Jan Błachowicz w 2020 wygrał nie tylko pas UFC. "Cieszyński Książę" królem sportów walki

Pandemia koronawirusa mocno pokrzyżowała plany promotorów i zawodników sportów walki, jednak to właśnie w tym trudnym roku Jan Błachowicz zapisał się w historii MMA, zdobywając mistrzowski pas. Spektakularnych walk, nokautów i wyróżniających się zawodników jednak nie brakowało.

2020-12-25, 10:00

Jan Błachowicz w 2020 wygrał nie tylko pas UFC. "Cieszyński Książę" królem sportów walki
Jan Błachowicz. Foto: Printscreen z Twitter

Czy Jan Błachowicz przed swoim największym sukcesem w karierze był dla Polaków postacią anonimową? Taka teza z pewnością byłaby dużym nadużyciem, faktem jest jednak to, że triumf w walce z Dominickiem Reyesem był dla niego przepustką do tego, by mówili o nim dosłownie wszyscy. Nawet ci, którzy mieszane sztuki walki traktowali jako niezbyt wyszukaną rozrywkę czy ubogiego krewnego boksu.

Rozstrzygnięcie walki, która odbyła się z nocy z 26 na 27 września nastąpiło pod koniec drugiej rundy. Najpierw Polak trafił ciosem lewą ręką na głowę, przeciwnik przewrócił się na deski, a Błachowicz serią uderzeń z góry zakończył rywalizację.

Chwilę wcześniej wydawało się, że "Cieszyński Książę”, jak nazywany jest 37-letni Błachowicz, złamał nos Kalifornijczyka. Polak konsekwentnie też obijał kopnięciami żebra Reyesa. Ostatecznie zasłużenie wygrał przed czasem.

REKLAMA

Był to pierwszy przypadek, kiedy polski zawodnik zdobył pas mistrzowski prestiżowej organizacji Ultimate Fighting Championship, w której biją się najlepszy. Przez lata mogliśmy śledzić wyczyny Joanny Jędrzejczyk, która w kolejnych wojnach rozbijała rywalki i utrzymywała się na szczycie. W rywalizacji mężczyzn wciąż jednak mogliśmy czuć niedosyt, ponieważ nasi rodacy nie odgrywali w niej poważniejszych ról.

Błachowicz to zmienił, ale łatwo nie było. Z pierwszych sześciu walk dla amerykańskiego giganta tego sportu "Cieszyński Książę" przegrał cztery i wiele wskazywało na to, że pożegna się z organizacją. Od końcówki 2017 roku rozpoczął marsz, który dał mu szansę na pojedynek o mistrzostwo.

To nieoczywisty bohater, człowiek, który nie budował swojej kariery tak, jak robi to większość największych gwiazd UFC - nie wchodził w pyskówki, nie szokował skandalami, nie szukał na siłę sensacji w tworzeniu wrogiej atmosfery, chociaż może gdyby przyjął taką taktykę, byłoby o nim znacznie głośniej. Błachowicz miał cele, do których dążył, często wybierał rozwiązania nieoczywiste czy niewygodne. Koniec końców okazało się, że wybierał dobrze.

W przyszłym roku Błachowicz stanie przed kolejnym wyzwaniem - czeka go pojedynek z jedną z absolutnych gwiazd organizacji, dotychczas niepokonanym Israelem Adesanyą.

REKLAMA

Błachowicz nie był jedynym pozytywnym akcentem tego trudnego roku. Wiele emocji przyniosła marcowa walka Joanny Jędrzejczyk z Chinką Zhang Zeili.

Polka dała z siebie wszystko, w pięciorundowym boju musiała uznać wyższość rywalki, jednak była to jedna z najlepszych walk w historii UFC. Czy przyszły rok będzie dla niej szansą na wielki powrót, czy może zacznie rozważać przejście na sportową emeryturę? Wielu kibiców na pewno chciałoby jeszcze oglądać polską wojowniczkę.

REKLAMA

Z oktagonem pożegnała się natomiast żywa legenda sportów walki, Khabib Nurmagomiedow. Niepokonany w klatce zawodnik z Dagestanu w październiku zniszczył Justina Gaethje i ogłosił, że kończy karierę. Niewątpliwie wpływ na tę decyzję miała śmierć ojca jednego z najlepszych fighterów w historii UFC.

Nie jest jednak powiedziane, że w niedalekiej przyszłości nie zmieni swojej decyzji, ulegając namowom włodarzy organizacji. Ten sport nie znosi jednak próżni i walka o schedę po Nurmagomiedowie będzie na pewno zacięta.

