56 lat rywalizacji. 18 kwietnia pierwszy raz Polacy zagrali z Włochami

18 kwietnia, 56 lat temu, rozegrany został pierwszy mecz Polski z Włochami. Zakończył się wynikiem 0:0. "Walka o każdą piędź ziemi" - tak określił pojedynek katowicki Sport. Do tej pory rozegraliśmy z zespołem z Półwyspu Apenińskiego 18 spotkań, ale tylko trzy razy wygraliśmy.

2021-04-18, 05:00

56 lat rywalizacji. 18 kwietnia pierwszy raz Polacy zagrali z Włochami
Mecz Polska - Włochy z 1974 roku, jedno z nielicznych zwycięstw Polaków w historii tej rywalizacji . Foto: picture-alliance / Karl Schnoerr PAP
  • Przed wojną mieliśmy okazję wyjechać na dwumecz do słonecznej Italii
  • Wielcy europejskiej piłki nożnej nie byli zainteresowani grą z Polską. Musieliśmy czekać na eliminacje to dużych turniejów
  • Potyczki z Włochami rozpoczęliśmy 56 lat temu remisem 0:0. Został on przyjęty z dużym niedosytem
  • Rewanż był tragiczny. Przegraliśmy 1:6. To jedna z naszych największych porażek w historii

Od momentu powołanie do życia naszej reprezentacji chcieliśmy grać z najlepszymi drużynami

Nasza przedwojenna historia spotkań z drużyną z Półwyspu Apenińskiego nie jest zbyt bogata. My kopciuszek, rozpoczynający swoją drogę w europejskim futbolu, nie byliśmy ciekawym sparingpartnerem dla najlepszych drużyn. Lecz aby się rozwijać, chcieliśmy z nimi grać. Włosi w tamtych czasach, zdobyli dwukrotnie mistrzostwo świata. W latach 1934 oraz 1938. Jedyną możliwością trafienia na wiodące zespoły naszego kontynentu były eliminacje do mundialu. W 1934 odpadliśmy w dwumeczu z Czechosłowacją. Cztery lata później pokonaliśmy Jugosławię, jednak w samych finałach trafiliśmy od razu na Brazylię i przegraliśmy 5:6.

Powiązany Artykuł

newcastle west ham 1200.jpg
Premier League: Łukasz Fabiański przeprosił za błąd. "Naprawdę mi przykro"

Udało nam się wyjechać na dwumecz do Włoch

Reprezentacja Italii nie była zainteresowana grą z biało czerwonymi. Ale w 1932 dostaliśmy zaproszenie na dwumecz na Półwysep Apeniński. Od nieoficjalnych reprezentacji Południa Królestwa Włoch oraz drużyny Ligurii. To region na zachodzie, ze stolicą w Genui. Oba pojedynki zapowiadały się bardzo ciekawie. Jednak sportowo to była klęska. Pierwszy mecz, rozegrany 28 października, w Neapolu, zakończył się porażką 0:3. Jeszcze gorzej było w drugim spotkaniu, które odbyło się w Genui. Polegliśmy 1:5. Jedynym pozytywem była bramka strzelona przez Karola Kossaka po bardzo ładnej indywidualnej akcji.

REKLAMA

Tak o swoich walorach strzelecki, wspominał Kossak, w rozmowie z Przeglądem Sportowym:

„Kiedy w czasie gry przeciwnik obstawia moich partnerów, wówczas myślą moja jest chęć oswobodzenia ich od przeciwnika przez przyciągnięcie ich do siebie. Wolę przejechać przeciwnika z piłką (…) wyszkolenie w dryblingu pomaga mi równocześnie mylić bramkarza przeciwnej drużyny”.

Powiązany Artykuł

barcelona puchar króla 1200.jpg
Puchar Króla: zabójcza druga połowa Barcelony. Duma Katalonii zdobyła trofeum

Długo czekaliśmy na bezpośredni pojedynek z dwukrotnym mistrzem świata

Po drugiej wojnie światowej także nie należeliśmy do potęg. I znowu sytuacja się powtórzyła. Najlepsze zespoły nie były zainteresowane grą z naszą reprezentacją. Dopiero w czasie eliminacji do pierwszych mistrzostw Europy w 1960 roku trafiliśmy na Hiszpanię. Przegraliśmy dwumecz 2:4 w Chorzowie i 0:3 w Madrycie. Musieliśmy poczekać jeszcze pięć lat, aby w końcu trafić na Italię.

REKLAMA

Pojedynki z Włochami w eliminacjach do mistrzostw świata w Anglii w 1966 roku

To były pierwsze eliminacje, do których przystąpiły aż 32 zespoły. Zostały podzielone na osiem grup po 4 drużyny. My trafiliśmy do ostatniej. I właśnie w tych rozgrywkach trafiliśmy na Włochów. W grupie mieliśmy także Szkocję oraz Finlandię. Na mundial kwalifikowała się tylko jedna ekipa. Nie byliśmy faworytem, ale przystępowaliśmy z wielką wolą pokazania się z jak najlepszej strony. Naszą drużyną kierował wybitny trener Ryszard Koncewicz.

