łączne zadłużenie z tytułu kredytów i pożyczek osób, które przekroczyły 65. rok życia, to 22 mld 400 mln zł. Te 2 mld zł zaległości to oczywiście nie tylko długi z tytułu zaciągniętych pożyczek i kredytów, ale też np. zaległości w spłacie czynszów wobec wspólnoty mieszkaniowej czy spółdzielni, albo w opłatach na rzecz telefonii komórkowej – mówi dr Robert Jagiełło z Narodowego Banku Polskiego, gość radiowej Jedynki.

I przyznaje, że z danych KRD wynika, że długi rosną, zwłaszcza osób, które są w wieku emerytalnym.

– Można powiedzieć, że 200 tys. seniorów ma problemy ze spłatą zobowiązań. Nie jest to więc błahy problem, ale coś, nad czym należy się pochylić i przede wszystkim zdać sobie sprawę z tego, że ci kredytobiorcy też powinni z większą świadomością podchodzić do decyzji finansowych, polegających na zadłużaniu – mówi dr Robert Jagiełło.

Inni mają większe długi

Zadłużenie wszystkich Polaków, łącznie na cele mieszkaniowe, jak i na cele konsumpcyjne, wynosi 615 mld zł.

REKLAMA

– Jeżeli porównamy dług gospodarstw domowych w Polsce z zadłużeniem gospodarstw domowych w innych krajach, zwłaszcza Europy Zachodniej, to zdamy sobie sprawę, że my jako społeczeństwo wcale nie jesteśmy mocno zadłużeni – dodaje dr Robert Jagiełło.

Również Maciej Stańczuk z Pracodawców RP wskazuje, że nasze zadłużenie wcale nie jest tak ogromne.

– W porównaniu do krajów Europy Zachodniej jesteśmy zadłużeni mniej więcej o połowę mniej czy nawet jeszcze poniżej średniej w Europie. Na pierwszy rzut oka, biorąc pod uwagę skalę porównawczą, problemu nie ma – komentuje ekspert Pracodawców RP.

Gość Jedynki dr Robert Jagiełło podpowiada, że średnio na jednego mieszkańca Polski – dług wynosi ok. 3,6 tys. euro, podczas gdy w krajach rozwiniętych, np. w Szwajcarii na jedną osobę przypada 75,5 tys. euro zadłużenia. W Norwegii jest to 67 tys. euro. W Danii 64 tys. euro.

REKLAMA

– Można więc powiedzieć, że relatywnie zadłużenie Polaków nie jest wysokie, ale z drugiej strony należy mieć na uwadze to, że Szwajcarzy, Norwedzy czy Duńczycy zarabiają dużo więcej niż Polacy i mają z czego te długi spłacać, stąd też mogą zaciągać kredyty na większe kwoty – mówi przedstawiciel NBP.

Przydatny wskaźnik

I dodaje: –Wskaźnik DTI, czyli wskaźnik zadłużenia do dochodu, a mówiąc bardziej precyzyjnie: miesięczna wartość obsługi długu do miesięcznego dochodu, pozwala stwierdzić, czy jesteśmy nadmiernie zadłużeni, czy jeszcze mamy przestrzeń do zadłużania, czy też należy powiedzieć stop.

Według badań NBP takim poziomem maksymalnym, na który gospodarstwo domowe może sobie pozwolić, jest poziom 30-40 proc., czyli maksymalnie tyle dochodu dyspozycyjnego możemy przeznaczyć na obsługę pożyczek i kredytów.

– Ten wskaźnik zawsze powinien być rozważany indywidualnie. Bo jeśli mamy gospodarstwo domowe, którego dochód wynosi 10 tysięcy złotych, to może ono sobie pozwolić na większy poziom wskaźnika, ponieważ będzie je stać na regulowanie innych zobowiązań i na normalne, bieżące życie. Natomiast, jeśli rozważamy gospodarstwo seniorów, które utrzymuje się z emerytury w wysokości 2 tys. zł, to nawet poziom wskaźnika DTI w wysokości 30 proc. może okazać się zbyt wysoki – komentuje problem gość Jedynki.

REKLAMA

Pułapka wpadnięcia w nadmierne zadłużenie

Jarosław Sadowski z Expandera, który był gościem Polskiego Radia 24, przestrzega, że najgorszą rzeczą, jaką można zrobić, to spłacać stare kredyty nowymi, które bywają jeszcze droższe.