W 2020 roku z MMA pożegnali się też inni zawodnicy - na zasłużoną emeryturę przeszli zasłużeni Daniel Cormier i Anderson Silva, który przez lata czarował kibiców i gromił kolejnych rywali. Brazylijczyk po tym, jak trafił do UFC, miał imponującą passę szesnastu zwycięstw z rzędu i z pewnością można nazwać go legendą sportów walki.

REKLAMA

W swoich latach świetności Silva był bezkonkurencyjny, jednak ostatnie lata potwierdziły tylko, że mistrzowie powinni wiedzieć, kiedy zejść ze sceny w chwale. Niedawno pojawiły się doniesienia o tym, że sprowadzeniem weterana na walkę z Mamedem Khalidovem zainteresowani są włodarze KSW. 

Fani boksu także mieli w trudnym roku przynajmniej kilka momentów, które na długo zapadną im w pamięci, jak chociaż walka Tysona Fury'ego z z Deontayem Wilderem. 

Pierwszy ich pojedynek odbył się pod koniec 2018 roku i zakończył remisem. W rewanżu dominował Fury, który odniósł 30. zwycięstwo na zawodowych ringach (21 przed czasem). Wilder wcześniej pokonał 42 rywali (41 KO).

Fury posłał na deski broniącego tytułu Wildera w trzeciej rundzie, a potem w piątej. Anglik był bardzo aktywny i zdeterminowany, by zwyciężyć przed czasem. W siódmym starciu w narożniku dopadł przeciwnika i znów trafił kilka razy, a sędzia przerwał walkę.

REKLAMA

Nie brakowało absurdalnych tłumaczeń pokonanego, Fury jednak potwierdził swoją klasę, walcząc z charakterystycznym dla siebie luzem, momentami popisując się i ośmieszając rywala. Wydaje się, że 2021 rok będzie optymalny do tego, by wreszcie doszło do walki z Anthonym Joshuą.

Niestety, krok w tył w drodze do tego, by dołączyć do wielkich, zrobił Adam Kownacki. Polscy kibice wierzyli, że będzie on drugim Andrzejem Gołotą, który bił się z najlepszymi. "Babyface" zaliczył jednak poważną wpadkę z Robertem Heleniusem, który posłał go na deski w czwartej rundzie.

W przyszłym roku dojdzie do rewanżu, ale nie brakuje głosów, które mówią, że nie jest to dobra decyzja Polaka. Miejmy nadzieję, że wyciągnie wnioski z marcowej porażki.

REKLAMA

W jednej z ostatnich walk w tym roku Saul Alvarez (54-1-2, 36 KO) wysoko na punkty pokonał Anglika Calluma Smitha (27-1, 19 KO) i został mistrzem świata bokserskich organizacji WBA i WBC w wadze super średniej. 

Meksykański pięściarz zapowiedział, że chce teraz zunifikować wszystkie pasy. Dodał także, że otwarty jest na trzeci w historii pojedynek z Gienadijem Gołowkinem (41-1-1, 36 KO). Z Kazachem, mistrzem świata IBF kategorii średniej, zremisował w 2017 roku i wygrał w 2018.

Przed walką "Canelo" Gołowkin zdeklasował Kamila Szeremetę (21-1, 5 KO) na ringu w Hollywood na Florydzie. Czy trzeci pojedynek tych pięściarzy ma sens? Wydaje się, że jak najbardziej - Kazach był w imponującej formie, Alvarez cały czas szuka wyzwań i wydaje się, że w tym przypadku jak najbardziej można mówić o kolejnym. Jeśli w świecie boksu jest ktoś, kogo Meksykanin może się obawiać, z pewnością jest to Gołowkin, który mimo upływu lat cały czas prezentuje się doskonale.

REKLAMA

Drugą porażkę w karierze poniósł ten, o którym liczni eksperci mówili, że jest poza zasięgiem reszty stawiki. Wasyl Łomaczenko przegrał z Teofimo Lopezem, który dał kapitalną walkę i nie przestraszył się mistrza. 

Ukrainiec nie zachował się też fair play po walce, mówiąc bez ceregieli o tym, że został oszukany przez sędziów, a jego przeciwnik miał szczęście. Wątpił też, że dojdzie do rewanżu - powodem ma być strach, Lopeza przed porażką.

Rok, w którym wiele wydarzeń ze świata sportów walki nie mogło się odbyć, w którym przynajmniej kilka wielkich walk przepadło z powodu pandemii koronawirusa, dobiega końca. Czego możemy spodziewać się w kolejnym? Zawodnicy, podobnie jak wszyscy z nas, czekają na powrót do normalności. I możliwość robienia tego, co tak zachwyca kibiców. Możemy domyślać się, że każdy z nich będzie wyjątkowo zmotywowany do tego, by pokazać pełnię swoich możliwości. 

REKLAMA

ps

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej