Przewidzieć nieprzewidziane, czyli jak "czarne łabędzie" zmieniają świat
Historia jest nauczycielką życia. W domyśle chodzi o to, że wnioski z tego, co wydarzyło się kiedyś, pozwolą nam lepiej przygotować się na wyzwania naszych czasów. Czy jednak można być gotowym na coś, czego nikt obecnie nie przewiduje, a jeśli nawet zdarzyło się w przeszłości, to dziś to już jest jedynie odległym echem i suchym zapisem w podręcznikach historii? Nad tą kwestią zastanawiał się amerykański ekonomista Nassim Nicholas Taleb, który ukuł pojęcie "czarnego łabędzia", czyli zdarzenia nieprzewidzianego, a jednak diametralnie zmieniającego nasze życie. Za takiego "czarnego łabędzia" można uznać pandemię koronawirusa.
2020-06-27, 09:00
Przedwiośnie 2020 roku. Wielu z nas planuje już wakacyjny wypoczynek, niektórzy wracają jeszcze z nart, inni normalnie pracują. Mało kto spodziewał się, że coś, co zaczęło się kilka miesięcy wcześniej w Chinach, w tak krótkim czasie sparaliżuje cały świat i wywoła kryzys gospodarczy, zdaniem wielu ekspertów, o bezprecedensowym charakterze. Niektórzy (sam się do nich zaliczałem) bagatelizowali sytuację, łudząc się, że choroba do nas nie dotrze, że jest XXI wiek, że masowe zarazy to już przeszłość. Nagle to wszystko pękło jak bańka mydlana i niemal wszyscy ludzie na świecie musieli stanąć przed wyzwaniem, którego, z małymi wyjątkami, nikt się nie spodziewał.
Człowiek przegrywa z naturą
Człowiek lata w kosmos, odczytuje genom, zagląda w przeszłość Wszechświata. Medycyna jest na najwyższym poziomie w historii ludzkości, mamy WHO, sanepid i wiele innych instytucji, które na co dzień strzegą naszego zdrowia. A jednak to się wydarzyło. Na wnioski przyjdzie czas, choć wiele zostało powiedziane na temat błędów, które mieli popełnić najpierw Chińczycy, a potem Irańczycy, Włosi, a nawet Amerykanie, gdzie służba zdrowia jest chyba najlepsza na świecie.
Wniosek z tego jest taki, że natura w końcu i tak się upomni o swoje i mimo wysokiego poziomu rozwoju naszej cywilizacji wobec niektórych sił czasami jesteśmy po prostu bezbronni. Trafnie podsumował to prezydencki doradca profesor Andrzej Zybertowicz, który powiedział, że cywilizacja naukowo-techniczna, choć uczyniła świat dostatnim, to nie zapewniła ludzkości pełnego bezpieczeństwa oraz wiedzy.
A przecież to już było. Wystarczy wspomnieć epidemię hiszpanki, od której minęło raptem sto lat. Wniosek jest prosty: albo nie nauczyliśmy się nic, albo nauczyliśmy się zbyt mało, by przeciwstawić się epidemii ponownie. Paradoksem całej sprawy jest też to, że koronawirus swoją "karierę" zawdzięcza właśnie rozwojowi naszej cywilizacji. Gdyby nie samoloty, pandemii mogłoby nie być.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

MFW o światowej recesji. Znamy najnowszą prognozę
Gotowość na nieprzewidziane
"Nawet jeśli czegoś nie widzisz, to nie znaczy, że tam tego nie ma" - śpiewał Chester Bennington z Linkin Park w piosence "One More Light", zadedykowanej później jego zmarłemu przyjacielowi Chrisowi Cornellowi. Te słowa, w parafrazie, można odnieść do wspomnianego wcześniej problemu "czarnego łabędzia".
Tym zagadnieniem zajmował się m.in. austriacki filozof Karl Popper, a koncepcję "czarnego łabędzia" w odniesieniu do gospodarki stworzył i rozbudował ekonomista, analityk, nauczyciel akademicki, a przez lata także gracz giełdowy Nassim Nicholas Taleb w książce "Czarny łabędź. Jak nieprzewidywalne zdarzenia rządzą naszym życiem". W skrócie chodzi o to, że jeśli przez lata obserwujemy jedynie białe łabędzie, to możemy łatwo dojść do (mylnego) przekonania, że tylko takie występują w przyrodzie. Okazuje się jednak, że na świecie są też łabędzie koloru czarnego, choć wydawać by się mogło, że ich nie ma.
