Rosomak, czyli wojskowy Zielony Diabeł
Produkowany w Siemianowicach Śląskich kołowy transporter opancerzony Rosomak to chluba polskiego przemysłu obronnego.
2016-11-09, 15:46
Posłuchaj
Na sukces złożyły się fińska licencja, polskie wykonanie, ale także udoskonalenia wprowadzanie przez naszych konstruktorów.
W Afganistanie Rosomak był Zielonym Diabłem
̶ Najtrudniejszy egzamin pojazd zdał w Afganistanie - mówi Michał Rumin z Rosomak SA.
Jak zdradza, był nazywany przez talibów zielonym diabłem, i to nie dlatego, że był pomalowany na ten kolor, ale faktycznie się go bali.
Podkreśla, że atutem pojazdy jest m.in. ochrona balistyczna, możliwość widzenia w nocy.
REKLAMA
̶ Wojska koalicyjne w Afganistanie uznawały go za pojazd, który do tego typu misji jest najlepszy – mówi gość radiowej Jedynki.
Rosomak świetnie sprawdza się w trudnym terenie
To właśnie na podstawie doświadczeń z misji w Afganistanie w pojeździe dokonano kilkuset zmian konstrukcyjnych.
Rosomak ma blisko 8 metrów długości, prawie 3 metry szerokości, waży od 16 do 26 ton.
To pojazd, który dzięki bardzo dobremu zawieszeniu pokonuje przeszkody w terenie, zapewniając stabilną pracę pojazdu – podkreśla Michał Rumin.
REKLAMA
Pojazd jeździ i pływa
Pojazd jeździ z prędkością 120 kilometrów na godzinę, pływa z prędkością 10 kilometrów na godzinę. W wersji podstawowej wozu jest miejsce dla trzyosobowej załogi.
Jak wyjaśnia gość radiowej Jedynki, to dowódca, działonowy i kierowca oraz 8 żołnierzy wchodzących do przedziału desantu.
Rosomak jako karetka
Rosomak występuje w wielu wersjach. Jedną z nich jest karetka - dodaje Michał Cholewa z Rosomak SA.
Jak objaśnia gość radiowej Jedynki, ta konstrukcja ma wyższy kadłub, stąd personel medyczny może pracować w podniesionej pozycji, jest miejsce dla rannych, wyposażenie medyczne, posiada dodatkowe systemy klimatyzacji i ogrzewania, a także system poszukiwania rannych na polu walki.
REKLAMA
Do tej pory do polskiej armii przekazano ponad 700 Rosomaków. Jeszcze w tym roku w ręce polskich żołnierzy trafi nowy wóz rozpoznania technicznego. W największym uproszczeniu - to serwis na kołach.
̶ Wyposażony jest w system diagnostyki uszkodzonych pojazdów, zestawy szybkich napraw a także w dźwig – mówi Michał Cholewa.
Rosmaki cieszą się popularnością nie tylko wśród polskich żołnierzy. W tym roku 40 pojazdów sprzedano do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, niewykluczone są kolejne kontrakty.
A początki fabryki to rok 1952, kiedy w Siemianowicach Śląskich powstają Wojskowe Zakłady Mechaniczne, które zajmowały się naprawami i modernizacją radzieckich czołgów T34. Takimi jeździli filmowi 4-rej pancerni. Przełomowy dla fabryki okazał się jednak rok 2003, kiedy wystartował projekt Rosomak.
REKLAMA
Sylwia Zadrożna, jk
REKLAMA