Ekstraklasa: bez podziału punktów, z VAR-em i bez największej gwiazdy. Rusza liga po liftingu
Modernizacja systemu rozgrywek, wideo powtórki dla sędziów oraz sporo zmian na ławkach trenerskich. W piątek rozgrywki wznawia Ekstraklasa.
2017-07-14, 11:27
Posłuchaj
Były piłkarz m. in. Polonii Warszawa, Górnika Zabrze i Pogoni Szczecin, a obecnie trener reprezentacji Polski do lat 18 i 19 Dariusz Dźwigala przed startem nowego sezonu Ekstraklasy (IAR)
Dodaj do playlisty
- Zmiany, zmiany, zmiany - tak w jednej z ostatnich scen filmu "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" do Krzysztofa Kowalewskiego zwraca się Stanisław Tym. W ten sposób można również zapowiedzieć nowy sezon Ekstraklasy.
40 dni minęło między ostatnimi meczami sezonu 2016/2017 a startem nowych rozgrywek. Niby mało, ale w tym czasie zmieniło się naprawdę dużo.
Najważniejsza zmiana zaszła w systemie rozgrywek. Wciąż obowiązywać będzie wzbudzająca skrajne emocje ESA 37, ale w przeciwieństwie do poprzednich sezonów, po rundzie zasadniczej zniesiono podział punktów. Właśnie dzielenie dorobku drużyn przez lata wywoływało kontrowersje. Zwolennicy używania kalkulatorów przypominają sezon 2013/2014, kiedy po 30. kolejce Legia Warszawa miała aż 10 punktów przewagi nad poznańskim Lechem. W takiej sytuacji rozgrywanie siedmiokolejkowej "dogrywki" bez dzielenia punktów faktycznie mijałoby się z celem.
Miniony sezon dał natomiast sporo argumentów przeciwnikom pomniejszania zdobyczy zespołów. Po rundzie zasadniczej pierwszą i drugą drużynę dzielił ledwie punkt i podział punktów nie był konieczny do zachowania emocjonującej końcówki. Ostatecznie podział punktów znika, nie znika natomiast podział na grupę mistrzowską i spadkową po trzydziestu kolejkach.
REKLAMA
Pomoc dla sędziów
Drugą zmianą jest wprowadzenie systemu VAR (video assistant referee). Stosowany coraz częściej w światowym futbolu, w końcu dotarł do Polski. VAR to tak naprawdę zespół ludzi, który pracuje razem nad oceną niektórych decyzji sędziego przy pomocy powtórek wideo. Zespół składa się z tytułowego - sędziego asystenta wideo, jego pomocnika oraz operatora powtórek wideo. Wszyscy oni zasiądą w naszpikowanej monitorami sali (w Polsce będzie to wóz). Na ekranach pod różnym kątem będą mogli zobaczyć daną sytuację, co ma im pomóc w weryfikacji postanowień arbitra głównego.
System może być użyty w czterech przypadkach: w sytuacji związanej z golem, przy rzucie karnym, bezpośredniej czerwonej kartce i przy pomyleniu zawodników przez sędziego.
Weryfikacja postanowień sędziego głównego może nastąpić na dwa różne sposoby. Sam arbiter może poprosić o sprawdzenie lub zespół VAR może zarekomendować takie działanie. W drugiej sytuacji - asystent wideo informuje głównego, że mogło dojść do oczywistego błędu. Wówczas sędzia na boisku ma trzy możliwości. Po pierwsze - może natychmiast zmienić swoją decyzję na podstawie informacji od VAR. Po drugie - może sprawdzić samemu na monitorze sporną sytuację i wówczas podjąć ostateczną decyzję. Po trzecie - może kompletnie zignorować sugestię VAR i utrzymać swoje ustalenie.
W Polsce ten system w wersji "offline" testowano już pod koniec maja, a debiut "online" nastąpił 7 lipca w meczu o Superpuchar Polski.
REKLAMA
- Zmienia się świat, technologia, a sędziowie cały czas korzystali z tych samych narzędzi. Dlatego ponad dwa miesiące temu doszedłem do wniosku, że warto wprowadzić ten system do Ekstraklasy i pomóc naszym arbitrom. Nie jest to miłe, jeżeli pięć sekund po bramce wszyscy widzą, że zawodnik strzelił ją ręką, a nie widzi tego sędzia na boisku - ocenia prezes PZPN Zbigniew Boniek.
W inauguracyjnej kolejce system VAR będzie zastosowany w poniedziałkowym meczu Korona Kielce - Zagłębie Lubin. Zawody poprowadzi Szymon Marciniak, a wideo asystentami będą Paweł Gil i Marcin Boniek.
- W pierwszej i prawdopodobnie drugiej kolejce VAR w wersji online pojawi się na jednym stadionie. Poza tym po sześć meczów w każdej z tych kolejek będzie w wersji offline, czyli na sucho, bez kontaktu z sędzią boiskowym. Tylko jeden mecz kolejki nie będzie miał na razie tego systemu w żadnej postaci - przyznaje Przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN Zbigniew Przesmycki.