– Często tak jest, że jeśli w banku nie możemy już dostać kolejnego kredytu, to idziemy do firmy pożyczkowej, tam zaciągamy jeszcze droższy kredyt, albo np. nie możemy spłacić raty kredytu hipotecznego, bierzemy kredyt gotówkowy. To powoduje, że następuje kumulacja tych długów. Mamy kredyt, spłacamy poprzednie raty, tylko coraz szybciej zaczynają nam rosnąć koszty. Za nowe kredyty płacimy nową prowizję, dodatkowo wyższe jest oprocentowanie, więc coraz głębiej wpadamy w to zadłużenie, a nawet pętlę, bo zaciągamy coraz to nowe kredyty, by spłacać te poprzednie – mówi gość PR 24.

W ten sposób, czasami nawet z niewielkiego długu, można popaść w olbrzymie zadłużenie, a nawet stracić mieszkanie warte np. kilkaset tysięcy złotych.

Samokontrola bardzo potrzebna

Dr Robert Jagiełło wskazuje, że zawsze przed zaciągnięciem pożyczki trzeba sprawdzić, czy mamy nadwyżkę finansową, czyli czy nasze miesięczne wydatki nie przekraczają miesięcznych dochodów.

REKLAMA

– Jeżeli ta nadwyżka jest pozytywna, to mamy przestrzeń do zaciągania kredytów. Pamiętajmy, że kredyt nie jest za darmo, że trzeba będzie spłacić zarówno kapitał, jak i odsetki oraz inne opłaty. Dlatego lepiej zawsze zastanowić się, czy jakiś wydatek, który ma być sfinansowany z pożyczki, nie należy odłożyć na później i sfinansować go z oszczędności – mówi gość Jedynki.

Warto najpierw ochłonąć

W Wielkiej Brytanii pojawił się pomysł, który miał ustrzec konsumentów przed niepotrzebnym zadłużaniem się, mówi ekonomista Paweł Majtkowski.

– Ten pomysł polega na tym, że między wnioskiem o kredyt a jego wypłatą powinien nastąpić jakiś odstęp czasowy. Brytyjczycy nazwali ten okres: „cooling-off period” , czyli okresem na ochłonięcie. Jestem wielkim zwolennikiem tego rozwiązania, dlatego że uważam, że dziś większość naszych decyzji zakupowych, które skutkują zaciągnięciem kredytu, to są decyzje podejmowane pod wpływem impulsu – zaznacza ekonomista.

W Polsce mamy inne regulacje, które też nam mogą pomóc w „ochłonięciu”.

REKLAMA

– Często się spotykamy z sytuacją, kiedy decyzja o wzięciu pożyczki czy kredytu jest podejmowana pod wpływem impulsu, np. promocji, która obowiązuje „tylko dziś”. By mieć czas na przemyślenie, czy przedyskutowanie z rodziną tej decyzji, ustawodawca wprowadził w Polsce okres 14 dni kalendarzowych, w trakcie którego możemy bez podawania żadnych przyczyn i bez konsekwencji kosztowych odstąpić od umowy – podkreśla przedstawiciel NBP.  

Obecnie pożyczkodawca nie może pobierać oprocentowania wyższego niż 10 proc. A od 11 marca będzie też ograniczenie dotyczące kosztów poza odsetkowych: marż, prowizji i innych opłat, czy kosztów usług dodatkowych np. ubezpieczenia.

Starsi ludzie bywają wykorzystywani finansowo

A jest to szczególnie ważne, gdy w grę wchodzą finanse starszych osób, które nie zawsze od razu orientują się, że zostali wmanewrowani w jakiś zakup.

Osoby w podeszłym wieku nie dość, że bywają w gorszej sytuacji materialnej, to jeszcze zdarza się, że rodzina wykorzystuje emerytów jako tak zwane „słupy” – najbliżsi, dzieci lub wnuki, często nie mają zdolności kredytowej i o pomoc proszą babcie lub dziadków, tłumaczy Jarosław Sadowski.

REKLAMA

– Jeżeli młody człowiek nie jest w stanie uzyskać kredytu, to starszy uzyska bez problemu. Teoretycznie mogłoby się wydawać, że emeryci nie są najlepszymi kredytobiorcami, bo mają niskie dochody, ale dla banków ważne jest nie tylko to, ile wynosi dochód, ale czy jest on stabilny. A w przypadku emerytów jest to pewne, że taki dochód będzie wypłacany co miesiąc. A dodatkowo, jeśli okaże się, że emeryt umrze, nie jest tak, że przepada to zadłużenie, bo wtedy i tak spadkobiercy muszą je spłacić. A jeśli taki emeryt ma mieszkanie, a często tak jest, to wówczas nie ma problemu, aby odzyskać pieniądze, a więc banki chętnie pożyczają emerytom – mówi ekspert.  

Problem pojawia się wtedy, kiedy pieniądze przestają wpływać na konta wierzycieli, a emeryt dowiaduje się, że musi spłacić dług z odsetkami.

Błażej Prośniewski, Justyna Golonko, Dominik Olędzki, Grażyna Raszkowska

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej