Powstanie Warszawskie. 17 września 1944. "Przez dwa dni słyszano jęki rannych"
Czterdziesty ósmy dzień powstania, niedziela. Walki na Czerniakowie stają się coraz uciążliwsze. Podejmowane są starania, żeby Armia Czerwona ruszyła na pomoc walczącej Warszawie. Jak wspomina po latach gen. Tadeusz Bór-Komorowski, dowództwo radzieckie cały czas podstępnie zachęca Polaków do walki i obiecują pomoc, ale tak naprawdę Sowieci pomóc nie chcą.
2020-09-17, 06:00
Posłuchaj
Powiązany Artykuł
Powstanie Warszawskie - zobacz serwis specjalny
Przez Wisłę tego dnia przebija się pod silnym ostrzałem kolejna część 9. pułku piechoty. W sumie, w ciągu dwóch dni przez Wisłę przeprawia się 1200 żołnierzy. Przeprawiają się na wszystkim, co jest zdolne do przepłynięcia przez Wisłę, łodziach i pontonach. Ci, którzy mieli tyle szczęścia, żeby dobić do brzegu, muszą wspiąć się na stromą skarpę i dotrzeć do najbliższych powstańczych posterunków. Wszystko to wśród świstów kul i huku wybuchów. Przebicie do powstańców nie gwarantuje spokoju - w ciągu dnia żołnierze na Przyczółku Czerniakowskim odpierają osiem kolejnych niemieckich uderzeń.
Posłuchaj
Równocześnie na wysokości Żoliborza przez Wisłę przeprawia się kompania z 6. pułku piechoty 2. dywizji 1 Armii LWP. Wybór miejsca jest niefortunny. Żołnierze utknęli między brzegiem rzeki a wałami przeciwpowodziowymi. Huraganowy ostrzał artyleryjski nie pozwala im ruszyć się w żadną stronę. Nie udaje się nawet nawiązać kontaktu z powstańcami walczącymi na Żoliborzu.
REKLAMA
A tam trwają zaciekłe starcia. Obie strony ponoszą ciężkie straty. "Na Żoliborzu natarcia oddziałów 25. dywizji pancernej, mimo skoncentrowania wszystkich sił, nie robią żadnego postępu" - brzmi notatka z dziennika działań bojowych 9. armii niemieckiej.
Posłuchaj
Ogień artyleryjski nęka Śródmieście. "Na froncie pod bokiem Niemców bywało najbezpieczniej" - pisał Zdzisław Jeziorański ps. Jan Nowak, legendarny kurier z Warszawy, cichociemny. Nie tylko artyleria i szturmy dręczą mieszkańców dzielnicy. Wrogiem jest też głód, z którym walczy się na śmierć i życie, co zaznaczał Kazimierz Zenon Skierski, pracownik powstańczego Polskiego Radia: "Przedwczoraj 21 osób z ulicy Jaworzyńskiej zrobiło wypad na działki, wczołgali się nocą w zagonki, rwąc pomidory, fasolę, cebulę. Niemcy ich oświetlili i ostrzelali wściekłymi seriami. Nikt nie wrócił. Przez dwa dni słyszano jęki rannych, umierali na słońcu jak rozdeptane glisty".
REKLAMA
REKLAMA