Powiązany Artykuł

hansi flick 1200.jpg
Bundesliga: Hansi Flick odchodzi z Bayernu Monachium. Trener ogłosił swoją decyzję

„Mało kto pamięta, że przed erą Górskiego był Koncewicz’ wspominał na silesiasport.pl, Jerzy Engel, selekcjoner reprezentacji Polski, z którą wystąpił na mundialu w 2002 roku w Korei Południowej i Japonii.

18 kwietnia 1965 roku. 56 lat temu rozegraliśmy pierwszy w naszej historii mecz z Italią

REKLAMA

To był już 186 oficjalny mecz w historii biało czerwonych. Długo musieliśmy czekać na inauguracyjne spotkanie z zespołem z Półwyspu Apenińskiego. W końcu się udało. Bardzo poważnie przygotowywaliśmy się do tego meczu.

Tak Jerzy Lechowski opisywał ten moment, w książce „Świadek koronny”:

„Zgrupowanie kadry odbyło się w AWF na Bielanach. Przez trzy doby, dzień i noc przebywałem z drużyną. Atmosfera doskonała”.

Dosyć zaskakująco ułożony został grafik grupowy, bo mecz miał być rozegrany o godzinie 12:00 w Niedzielę Wielkanocną.

REKLAMA

Pojedynek odbył się na stadionie X - lecia w Warszawie. Mimo świąt na trybunach zasiadło aż 45 000 kibiców. Wydarzenie to, dla ówczesnych komunistycznych władz, było bardzo ważne. Spotkanie zaszczycił swoja osoba sam Józef Cyrankiewicz, ówczesny premier. Wydawało się, że nie mamy żadnych szans. W ekipie gości pojawiały się takie sławy światowej piłki nożnej jak Giacinto Facchetti, Alessandro Mazzola czy kapitan Italii Gianni Rivera.

Polacy rozpoczęli z bardzo dużym respektem. Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Dopiero po kwadransie do ataku ruszyli Lucjan Brychczy i Ernest Pohl. W 27 minucie bramkarz gości William Negri został zmuszony do interwencji po bombowym uderzeniu zza linii pola karnego Antoniego Nieroby. Dziesięć minut później, w polu karnym Armando Picchi zagrał piłkę ręką. Ale holenderski arbiter Piet Roomer nie zareagował. Po przerwie, bojowo nastawieni Polacy ruszyli do znacznie bardziej zdecydowanych ataków. Nie dały one jednak rezultatu. Pod koniec spotkania do głosu doszli Włosi. Na szczęście ich akcje rozbijały się o naszą obronę.

Polski bramkarz Edward Szymkowiak także nie dał się pokonać. Jednak to Polacy, w ostatniej minucie meczu mogli zdobyć gola. Brychczy uderzył na bramkę. Interweniujący Negri wypuścił piłkę z rąk. Dopadł do niej Jan Banaś. Niestety skiksował i włoski bramkarz bez trudu złapał futbolówkę. Przed spotkaniem remis braliśmy w ciemno, ale po końcowym gwizdku holenderskiego arbitra czuliśmy bardzo duży niedosyt.

Tak określił ten mecz katowicki Sport:

REKLAMA

„Walka o każdą piędź ziemi”

Jerzy Lechowski wspominał na łamach książki „Świadek koronny” jednego z obserwatorów spotkania:

„Po meczu młodociany kibic zmartwiony bezbramkowym remisem zapytał: Panie (Jan - przyp. red.) Liberda, jakie mamy szanse w Rzymie? Takie same, jak w Warszawie”.

Rzeczywistość okazała się jednak bardzo brutalna.

REKLAMA

Niestety rewanż nie był udany

Jadąc do Rzymu, mieliśmy cień szansy na awans, ale mecz musieliśmy wygrać. Opinia publiczna mocno naciskała aby zaatakować Włochów. Selekcjoner przygotował ofensywną taktykę. No i skończyło się 1:6.

Tak wspominał Koncewicz tę porażkę, na łamach książki „Selekcjonerzy” Andrzeja Jucewicza:

„Pod presją opinii publicznej ugiąłem się raz i do dzisiaj żałuję”.

REKLAMA

Autor publikacji dodał: „Selekcjoner był przygotowany na to, co się stanie i choć po spotkaniu ocierał kantem rękawa łzy, to jednak wystawił tych jedenastu, nietuzinkowych chłopców na pośmiewisko”.

Do dnia dzisiejszego rozegraliśmy z Italią 18 spotkań. Trzy z nich wygraliśmy. Najbardziej znana jest wiktoria z mistrzostw świata w 1974 roku. Pokonaliśmy 2:1, znacznie wyżej notowanego rywala, po jednym z najlepszych spotkań w naszej historii. Bramki dla Polski zdobyli Andrzej Szarmach i Kazimierz Deyna. Niestety po stronie przegranych mamy aż osiem pojedynków. Siedem potyczek zakończyło się remisem. Bilans bramkowy to 10:23.

kp

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej