Jakub Kumoch: nie było wielkich napięć między Warszawą a Kijowem ws. tragicznego wypadku w Przewodowie
- Nie doszło nawet do żadnej gwałtownej wymiany opinii między prezydentami - powiedział szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch.
2022-11-17, 20:35
W Przewodowie (woj. lubelskie, pow. hrubieszowski) we wtorek spadł pocisk, doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch Polaków.
- Nikt Ukrainy nie obwinia o to, że celowo zaatakowała polskie terytorium. To musiałby być jakiś troll rosyjski, który by taką teorie stawiał - mówił w czwartek w Polsat News Jakub Kumoch.
Przypomniał, że we wtorek Rosja ostrzeliwała terytorium Ukrainy, także blisko granicy z Polską, a ukraińska obrona przeciwlotnicza z nią walczyła. - Jestem przekonany, że na samej Ukrainie spadają odłamki rakiet obrony przeciwlotniczej, jest wojna - dodał minister. - Tragedia się wydarzyła w Polsce, ale to jest w dalszym ciągu rozpatrywane przez nas jako nieszczęśliwy wypadek - podkreślił.
"Oczywiście winę za to ponosi Rosja"
Pytany, czy ostatnie 48 godzin było jednymi z najtrudniejszych w relacjach między Warszawą a Kijowem odparł: "Nie poszedłbym tak daleko, że to było jakieś wielkie napięcie między Warszawą a Kijowem, bo nie doszło nawet do żadnej gwałtownej wymiany opinii między prezydentami, albo między ich doradcami czy ekipą współpracującą".
REKLAMA
- Najważniejsze dla nas na samym początku było ustalenie tego, czy Polska została zaatakowana czy nie. Polska nie została zaatakowana. W Polsce miał miejsce tragiczny wypadek. Oczywiście winę za to ponosi Rosja, bo to ona morduje Ukrainę i ona tworzy warunki do tego, co się stało - mówił szef BPM.
- To jest tak, jak policja podczas strzelaniny z mafią postrzeli przechodnia, to mimo wszystko, ci, którzy rozpoczęli tę strzelaninę, bandyci - to oni odpowiadają za stworzenie tej sytuacji, a nie funkcjonariusz - dodał Kumoch.
Wypowiedzi prezydentów Ukrainy i Polski
W środę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówiąc o eksplozji na terenie Polski, oświadczył, iż nie ma wątpliwości, "że to była nie nasza rakieta, albo nie nasze uderzenie rakietowe". Zaznaczył, że opiera się na raportach złożonych mu przez wojskowych. Zełenski oświadczył też, że jest przekonany, iż Ukraina powinna i będzie brać udział w śledztwie w tej sprawie.
REKLAMA
Prezydent Andrzej Duda poinformował w środę, że "nic, absolutnie nic nie wskazuje na to, że był to intencjonalny atak na Polskę". - To, co się stało - czyli, że na naszym terytorium spadła rakieta - nie było działaniem intencjonalnym. Nie była to rakieta, która była wymierzona, wycelowana w Polskę. W istocie zatem nie był to atak na Polskę - mówił. Poinformował, że była to najprawdopodobniej rakieta S-300 produkcji rosyjskiej, prawdopodobnie wyprodukowana w latach 70.
- Kto wystrzelił tę rakietę? Nie mamy w tej chwili żadnych dowodów na to, że rakieta ta została wystrzelona przez stronę rosyjską. Natomiast wiele wskazuje na to, jest wysokie prawdopodobieństwo, że była to rakieta, która służyła obronie przeciwrakietowej, czyli była użyta przez siły obronne ukraińskie - przekazał prezydent Duda.
Czytaj także:
- The Times: Polska pozostaje "w sercu zachodniego sojuszu", współpraca kluczowa dla NATO
- Wybuch rakiety w Przewodowie. Rzecznik MSZ: nikt nie zarzuca Ukrainie złego działania
- Dochodzenie ws. eksplozji w Przewodowie. Kowalski: bardzo dobrze, że będzie umiędzynarodowione, tego zabrakło w 2010 roku
PAP/mr
REKLAMA