Już w kwietniu szef Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) Gianni Infantino zapowiedział, że w przyszłorocznych mistrzostwach świata w Rosji zostanie użyta wideo weryfikacja.
REKLAMA
Rotacje na ławkach
Do sporych zmian doszło też w samych klubach. Zmiana na najwyższym szczeblu dokonała się w Śląsku Wrocław. Nowym właścicielem klubu został Grzegorz Ślak. Zmiany "na górze" mniej jednak działają na wyobraźnię kibiców, niż te dotyczące boiska i jego okolic. I tu również było ciekawie.
Aż w sześciu klubach (Jagiellonii Białystok, Koronie Kielce, Cracovii, Pogoni Szczecin, Bruk-Becie Termalice Nieciecza i Wiśle Płock) pracują nowi trenerzy. A jeśli dodamy do tego beniaminków Górnika Zabrze i Sandecję Nowy Sącz to łatwo zauważyć, że w porównaniu z poprzednim sezonem, w Ekstraklasie swój warsztat zaprezentuje siedmiu nowych szkoleniowców (Michał Probierz, który zamienił Jagiellonię na Cracovię pozostał na tym samym poziomie rozgrywkowym).
Właśnie przypadek Probierza jest najciekawszy. Z białostockim klubem zdobył wicemistrzostwo Polski, co jest najlepszym osiągnięciem w historii klubu, i nie przedłużył umowy. Wydawało się, że powodem jest wyjazd do któregoś z zagranicznych klubów, ale ostatecznie zakotwiczył w Krakowie. Warto odnotować powrót na "karuzelę" dwóch znanych nazwisk. Maciej Skorża poprowadzi Pogoń, a Mariusz Rumak będzie pracował w Bruk-Becie.
Z kolei Niemiec z włoskim obywatelstwem Gino Lettieri, nowy opiekun Korony Kielce, będzie jednym z trzech zagranicznych szkoleniowców w Ekstraklasie, obok Chorwata Nenada Bjelicy w Lechu Poznań i Hiszpana Kiko Ramireza w Wiśle Kraków.
REKLAMA
Czas powrotów
Jak przed każdym sezonem do zmian doszło też w kadrach drużyn. Najaktywniejsza na rynku transferowym była Arka Gdynia, która zakontraktowała aż jedenastu nowych zawodników. Rozmach nie może dziwić. W poprzednim sezonie gdynianie do ostatniej kolejce walczyła o utrzymanie, ale wygrała przy tym Puchar Polski. Chcąc dobrze zaprezentować się w europejskich pucharach wzmocnienia były nieuniknione.
Jeśli chodzi o transfery "wychodzące" prym wiódł Śląsk. Wrocławianie pożegnali aż trzynastu piłkarzy.
Warto odnotować powrót do Polski takich piłkarzy jak Ruben Jurado (Arka), Jan Mucha (Bruk-Bet), Deniss Rakels (Lech Poznań), Daniel Łukasik (Lechia Gdańsk), Jakub Kosecki, Arkadiusz Piech, Igor Tarasovs (wszyscy Śląsk). Ciekawym transferem jest przyjście do Zagłębia Lubin Adama Matuszczyka. Były reprezentant Polski jednak do Ekstraklasy nie wraca. Wychował się bowiem w Niemczech i na polskich boiskach zobaczymy go po raz pierwszy.
Jednak dwie najciekawsze roszady odbyły się wewnątrz ligi. Architekt ubiegło sezonowego sukcesu Jagiellonii Konstantin Vassijlev dość nieoczekiwanie po dwóch latach wrócił do Piasta Gliwice. Estończyk zdecydował się nie przedłużać kontraktu z "Jagą" i wydawało się, że z racji wieku (niespełna 33 lata) będzie chciał "złapać" kontrakt życia w jednym z krajów arabskich, ewentualnie podąży drogą Probierza do Krakowa, ale skusił go kontrakt aż na trzy lata w Gliwicach.
REKLAMA
Drugim głośnym transferem było przejście Krzysztofa Mączyńskiego do Legii. W naszych realiach transfery na linii Legia - Wisła nie należą do zbyt częstych, a chodzi przecież o wychowanka "Białej Gwiazdy". Dla kadrowicza Nawałki to jednak ostatnia szansa na odegranie istotnej roli w klubie walczącym w europejskich pucharach.
Niestety Ekstraklasa poniosła też sporą stratę. Transfer do Olympiakosu Pireus niemal "wymusił" na włodarzach Legii Vadis-Odidja Ofoe. Belg bezsprzecznie był najlepszym piłkarzem ligi, przerastał ją o klasę. Dużym ryzykiem nie będzie stwierdzenie, że był najlepszym obcokrajowcem w historii rozgrywek.