Myślał indyk o niedzieli
Taleb podaje natomiast przykład indyka, który jest przez setki dni normalnie karmiony przez rzeźnika. Ptak jest przyzwyczajony, że dostanie kolejnego dnia jedzenie, staje się coraz pewniejszy siebie, buduje się u niego przekonanie, że taki stan będzie trwał wiecznie, że nasz opiekun będzie o nas tak dbał już zawsze. I wtedy wreszcie, 1001 dnia, przychodzi Dzień Dziękczynienia, czyli coś, czego indyk absolutnie przewidzieć nie mógł, a skutki są dla niego poważne - kończy się jego życie.
REKLAMA
Tę koncepcję Taleb przekłada na gospodarkę, stwierdza też, że owe "czarne łabędzie", czyli absolutnie nieprzewidywalne zdarzenia o wielkim wpływie na świat, są częstsze niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Taleb już w 2007 roku, a więc na rok przed wybuchem kryzysu gospodarczego ostrzegał, że w Ameryce widać już symptomy niebezpiecznych zjawisk w gospodarce. Wówczas jednak słuchał go mało kto - a być może było już za późno, by cokolwiek zrobić. No bo kto właściwie mógł się spodziewać, że nagle jak muchy zaczną padać banki i fundusze, które stały się symbolem amerykańskiego prosperity i do których zaufanie aż do samego końca było wręcz bezgraniczne? A jednak to się stało.
Co więcej - tak jak indyk po kilkuset dniach, tak samo inwestorzy mogą łatwo dojść do wrażenia, że prosperity będzie trwało wiecznie i im dłużej ono trwa, tym to przekonanie jest silniejsze. I wtedy przychodzi Dzień Dziękczynienia.
Rozważenie problemu "czarnego łabędzia" niesie poważne skutki dla rynków finansowych i inwestorów, którzy często działają w oparciu o statystyki z przeszłości i gotowe modele mówiące o tym, co robić w danej sytuacji. Co jednak robić w sytuacji, której nikt nie przewidział? To pytanie na pewno zadaje sobie teraz, w dobie pandemii, wielu inwestorów, ekspertów i analityków. Taleb stwierdza wprost, że takie modele, oparte o statystykę i doświadczenia są błędne, bo same dane z przeszłości nie wystarczą, by dobrze ocenić sytuację - musielibyśmy znać przyszłość, a tego przecież nie potrafimy.
Taleb rozszerza swoją koncepcję nie tylko do wydarzeń z rynków finansowych, ale też do wydarzeń historycznych. Za "czarne łabędzie" można uznać na przykład rozpad ZSRR czy ataki terrorystyczne z 11 września.
REKLAMA
Mój ojciec powiedział mi kiedyś: "jak byłem młody, jeszcze w latach 80. XX wieku, to myślałem, że Związek Radziecki będzie trwał tysiąc lat". A jednak upadł, i to zaledwie kilka lat później.
Pesymizm i optymizm
Taleb zwraca uwagę, że ludzie ogólnie nie doceniają potencjalnego wpływu nieprzewidzianych zjawisk na ich życie. Zakładają, że "czarne łabędzie" nie istnieją. To w jego opinii poważny błąd, bo choć na same nieprzewidywalne zdarzenia trudno być gotowym, to samo uświadomienie sobie ich istnienia pozwala łagodniej przetrwać szok, który nadejdzie.
Autor "Czarnego łabędzia" sformułował też koncepcję, jak ludzie i świat jako całość mogą radzić sobie z tego typu sytuacjami. Po pierwsze, powinniśmy wszyscy pogodzić się z tym, że "czarne łabędzie" istnieją i będą się pojawiać.
Jego zdaniem, czasami lepiej jest poświęcić jakąś część gospodarki i pozwolić jej upaść, niż na siłę utrzymywać ją przy życiu, by rosła dalej - bo wtedy, gdy już będzie duża, skutki tej upadłości będą znacznie poważniejsze.
REKLAMA
Jak wiadomo, na każdym kryzysie ktoś traci, ktoś zarabia. O tym, jak żyć z "czarnymi łabędziami" Taleb pisze m.in. w książce "Antykruchość".
"Czarne łabędzie" będą nas dotykały jeszcze wiele razy. Najważniejsze jest to, by przyjąć, że one istnieją - wszak byli też tacy, którzy spodziewali się pandemii, zwłaszcza po bolesnym doświadczeniu SARS z początku wieku. Przyjęcie tego faktu otwiera przed nami zupełnie nowe możliwości. I tak samo, obecny kryzys też dla świata powinien być lekcją, i to na wielu poziomach. Pozostaje mieć nadzieję, że wyjdziemy z niego silniejsi i mądrzejsi niż do tej pory, a przede wszystkim - wyciągniemy wnioski z tego, co się zdarzyło, choć, jak mówi jedno z praw Murphy'ego: "wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć".
PolskieRadio24.pl, Michał Dydliński
REKLAMA