Mińsk: ratowali uciekających przed OMON-em. Pracownicy pogotowia wodnego zatrzymani
Pracownicy pogotowia wodnego w Mińsku w niedzielę wyciągali z wody demonstrantów, którzy w ucieczce przed siłami OMON-u wskoczyli do rzeki Świsłocz. W poniedziałek media podały, że trafili do aresztu na ul. Akrescina.
2020-09-08, 13:44
Powiązany Artykuł
"Nie mogło tu zabraknąć Solidarności". Historyczne spotkanie w Mińsku z udziałem Piotra Dudy
Ośmiu pracowników mińskiego pogotowia wodnego (OSWOD), którzy w niedzielę dyżurowali na Świsłoczy w centrum stolicy, trafiło we wtorek najpierw na komisariat, a potem do aresztu - poinformował niezależny portal TUT.by.
Zatrzymanie ratowników "w ramach postępowania administracyjnego"
Portal podał tę informację, powołując się na rodzinę i znajomych ratowników. W poniedziałek nie było jeszcze wiadomo, kiedy odbędą się procesy. Rzecznik komendy stołecznej potwierdziła, że ratownicy zostali zatrzymani w ramach postępowania administracyjnego.
- Szef KPRM: suwerenna i niepodległa Białoruś jest w interesie Polski
- "Porozumienia zawierane z Łukaszenką nie będą respektowane". Cichanouska podczas debaty w Radzie Europy
Według krewnych, pretensje organów ścigania mogą dotyczyć tego, że ratownicy nie przekazali uratowanych osób funkcjonariuszom OMON-u.
REKLAMA
Demonstranci uciekali przed OMON-em
Jeszcze w niedzielę pojawiły się informacje i zdjęcia, na których widać ludzi wskakujących do Świsłoczy. Tego dnia w Mińsku było dość chłodno, padał deszcz, a temperatura wynosiła kilkanaście stopni Celsjusza.
Powiązany Artykuł
Tysiące ludzi przed rezydencją Łukaszenki. W Mińsku masowe protesty
W niedzielę w Mińsku odbył się ponad stutysięczny marsz jedności, którego uczestnicy protestowali przeciwko sfałszowaniu wyborów. Po zakończeniu demonstracji, gdy jej uczestnicy już prawie się rozeszli, rozpoczęły się masowe zatrzymania w różnych miejscach w centrum. Dokonywali ich funkcjonariusze OMON-u oraz nieoznakowani mężczyźni w strojach cywilnych i w maskach. MSW podało, że w niedzielę w całym kraju zatrzymano 633 uczestników "nielegalnych zgromadzeń".
- Skakaliśmy (do wody - PAP), ponieważ inaczej zostalibyśmy zatrzymani - powiedział jeden z mężczyzn w rozmowie z TUT.by.
jmo
REKLAMA
REKLAMA