Zdzisław Hryniewiecki - marzenia o olimpijskim medalu roztrzaskane w Wiśle

Pierwszym polskim medalistą olimpijskim w skokach narciarskich był Wojciech Fortuna, który w Sapporo w 1972 roku dość niespodziewanie wygrał konkurs na dużej skoczni. Na medal mogliśmy liczyć już w 1960 roku za sprawą Zdzisława Hryniewieckiego, ale możliwośc rywalizacji w Squaw Valley odebrał mu fatalny w skutkach upadek.

2018-01-28, 08:00

Zdzisław Hryniewiecki - marzenia o olimpijskim medalu roztrzaskane w Wiśle
Zdzisław Hryniewiecki. Foto: PAP/CAF - Tadeusz Olszewski

Z igrzysk w Stanach Zjednoczonych reprezentacja Polski przywiozła dwa medale. Oba za sprawą panczenistek w biegu na 1500 metrów. Elwira Seroczyńska zdobyła srebro, a Helena Pilejczyk brąz. Kto wie, ile tych krążków biało-czerwoni przywieźliby do kraju, gdyby w USA wystartował Hryniewiecki. Sam Wojciech Fortuna określał go mianem najlepszego polskiego skoczka w okresie między Stanisławem Marusarzem a Adamem Małyszem. I to mimo tego, że popularny "Dzidek" zaczął trenować skoki w wieku 18 lat, co w dzisiejszych czasach wydaje się nie do pomyślenia.

Hryniewiecki wcale nie był rodowitym góralem. Na świat przyszedł 1 września 1938 roku we Lwowie, jego ojciec był piłkarzem miejscowej Pogoni. Po II wojnie światowej wraz z rodzicami osiedlił się w Bielsku-Białej.

Pierwsze sukcesy przyszły w 1959 roku. Powoli zaczął przebijać się do światowej czołówki, a 15 lutego po raz pierwszy (i jak się później miało okazać ostatni) został mistrzem Polski, pokonując m.in. Władysława Tajnera. W marcu startował w konkursie lotów na Kulm, gdzie miał założyć się z Harrym Glassem z NRD, brązowym medalistą poprzednich igrzysk olimpijskich (Cortina d'Ampezzo 1956), że okaże się od niego lepszy. Polak wygrał z nim w każdej z pięciu serii, a ostatecznie uplasował się na 5. pozycji. Kilka dni później w Klingenthal po raz pierwszy (ale nie ostatni) w karierze wygrał ze słynnym Helmutem Recknagelem, który w styczniu tego samego roku po raz drugi z rzędu wygrał Turniej Czterech Skoczni.

Hryniewiecki formą imponował również w sezonie olimpijskim, był wymieniany w gronie murowanych kandydatów do medalu, on sam odważnie zapowiadał, że na igrzyska jedzie po złoto. Ostatecznie nie pojechał wcale...

REKLAMA

28 stycznia 1960 roku, dwa dni przed wyjazdem do Squaw Valley, wydarzyła się jedna z największych tragedii w historii polskiego sportu. Właśnie tego dnia odbył się ostatni trening na skoczni w Wiśle-Malince, w którym udział brali Hryniewiecki z Tajnerem. W pierwszej próbie "Dzidek" skoczył 78 metrów, tylko pół metra bliżej od własnego rekordu skoczni. W drugim skoku Hryniewiecki tuż po wyjściu z progu stracił kontrolę nad własnym ciałem i runął na zeskok.

Jak pozbawiony sterowności samolot

- Odbił się za wcześnie. Czubki nart ślizgały się jeszcze po lodzie, kiedy ich tyły i zawodnik byli już w powietrzu. Impet sprawił, że Dzidek fiknął salto do przodu. Zdziwiło mnie, że nie próbował się ratować. On spadał bezwładnie, jak pozbawiony sterowności samolot. Trwało to sekundy. Wylądował, uderzając o zamarznięte podłoże... (...) Po upadku rzuciłem nartami i pobiegłem do niego. Dzidek był jeszcze świadomy. Mówił, że nie czuje ani rąk ani nóg. Nie dostrzegłem jednak żadnych obrażeń. Sądziłem, że bezwład stanowi jedynie efekt szoku. Nie zdawałem sobie sprawy, że to tragiczny koniec jego wspaniałej, lecz jakże krótkiej kariery - opisywał Tajner, który obserwował to wszystko z góry, czekając na swoją kolej.

Trzeba dodać, że w ówczesnych czasach na głowach skoczków nie było kasków, a jedynie wełniane czapki. U Hryniewieckiego stwierdzono złamanie trzonu piątego kręgu szyjnego, czwartego piersiowego, uszkodzenie rdzenia kręgowego, porażenie kończyn oraz mięśni tułowia. 9 lutego odbyła się operacja, która częściowo się udała, ale bohater opowieści do końca życia przykuty był do wózka inwalidzkiego. Kiedy doszło do nieszczęścia miał zaledwie 22 lata.

W Polsce trwała walka o jego powrót do zdrowia, a w USA mistrzem olimpijskim został Recknagel, z którym Hryniewiecki toczył wcześniej boje jak równy z równym. Po zakończeniu igrzysk niemiecki skoczek przysłał Polakowi swój złoty medal...

REKLAMA

Władysław Tajner w konkursie olimpijskim zajął 31. miejsce. Już na miejscu podczas treningu na skoczni to on z kolei miał upadek, ale nie był on aż tak brzemienny w skutkach. Pękła mu łękotka w kolanie, ale mimo wszystko wystartował.

Hryniewiecki na wózku przeżył 21 lat, w końcowej fazie życia popadł w alkoholizm. Zmarł 17 listopada 1981 roku w wieku 43 lat. Oficjalną przyczyną były problemy z krążeniem i nerkami.

Bartosz Orłowski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej