Eksperci: polska produkcja radzi sobie doskonale mimo trudności z dostawami
Doskonale radzimy sobie z produkcją, która rośnie mimo trudności w dostawach co pokazuje, że wychodzenie z pandemicznego kryzysu jeszcze potrwa. Ciągle mamy szansę na przeniesienie części produkcji do nas, ale rosnące wynagrodzenia czy trudności administracyjne część inwestorów mogą zniechęcać - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": dr Artur Bartoszewicz (SGH) i dr Przemysław Kwiecień (XTB).
2021-09-21, 10:00
Według ostatnich danych GUS dotyczących produkcji przemysłowej, w sierpniu 2021 r. była ona wyższa o 13,2 proc. w porównaniu z sierpniem 2020 r. Natomiast w porównaniu z ubiegłym z lipcem br., w sierpniu produkcja przemysłowa spadła o 2,5 proc.
- Dane GUS nie są zaskoczeniem, bo cały czas mamy znaczne odbicie w skali roku, choć firmy nadal narzekają na trudności logistyczno-zaopatrzeniowo-kosztowe. Patrząc a inne gospodarki jednak I tak u nas sytuacja jest dobra, bo w wielu miejscach na świecie sytuacja wygląda gorzej niż oczekiwano jeszcze kilka miesięcy temu – mówił dr Przemysław Kwiecień.
Zaznaczył, że jesteśmy mocno powiązani z innymi gospodarkami, dlatego ich trudności także nas dotyczą, ale kolejny raz okazuje się, że ubiegłoroczny kryzys spowdwał, że relatywnie szybciej doganiamy Zachód.
Problemy logistyczne w handlu z Chinami
- Nasza konkurencyjność jest jeszcze na tyle duża, że zyskujemy. Teraz na pewno jest nasza szansa, żeby przynajmniej częściowo produkcja wracała z Azji, a szczególnie z Chin do Europy i Stanów Zjednoczonych – ocenił dr Przemysław Kwiecień.
REKLAMA
Według dr Artura Bartoszewicza pandemiczne zerwania łańcuchów dostaw, okazuje się mieć długofalowe reperkusje. Widzimy problem z wynajęciem kontenerów, obsługą morską przewozu towarów, brak kadr zatrudnianych do obsługi statków. Potrzeba ok. 24 tys. ludzi do pracy w tej branży.
- Powoduje to, że przedsiębiorcy mający dostawców z kierunków zamorskich, muszą wstrzymywać produkcję. Stało się to też w Polsce, w motoryzacji. W Japonii zlikwidowano część fabryk samochodowych z powodu braku podzespołów, zwłaszcza zaawansowanej elektroniki. Idziemy w kierunku nowych technologii, a zaopatrzenie jest nie do końca adekwatne do potrzeb – mówił dr Artur Bartoszewicz.
Zdumiewająca decyzja w sprawie Turowa
Goście "Rządów Pieniądza" rozmawiali również o możliwych skutkach orzeczenia TSUE w sprawie zaprzestania wydobycia węgla w kopalni Turów. Rozstrzygnięcie zapadło, a wynika z niego, że Polska ma płacić pół miliona euro dziennie kary, ponieważ kopalni nie zamyka ze skutkiem natychmiastowym.
- Całkowicie nie rozumiem i nie akceptuję sytuacji, w której mamy płacić KE. Gdyby był jakiś wspólny budżet transformacyjny dla unijnego system energetycznego I kara służyłaby temu, żeby z tego finansować proces transformacji w Polsce, to może byłoby to zrozumiałe. A tak mamy do czynienia z obciążanie ciężarem tonącego, gdy przed nami 30 lat transformacji energetycznej. Zamiast pomóc krajowi, żeby wyszedł z problemu zmniejszając emisję CO2 dla siebie i Europy, to tworzony jest mechanizm, że podatnik, bo de facto to tego się to sprowadza, miałby płacić Komisji Europejskiej– dowodził dr Bartoszewicz.
REKLAMA
Jego zdaniem KE i TSUE wprowadzają stan niechęci obywateli państw członkowskich wobec Unii Europejskiej, co jest na niekorzyść całej Wspólnoty.
Zdaniem dr Przemysława Kwietnia spór o Turów to część większej politycznej rozgrywki, wchodzącej poza sferę klimatyczną.
- Można zgadzać się z wieloma z celami klimatycznymi UE, ale nie np. z prawem do sprzedaży emisji CO2, które stały się elementem spekulacji rynkowych. Widzimy co już się dzieje z cenami energii elektrycznej, gazu, ropy naftowej i to jest moment powiedzenia "sprawdzam" dla trochę naiwnych planów Brukseli, że możemy sobie stworzyć taki wewnętrzny, ekologiczny świat – mówił dr Przemysław Kwiecień.
REKLAMA
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
Posłuchaj
PR24/Anna Grabowska/sw
REKLAMA