Czołówka bez zmian?
Zmian jak widać sporo, a co się nie zmienia? Lista kandydatów do mistrzostwa. O tytuł znowu powinna walczyć Legia z Lechem, a szyki pokrzyżować im będą chcieli Jagiellonia z Lechią.
Wystarczy wspomnieć, że w drużynie Jacka Magiery jest obecnie trzech podstawowych piłkarzy reprezentacji Polski, szóstej drużyny światowego rankingu FIFA. To obrońcy Michał Pazdan (może jeszcze odejść w tym okienku transferowym) i Artur Jędrzejczyk oraz wspomniany Mączyński.
REKLAMA
Na pozyskanie znanego zagranicznego piłkarza fani Legii czekali do środy. Tego dnia kontrakt z mistrzem Polski podpisał występujący ostatnio w szwajcarskich klubach reprezentant Albanii Armando Sadiku. 26-letni napastnik zagrał m.in. w mistrzostwach Europy 2016 we Francji, gdzie zdobył bramkę w wygranym 1:0 meczu z Rumunią (jedyny gol Albańczyków w turnieju).
Poza Albańczykiem i Mączyńskim mistrzowie Polski zakontraktowali obrońcę Hildeberto Pereirę z Benfiki Lizbona, Łukasza Monetę z Ruchu Chorzów, a z wypożyczenia do "Niebieskich" wrócił również Jarosław Niezgoda.
Wieża Babel w Lechu
Do bardzo poważnych zmian doszło w Poznaniu. "Kolejorz" opuścili wyróżniający się polscy piłkarze - Jan Bednarek, Tomasz Kędziora i Dawid Kownacki. Transfer każdego z tych zawodników kadry młodzieżowej to hit letniego okienka w Polsce. Bednarek trafił do Southampton FC (nieoficjalnie ok. 6 mln euro), Kędziora do Dynama Kijów, a Kownacki do Sampdorii Genua. Być może z klubu odejdą także Szymon Pawłowski i jeden z dwóch najlepszych strzelców minionego sezonu Marcin Robak.
Szefowie poznańskiego klubu wzmacniając zespół postawili wyłącznie na obcokrajowców. Do stolicy Wielkopolski trafiło aż siedmiu takich zawodników: Vernon De Marco (Argentyna, ma również hiszpański paszport), Emir Dilaver (Austria), Nikola Vujadinović (Czarnogóra, ma również obywatelstwo bułgarskie), Mario Situm (Chorwacja), Niklas Baerkroth (Szwecja), Christian Gytkjaer (Dania) oraz Deniss Rakels (Łotwa).
REKLAMA
Z wypożyczenia z innych klubów wrócili: m.in. Robert Gumny i Kamil Jóźwiak. Lech także wykupił z Lechii Gdańsk Macieja Makuszewskiego.
Z drużyn czołówki zdecydowanie najmniej latem działo się w Lechii Gdańsk - czas pokaże, czy to będzie atutem czwartego zespołu poprzedniego sezonu. Do klubu trafił reprezentant Polski juniorów Florian Schikowski, a poza tym z wypożyczeń wrócili pomocnicy Aleksandar Kovacević, Daniel Łukasik i Milen Gamakow, bramkarz Damian Podleśny oraz obrońca Adam Chrzanowski.
- Lechia nie była teraz zbyt widoczna, ale okazaliśmy się zapobiegliwi i już w trakcie rundy wiosennej zakontraktowaliśmy trzech zawodników. Trafili do nas Michał Nalepa oraz Mateuszowie Matras i Lewandowski, którzy powinni okazać się solidnymi wzmocnieniami - przypomina wiceprezes klubu Maciej Bałaziński.
- Każda drużyna rozpoczynając sezon gra o mistrzostwo. Od kiedy jesteśmy w Lechii, czyli od 2014 roku, brakuje nam jednego miejsca, aby awansować do europejskich pucharów. Nasze założenia jednak nie zmieniają się. Chcemy wygrywać, chcemy grać w pucharach i zrobimy wszystko, aby się w nich znaleźć. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że wiedzie ku temu wyboista droga. W poprzednim sezonie graliśmy super, wydawało się, że zarówno podium, a nawet tytuł, są na wyciągnięcie ręki, tymczasem zajęliśmy czwarte miejsce. Dlatego nikt teraz nie zadeklaruje, że osiągniemy taki, a nie innym wynik - dodaje.
REKLAMA
Początek nowego sezonu już w piątek o 18. Właśnie wtedy Lechia zagra na wyjeździe z Wisłą Płock.
Jeżeli wyciągać jakieś wnioski na podstawie transferów, to wydaje się, że Ekstraklasa będzie bardziej wyrównana. Zespoły, które w poprzednim sezonie nie odgrywały ważnej roli, często broniąc się przed spadkiem, teraz dokonały wielu wzmocnień.
Bartosz Orłowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA