Puchar Polski: Legia nie miała planu B w finale? "To była walka o przetrwanie"
Piłkarze Legii Warszawa sięgnęli po Puchar Polski po pokonaniu Rakowa Częstochowa po rzutach karnych. - To była walka o przetrwanie - powiedział pomocnik warszawskiej drużyny Patryk Sokołowski w rozmowie z Tomaszem Kowalczykiem z Radiowej Jedynki. Legioniści przez niemal cały mecz grali bowiem w osłabieniu.
2023-05-03, 09:54
- Na początku meczu meczu ukarany czerwoną kartką został obrońca Legii Yuri Ribeiro
- Błyskawiczne osłabienie wymusiło na warszawianach bardzo defensywną grę
- Finalnie Legia zdołała jednak doprowadzić do serii rzutów karnych, w których podopieczni Kosty Runjaicia okazali się lepsi
Legia Warszawa zdobyła Puchar Polski po pokonaniu w rzutach karnych Rakowa Częstochowa. Przez 120 minut regulaminowego czasu nie padły bramki, ale "Wojskowi" przez niemal cały mecz musieli grać w dziesięciu po czerwonej kartce dla Yuriego Ribeiro.
Dla urodzonego w Warszawie Patryka Sokołowskiego mecz na PGE Narodowym był szczególny. - Byłem na Narodowym na koncertach Sheerana i Coldplay, ale takich emocji nie przeżyłem - zapewnił pomocnik w rozmowie z Tomaszem Kowalczykiem.
Szybka czerwona kartka sprawiła, że podopieczni Kosty Runjaicia musieli się skupić na obronie własnej bramki.
- Trzeba było zmodyfikować plan na mecz. To była walka o przetrwanie, ale pokazaliśmy, że umiemy przetrwać trudne chwile - cieszył się pomocnik Legii.
REKLAMA
Nie było planu B? "Dostałem defensywne zadania"
Patryk Sokołowski pojawił się na boisku w dogrywce. Miał jasno przydzielone zadania od szkoleniowca warszawian. Jak sam przyznał... nie wiedział, czy Kosta Runjaic miał plan B na wypadek straty bramki.
- Nie mam zielonego pojęcia. Trzeba byłoby zapytać trenera. Po prostu staraliśmy się utrzymać to zero z tyłu. Gdy wchodziłem na boisko, dostałem zadania bardziej defensywne - podkreślił.
Mecz rozstrzygnął się w rzutach karnych. Co ciekawe, jedenastki bardzo dobrze wychodziły legionistom także na ostatnim treningu przed finałem. - Na treningu wszyscy strzelili swoje rzuty karne i teraz było podobnie. Aura Stadionu Narodowego nam sprzyjała - mówił piłkarz warszawskiego klubu.
REKLAMA
Bohaterem zwycięzców był bramkarz Kacper Tobiasz, który obronił rzut karny egzekwowany przez Mateusza Wdowiaka, a w regulaminowym czasie gry zatrzymał kilka groźnych strzałów częstochowian.
- Kacper zagrał super mecz, ale myślę, że o innych bramkarzach nie można zapominać, bo Czarek Miszta i Dominik Hładun doprowadzili nas do finału - przypomniał Sokołowski.
Sokołowski spełnił marzenia. "Czekałem całe życie"
REKLAMA
Legionista nie chciał komentować zajść po zakończeniu meczu, gdy jego klubowy kolega Filip Mladenović uderzył piłkarzy Rakowa.
- Z mojej perspektywy była ogromna radość. Wiem o jakichś zamieszkach, ale ja nie brałem w nich udziału. To były ogromne emocje, w których można robić różne głupie rzeczy - tłumaczył Sokołowski.
28-latek, który przed rokiem trafił do klubu z Łazienkowskiej z Piasta Gliwice, cieszył się, że mógł świętować trofeum z kibicami swojego klubu. - Wróciłem do Legii, żeby zdobyć trofeum. Świętowanie przy tylu kibicach to coś, na co czekałem całe życie - podkreślił.
REKLAMA
Dla środkowego pomocnika, PGE Narodowy kojarzy się teraz nie tylko z koncertami, ale także z największym sukcesem w piłkarskiej karierze.
- Trzeba walczyć i wierzyć w marzenia. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się na Narodowym znajdę i to na płycie boiska przebrany w strój piłkarski - zakończył Patryk Sokołowski.
Dla warszawskiego klubu tegoroczny Puchar Polski jest już dwudziestym w historii.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy Tomasza Kowalczyka z Patrykiem Sokołowskim.
Posłuchaj
REKLAMA
>>> Więcej o Pucharze Polski <<<
Czytaj także:
- Puchar Polski: Legia Warszawa z trofeum! Tobiasz zatrzymał Raków w konkursie rzutów karnych
- Puchar Polski: Marek Papszun skomentował pracę sędziego. "Nie zauważył ewidentnego faulu na czerwoną kartkę"
/empe
REKLAMA